Kiedy próbujemy opisać dwie największe partie polityczne, to używamy różnych porównań – nie zawsze trafnych i celnych.
Ale starać się trzeba. Więc i ja chętnie dołożę się do tej produkcji (jakby mało już było prób opisania PO i PiS za pomocą wszelakich paraboli i skojarzeń). Mnie, bowiem, obie te partie skojarzyły się ostatnio z bohaterami Ferdydurke.
Wyborcy Platformy to typowi Młodziakowie – ich świat wyznaczają kult młodości, zapatrzenie na Zachód, fascynacja techniką. To sport, łydka, pośpiech, przyśpiech, dośpiech, uśmiech, buźka, maszyna, maszynka, gimnastyka, żwawa muzyka, optymizm, feminizm, swawolność i wolność.
A wyborcy PiS? To mieszkańcy gombrowiczowskiego dworku – tradycja, obraz trumienny, srebrna zastawa i hetmana buława, podwieczoreczek, kolęd śpiewanie, strzelba na ścianie, pszczół brzęczenie, walenie Walka po pysku, spiżarnia, wąsy, dąsy, pląsy.
Oba światy są śmieszne i anachroniczne – tak, jak w Ferdydurke. I jak w Ferdydurke przydałaby się ich mała destrukcyjka, mała katastrofka, małe pandemonium. Tylko czy znajdzie się w naszej polityce Józio? Bo Januszek na pewno nie jest tym, który byłby w stanie powywracać świat Młodziaków i świat dworku na drugą stronę. A przecież warto, no nie?
Koniec i trąba, a kto czytał, ten trąba.