Z poseł Elżbietą Borowską wymieniłem kilka e-maili. Taka klasyczna mowa trawa a o szczegółach informowałem Czytelników „Gorlic i Okolic” kilkakrotnie, zob. materiały prasowe http://gorliceiokolice.eu/tag/elzbieta-borowska/. Mój ostatni wniosek do poseł Borowskiej został wysłany 6 maja 2016 roku i zawierał miedzy innymi takie zdania, bo znudziły mi się już „podchody” Pani poseł i pozorowanie dialogu:
(…) Mam jednak pytanie fundamentalne, bo jak Pani Poseł zdążyła się zorientować moje zaufanie do działań władzy publicznej jest właściwie zerowe. Chciałbym mieć minimum gwarancji, że moja praca i zaangażowanie nie pójdą na marne. Oczekuję jasnych deklaracji i zobowiązań na początek. A więc zacznijmy od małych kroków.
Proszę o konkretną odpowiedź na pytania, czy, kiedy, w jakiej formie, i wobec kogo podejmie Pani Poseł interwencje w pierwszych zasygnalizowanych przeze mnie sprawach: a więc problem książek Majchra i Gryglaszewskiego, sprawa z budżetem obywatelskim byłego burmistrza Gorlic Kochana.
Jak ustalimy jakiś harmonogram i styl działań, ode mnie dostanie Pani Poseł nieograniczone wsparcie merytoryczne i intelektualne. Dodam, że gratis, bo może to nie jest całkiem jasne. Czy warto je wykorzystać? Na to pytanie musi sobie Pani Poseł sama odpowiedzieć.
Polecam tymczasem taki oto, jeszcze ciepły, materiał: http://gorliceiokolice.eu/2016/05/u-burmistrza-rafala-kukli-w-gorlicach-dostep-do-informacji-publicznej-za-darmo-a-burmistrz-waclaw-ligeza-nalicza-za-dostep-do-tych-informacji-oplaty/. Bardzo ważny. On też wymaga interwencji, bo burmistrz Bobowej każe sobie płacić za dostęp do informacji publicznej. Proszę zresztą przeczytać i nie zapominać, że w tekście są podlinkowane dokumenty. Warto także otwierać linki z tekstami archiwalnymi. Wiem, że to wymaga czasu, ale to Pani Poseł chciała być posłem.
I od 6 maja 2016 roku nie otrzymałem już od poseł Elżbiety Borowskiej żadnej odpowiedzi. Zapadła cisza!!! Jak powiedział klasyk: ani be, ani me, ani kukuryku. A przecież po 6 maja 2016 roku przez mój portal przetoczył się prawdziwy huragan kolejnych afer i problemów. Mam dzisiaj prawo uważać, że reprezentowanie Ziemi Gorlickiej nie stanowi dla poseł Elżbiety Borowskiej wystarczającego argumentu w dziele pełnionej misji publicznej na Wiejskiej w Warszawie. Wystarczy zresztą zapoznać się z profilem poseł Elżbiety Borowskiej na FB. Jeśli ktoś znajdzie tam odniesienia do spraw lokalnych regionu, z którego obywatelka Borowska uzyskała mandat poselski, proszę mnie poinformować. Może coś przeoczyłem. Czasem tam bywam, powodowany dziennikarskim obowiązkiem, i widzę, że Pani poseł bryluje przede wszystkim w mediach ogólnopolskich (Telewizja Republika, TVP INFO, TVN24 etc.) i sprawia wrażenie, że należy już co najmniej do elity elit w polskiej ekstraklasie politycznej. Polityk, poseł Elżbieta Borowska zabiera bowiem głos w sprawach najcięższego kalibru. I niechby nawet tak było, ale nie wolno było zapominać o korzeniach i nie wolno było w tak bezceremonialny sposób przejść milcząco nad autentycznymi problemami, o których wspominałem w artykułach a także bezpośrednio w listach do reprezentanta Ziemi Gorlickiej. Antyestabliszmentowe i antysitwowe hasła z czasów kampanii wyborczej legły w gruzach.
Nie mam wątpliwości, że w działalności publicznej Elżbiety Borowskiej więcej na razie tzw. pijaru niż autentycznych wpływów. A wpływy trzeba budować przede wszystkim od dołu. Spójrzmy na stronę internetową poseł Elżbiety Borowskiej zob. http://www.elzbietaborowska.pl/. Jej przekaz zatrzymał się na czasach kampanii wyborczej z września-października 2015 roku. O pracach biur poselskich Elżbiety Borowskiej w regionie ani słowa. Za to na FB tabun miłośników i klakierów, którzy raczej nie mają wiele do powiedzenia, krzyczy; „Brawo Pani Elu… do boju” albo co gorsze „Pani Poseł w szpilkach i aż ciężko skupić się na materiale”. Oto symboliczny wymiar wpływów politycznych Elżbiety Borowskiej. I stwierdzam to ze smutkiem i bez satysfakcji. Czy poseł Elżbieta Borowska dotrzyma danego w kampanii wyborczej w 2015 roku antyestabliszmentowego słowa? Myślę, że wątpię, ale… nigdy nie mówmy nigdy.
2 komentarz