Przepisy spółki PKP Polskie Linie Kolejowe pozwalają uznawać opóźnione pociągi za jadące planowo.
– Uzyskaliśmy poprzez racjonalizację rozkładu jazdy pociągów, mimo trudnych warunków, rekordowy jak na polskie warunki poziom punktualności pociągów. Podobno jeśli chodzi o styczeń – jest porównywalny z punktualnością Deutsche Bahn – stwierdził premier Donald Tusk. Problem w tym, że stosowane na polskiej kolei metody kontroli punktualności przekłamują rzeczywistość – pozwalają bowiem uznawać wiele opóźnionych pociągów za… punktualne.
Jak wynika z „Instrukcji Ir-14 o kontroli biegu pociągów pasażerskich i towarowych” spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, za pociągi jadące planowo uznaje się na przykład pociągi, które z opóźnieniem wjechały z zagranicy. Ponadto według standardów obowiązujących na polskiej sieci kolejowej opóźnienie odnotowywane jest w statystykach tylko wtedy, gdy pociąg z opóźnieniem dotrze do stacji docelowej. Jeśli więc przez dużą część trasy pociąg będzie jechał niezgodnie z rozkładem, ale następnie uda mu się nadrobić opóźnienie, to zostanie uznany za w pełni punktualny.
Kluczowy jest zapis Instrukcji Ir-14 głoszący, iż „za pociągi kursujące planowo przyjmuje się pociągi, które przybyły do stacji końcowych z opóźnieniem, jeżeli to opóźnienie nie przekracza norm czasowych ustalonych przez Centralę PKP PLK”. Te normy czasowe nie są publikowane w instrukcji, jednak jak dowiedział się dwumiesięcznik „Z Biegiem Szyn”, wynoszą one 10 min. A zatem wszystkie pociągi, które nie przekroczą 10-minutowego opóźnienia, po prostu uznaje się za punktualne.
Ponadto do statystyk opóźnień nie wlicza się pociągów, których czasy przejazdu zostały wydłużone zmianami czasowymi lub poprawkami naniesionymi w trakcie okresu obowiązywania rocznego rozkładu jazdy.
Niemniej istotnym od zapisów „Instrukcji Ir-14 o kontroli biegu pociągów pasażerskich i towarowych” sposobem na wysokie wskaźniki punktualności są rezerwy czasowe, czyli doliczany do rozkładów jazdy czas przewidziany na ewentualne opóźnienia. Na wprowadzane przez PKP PLK przesadzone rezerwy otwarcie skarżył się już nawet prezes PKP Intercity Janusz Malinowski (wypowiedź dla „Rynku Kolejowego”): – My akceptujemy rezerwy na poziomie trzy minuty na 100 km dla pociągu ExpressInterCity, a często są one dużo większe. Na przykład ekspres „Małopolska” ma trzy godziny rezerw.
Oznacza to, że w 15-godzinnym czasie przejazdu pociągu „Małopolska” z Przemyśla do Gdyni wliczone są aż trzy godziny na ewentualne zakłócenia w ruchu. Jeśli jednak zakłócenia nie wystąpią, pociągi muszą jechać wolniej oraz wytracać czas na stacjach pośrednich. I tak się właśnie robi „punktualną” kolej…
Źródło: Z Biegiem Szyn
Nie boimy się kontrowersyjnych tematów! Piszemy jak jest. Niezależne forum kolejowe - www.infokolej.pl