Bez kategorii
Like

Poczta węgierska

18/12/2012
515 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Pojawianie się amatorów tej trudnej sztuki, jest dla mnie sygnałem, ze coś się dzieje.

0


 

 

 

 

     Wiele lat temu (bodajże w 1970 roku) trafiłam służbowo na tor w Sopocie z końmi z Kadyn, przygotowywanymi do pokazów jeździeckich i zawodów w powożeniu.

      Ponieważ po codziennym obrządku zostawało mi sporo czasu, przeszkadzałam ( trudno to     inaczej nazwać) innym ekipom w treningu. Miałam wtedy okazję pierwszy raz w życiu powozić     stylizowaną trojką bałagulską.

Trzy konie różnej maści , w tym jeden srokacz, zaprzężone do dość prymitywnego, wyściełanego słomą wózka zamiast bryczki i duga z dzwoneczkiem zamiast chomąta Coś wspaniałego. Od razu poczułam się jak Mickiewicz na stepach akermańskich.

 

Nie wiem co mnie pokusiło, żeby spróbować również poczty węgierskiej, czyli jazdy na stojąco na dwóch koniach .Wbrew pozorom, dopóki konie idą pełnym galopem, nie ma w tym nic specjalnie trudnego. Chwila prawdy następuje, gdy konie zatrzymują się i trzeba usiąść na jednym z nich. Należy wybrać właściwy moment i nie wolno się wahać.

Nie będę ukrywać, że klapnęłam na piasek między końmi jak dojrzała gruszka i miałam dużo szczęścia, że mnie nie podeptały. Postanowiłam sobie, że to pierwszy i ostatni raz.

 

Piszę o tym gdyż zwrotne momenty trudnej historii najnowszej naszego kraju nieodmiennie rozpoznaję po tym, że pojawiają się osoby, które usiłują – jak ja kiedyś- uprawiać pocztę węgierską, czyli jazdę na stojąco, w rozkroku, jednocześnie na dwóch koniach.

 

Nie należy ich mylić ze zwykłymi Zeligami. Zeligowi (jak tytułowemu  bohaterowi komedii Woody Allena) w Chinach – sam nie wie dlaczego- robią się skośne oczy, a w Afryce ciemnieje mu skóra. Czerwony pionierski krawat niespostrzeżenie zamienia się w zielono granatowy z lilijką, czerwony sztandar nagle staje się biało czerwony. Zelig nie ma wyboru.

 

Poczta węgierska to zupełnie co innego. Taką próbę polityk podejmuje, kiedy nie wie na jakiego konia postawić. Taka próbę podjął Radosław Sikorski. Człowiek, który chciał dorzynać watahy, który powiedział coś bodajże o ślepym snajperze ( proszę wybaczyć, ale nie prowadzę rejestru jego złotych myśli) teraz, będąc jednym z bardziej rozpoznawalnych polityków PO,  z idiotyczną (jak ja kiedyś na torze) miną walczy o powrót wraku Tupolewa do Polski. Na twarzach jego zagranicznych rozmówców widziałam wyraźnie pomieszanie i niedowierzanie. „ A temu o co chodzi?” – wydawali się pytać.

 

Poczta węgierska, jak sama się przekonałam, to trudna sztuka. Czy Sikorskiemu uda się dosiąść jednego z koni nie spadając? Czy będzie to koń na którym już przecież jeździł i zmienił go  w stępie, a nie w galopie?

 

Pojawianie się amatorów tej trudnej sztuki, jest dla mnie sygnałem, że coś się dzieje. Zmieniając metaforę z jeździeckiej na marynistyczną – szczury usiłują uciekać z tonącego okrętu i szukają tratwy ratunkowej.

 

 

 

 

 

 

 

0

Iza

181 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758