Bez kategorii
Like

Podatek od chciwości

07/11/2012
569 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Podatki uważam za zło konieczne. Jest jeden wyjątek, który uważam za pożyteczny. To podatek od chciwości.

0


Nazywam tym terminem uczestnictwo w grach losowych typu Totalizator Sportowy (który, rzecz jasna, nie powinien być monopolistą w tym zakresie). Matematyka jest bezlitosna, wszystkie takie przedsięwzięcia mamią graczy wizją zysku, ale gwarantują ten zysk jedynie organizatorom. Część graczy zyskuje, i to zyskuje tak ogromne pieniądze, że zmieniają one ich życie. Większość graczy traci. Tylko dzięki temu, a także dzięki stosunkowo niewielkiej stracie, cały system w ogóle działa.

Tę stratę nazywam "podatkiem od chciwości", bo każdy płaci proporcjonalnie do tego, jak jest chciwy. Większość gier losowych ma stopę zwrotu na podobnym poziomie (ok. 40% w totalizatorach, ok. 90-95% w kasynach, ale pójście tam to więcej zachodu), więc żeby mieć większą szansę, trzeba więcej zapłacić. Nie jest to, rzecz jasna, ścisłe określenie. Tutaj wyjaśniałem, czym jest podatek, a "podatek od chciwości" nie spełnia założeń. Należy traktować to jak swego rodzaju bon mot.

Przy okazji warto zauważyć, że jeśli już ktoś chce uprawiać ten statystycznie nieopłacalny hazard, to dużo lepiej jest grać na chybił-trafił, niż samemu typować liczby. Ludzie typują liczby według schematów, takich jak na przykład ważne daty w rodzinie. Oczywiście wylosowanie takiej szóstki jest równie prawdopodobne, co wylosowanie każdej innej – za to jeśli się już ją trafi, to statystycznie trzeba się będzie podzielić wygraną z większą liczbą współgraczy. Chybił-trafił jest ślepe, odporne na to, co ludzie uważają za słuszne i szczęśliwe, i dlatego lepsze (o, zupełnie jak selekcja naturalna w stosunku do eugeniki, tak negatywnej, jak i pozytywnej).


interesariusz z PL:

"opresyjność państwa w sytuacji, gdy każdemu wszystko wolno, musiałaby być tak kosztowna, że już tańszy jest socjalizm"

To bzdura. Najlepiej widać zależności na przypadkach skrajnych; jeśli więc każdemu wszystko wolno, to opresyjność państwa nie kosztuje nic, bo jej po prostu nie ma. Za co państwo miałoby być opresyjne i dlaczego, skoro nikt nie popełnia czynów zabronionych, bo nic zabronionym czynem nie jest?

Natomiast, istotnie, represyjność państwa konserwatywno-liberalnego jest większa, niż państwa socjalistycznego. Liberał brzydzi się prewencją jako niehumanitarną, a zakazy i nakazy minimalizuje, ale żeby to mogło działać, musi stosować zasadę zera tolerancji wobec osób, które te granice przekroczą. Natomiast represja jest tańsza, niż prewencja. Nie tylko dlatego, że w liberalizmie dotyczy mniejszego zakresu spraw, ale dlatego, że ma Pan rację pisząc, że "ludzie to nie aniołki", ale jednak większość ludzi stara się postępować moralnie i praworządnie. Represje to koszt ponoszony w stosunku do tej mniejszości, która zakazy łamie (i nie ma powodu, żeby ich tymi kosztami nie obciążać; może być jedynie problem ze ściągalnością w części przypadków). Prewencja to koszt ponoszony w stosunku do każdego.

Oczywiście, w państwie, w którym prawodawstwo tak przeregulowuje życie (a sądy to prawo stosują lub nie w zależności od tego, co powie władza), że ludzie przestają uważać praworządność za zaletę samą w sobie…

0

naprawicowiec

Programista z zawodu, szachista z zami

25 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758