Dowód osobisty okazuje się niezbędny by kupić… węgiel – pisze „Express Ilustrowany”. W marketach budowlanych i w składach klient tłumaczy się po co mu węgiel i co z nim zrobi.
Kupujący śmieją się z nowych przepisów, a handlowcy załamują ręce, bo sprzedaż węgla wymaga wypisywania szeregu dokumentów, co trwa średnio 15 minut.
– Chciałem kupić węgiel w markecie, ale okazało się, że sam nie mogę włożyć worka do koszyka… Musi to zrobić sprzedawca, który idzie po węgiel na zaplecze – opowiada "Expressowi Ilustrowanemu" pan Piotr, klient marketu przy ul. Wydawniczej w Łodzi. – Jeszcze większe schody są przy kasach. Kasjerka wydaje paragon i wzywa "panią od węgla". Ta z kompletem dokumentów w ręce zaczyna wywiad: Po co panu ten węgiel? Gdzie pan będzie nim palił? Ile worków pan kupił? Co pan będzie ogrzewał? Potem trzeba podać imię i nazwisko oraz adres. Na koniec podpisać się trzeba pod czterema egzemplarzami umowy dostawy węgla.
- Wszystko za sprawą wprowadzenia akcyzy na węgiel – mówi Jerzy Kot, właściciel skupu przy ul. Cmentarnej w Łodzi, który na wszelki wypadek spisuje nawet numer dowodu swoich klientów. – Część podmiotów, między innym gospodarstwa domowe, ośrodki szkolne i wychowawcze, czy niektóre firmy są zwolnione z akcyzy. Inne za tonę muszą zapłacić dodatkowo 40 zł więcej podatku.
Sprzedawca węgla musi co miesiąc złożyć raport do urzędu celnego, gdzie przedstawia dokumenty potwierdzające ile węgla sprzedał z akcyzą, a ile bez. Podatkiem objęty jest węgiel kamienny, brunatny i koks.
("Express Ilustrowany")
http://expressilustrowany.pl/z-dowodem-osobistym-po-wegiel-smiac-sie-czy plakac,artykul.html?material_id=4f058cb09a22dd601a000000
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."