No i mamy koniec prób podjęcia rzeczowej debaty. Minister Rostowski, zrejterował z pola bitwy, zanim jeszcze rozpoczęto przedbitewne harce. Dumny i pewny siebie minister dał dyla, aż się kurzyło.
Nie poczekał na podesłanie choćby 2 nagich mieczy, nie rzucił słowa wyjaśnienia. Tych udzielił, jak zwykle, sztab wiernych giermków, a nawet gdzieś z oddali, z komnaty schowanej za murami obronnego zamku, coś o „solówkach” pisnął też cieniutkim głosikiem sam Premier Tusk.
I kogo tak wystraszył się Wielki Ekonomista „Postpolitycznej” Platformy? Oj, aż strach mówić … Ale może to i w świecie „postpolitycznym” (zapewne i „postmęskim” – w rozumieniu utraty wszelkich tradycyjnych cech rycerskości i dworności wiązanych kiedyś, przed epoką Tuska, z rodem męskim) jest jak najbardziej na miejscu. Nasz bohater wystraszył się debaty z kobietą! Oczywiście kobietą, która, zapewne zmiotłaby w tym starciu naszego Ekonomistę w proch i pył, wykazując przy okazji wszystkie jego sprawki oraz obnażając nagą prawdę o całej PO, z jej wodzem na czele. Jednak tak czy siak, mężczyźnie nie przystoi tak postępować, gdyż z jednej strony jawi się, jako osoba tchórzliwa, a z drugiej niehonorowa i niekulturalna – zostawiać tak kobietę samą, w polu. Cóż, mężczyznę ponoć poznaje się po tym jak kończy. Brawo Panie Ministrze Rostowski, brawo! Ja przynajmniej już wiem, kto bardziej zasługuje na przysłowiowe noszenie spodni. I nie jest to nasz Wielki Ekonomista dezerter. A dla Pani Profesor wielkie brawa i ogromny szacunek.
Jak widać dość żywe jest w Polsce zdanie „co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie”. Jeśli tylko PO dla ratowania własnego, mocno już zszarganego wizerunku, dokonuje karkołomnych ewolucji z plastycznym ugniataniem litery prawa, w roli głównej to jest to oczywiście jej święte prawo i wara wszystkim od tego – bo jak nie to przyjdzie Stefan Niesiołowski i zacznie mówić swym delikatnym, wyważonym i kulturalnym językiem miłości – ale jeśli tyko opozycja spróbowałaby użyć środków adekwatnych, lub nawet zdecydowanie mniej wątpliwych prawnie, od razu rozlegnie się krzyk i lament (z łzawiącym Sławomirem Nowakiem na czele), jakie to brudne i bezprawne zagrania są stosowane. Jak widać zastraszanie jest ciągle w modzie.
A tak na zakończenie, to Donald Tusk próbuje się chyba ostatnio kreować się na podwórkowego „macho” ze złotym łańcuchem i tandetną „dziarą” w formie kotwicy albo jakiejś nagiej dziewicy na orle. Wyzywanie na solo, uliczne grepsy, nadymanie klaty (w rozumieniu próby „powiększenia się w barkach” związana i myślą o tym, iż to budzi respekt), cyniczny uśmiech itp. Nie należą do kanonu form ekspresji politycznej ludzi kulturalnych, ale są raczej domeną elementu „półświatkowego”, niektórych, mało reprezentacyjnych, dzielnic polskich miast. Tak naprawdę jednak Premier ma miękkie nogi. Kreuje się na kowboja. Ale ten kowboj ma już przysłowiowe „gacie” na kostkach. I wzbudza raczej politowanie i niż respekt. Bo cóż innego może wzbudzać człowiek, w takim nieszczęsnym położeniu?
dr Bartosz Józwiak
prezes Unii Polityki Realnej
Dr Bartosz Józwiak Prezes Unii Polityki Realnej - partii konserwatywno-liberalnej. Doktor archeologii.