Czy Platforma pomoże ziobrystom osłabić PiS? Okazją może być techniczna – z pozoru – zmiana ordynacji wyborczej do europarlamentu. – Dla nas to koszmarny scenariusz – mówi „Gazecie Wyborczej” polityk PiS.
Uderzenie w PiS kusi? – No ba… – przyznaje szef klubu PO Rafał Grupiński. Okazję stwarzają wybory do europarlamentu w czerwcu 2014 r. I taka zmiana ordynacji, byśmy w całej Polsce – dziś podzielonej na 13 okręgów wyborczych – głosowali na tych samych polityków. Każda partia wystawiałaby listę krajową kandydatów; kampania byłaby scentralizowana i skupiałaby się na dwóch-trzech liderach. O takich zmianach w ordynacji mówi się od lat, ostatnio "Newsweek" pisał, że PO rozważa taki scenariusz.
Dla Platformy to raczej korzystne, bo jej ogólnopolską jedynką byłby Jerzy Buzek, który w ostatnich dwóch eurowyborach bił na Śląsku rekordy popularności. Dla walczącej o życie Solidarnej Polski także, bo ich twarzą byłby lider ugrupowania Zbigniew Ziobro. Jest wciąż popularny na prawicy, w ostatnim sondażu prezydenckim TNS Polska był tuż za Jarosławem Kaczyńskim. Ale ziobryści nie przetrwaliby do wyborów prezydenckich i parlamentarnych w razie klęski w wyborach europejskich.
– Dla nas to koszmarny scenariusz. Ziobryści przedstawią te wybory jako prawybory prezydenckie. Przy niskiej frekwencji z Ziobrą mogą wziąć ze 12 proc. My bez Kaczyńskiego dostaniemy 18 proc. Bo kto pociągnie naszą listę? Ryszard Legutko? – mówi "Gazecie Wyborczej" poirytowany polityk PiS.
gazeta.pl