Oglądałam koniec „szoł” PO pt. „Ogłoszenie wyników wyborów w PO”.
Żałosne. Swoją drogą ciekawe, czy PO opłaciło czas reklamy swojej partii w telewizji?
Otoczka ogłoszenia wyników, o których z góry wiadomo było, że Tusk poprzez te farsę chciał legitymizować swoje poczynania, przerzucając odpowiedzialność na członków swojej partii; tych, którzy dają mu przyzwolenia na cd… budziła we mnie absmak!
Na końcu, o zgrozo, Tusk powiedział, że dzięki wynikowi czuje większą energię do działania!!!
Było to (w skrócie) tak:
Nowomoda na prezentacje różnych cudacznych, tendencyjnie formułowanych pytań i efekty odpowiedzi w formie prostokącików…
Pytania jako żywo przypominające niegdysiejsze w programie dla przedszkolaków: „Po stawie pływa, kacka się nazywa. Co to jest?”. I inteligentne członków PO odpowiedzi – adekwatnie do porównania – kacka, kacka!
Czy wygodą jest skorzystanie ze służbowego komputera, przy którym pracujesz, zagłosować w godzinach pracy (czemu nie?) na swojego ukochanego szefa partii, dzięki któremu masz tę pracę (członkowstwo jak wiemy, ma tu zasadnicze znaczenie; „pisiory” – ci długo nie popracują…tu, gdzie ty, członku PO…!)?
Czy to wielka wygoda? Czy tylko niewielka? A może wygodniej by ci było pójść w niedzielę do lokalu wyborczego, zamiast na grilla, i oddać głos na swojego pupila? No, co wybierasz?
Tak zrobiono „wodę z mózgów”…
Tusk bardzo ucieszony z wyników, bo, jak zaznaczył, był nie tylko jeden kandydat…!
To chyba nawet nie jest śmieszne. Wygląda na to, że on naprawdę wierzy w to, co powiedział!
No, po prostu – mąż stanu! Polityk jak się patrzy!
Ech, siła by pisać!
Wyników nie warto komentować – „media zaprzyjaźnione” tu się same popiszą.
Jeden komentarz