To oczywista oczywistość.
Kto śledzi karierę polityczną Tuska musi dojść do wyłącznie jednego wniosku – tan człowiek nigdy niczego w polityce sam nie zbudował. Zawsze kradł.
KL-D, partyjka „aferałów”, to wstęp do budowy zorganizowanej grupy, działającej wspólnie i w porozumieniu. W czasie obalania rządu Olszewskiego Tusk został potraktowany wyłącznie instrumentalnie. Wyliczakiem został. I nikim więcej.
Jego ówczesna „misja dziejowa” zakończyła się klęską wyborczą. Myślał, że „wdzięczni Rodacy” wystawią mu przynajmniej jakąś wyborczą laurkę w postaci mandatu parlamentarnego a tu – figa! Został, bidak, na lodzie. Czy już wtedy zrozumiał, że jakiekolwiek jego dzieło nie ma najmniejszych szans bytu więc trzeba ukraść komuś coś co już istnieje? Chyba tak. I to wówczas zaczął umizgi do UD, budując jednocześnie własną strukturę nie opartą o polityczne czy moralne wartości a o najzwyklejszą żądzę władzy za wszelką cenę. I kupił UDecję fałszywą wizją budowy liberalnego skrzydła. Jak głupio musieli się czuć i Mazowiecki i Geremek, gdy „liberały” niemal natychmiast zaczęli zawłaszczanie UD.
Przegrana w wyborach na szefa UW była ciosem. Była też sygnałem dla Tuska, że jego zorganizowana grupa nie jest jeszcze zbyt liczna.
Pomysł na nowe ugrupowanie – Platformę Obywatelską, nigdy nie był pomysłem Tuska. Nie mógł ścigać się z taką osobowością jaką był śp. Maciej Płażyński. Czekał na swoją chwilę. Doczekał się.
Maciej Płażyński zbyt późno zrozumiał swój błąd jakim niewątpliwie było zaproszenie Tuska do grona tzw. Tenorów.
Cytat z wywiadu z MP: ” – Według Machiavellego władca powinien zachować pozory łaskawości, prawości, człowieczeństwa, a siłę i terror powinien łączyć z podstępem i zdradą. Pożądane jest, by poddani szanowali i kochali swojego władcę. To Tusk?
– Tusk, ale także kilku innych, z którymi wygrał, których wyeliminował. Można dopisać: Jan Rokita, Paweł Piskorski, Artur Balazs.”.
Kolejny cytat z tego wywiadu: ” – To jaka jest dziś Platforma?
– Wojsko Donalda Tuska. Jest jeden wódz, który trzyma w ręku wszystkie decyzje, nie ma oponentów, nie musi dyskutować.
– Może jednak Tusk wybrał fotel premiera, bo ma jakąś ideę?
Czas pokaże, jest jeszcze połowa kadencji. Choć jak rozmawia z kolegami z PO o wyzwaniach polskiej polityki, to zbyt często kończą rozmowę stwierdzeniem: "ale najważniejsze, że mamy 50 procent".”
I na koniec: ” – Publiczna wojna między założycielami mogłaby nowo tworzoną partię wykończyć. SKL, mój polityczny sojusznik, nie potrafił grać zespołowo. Nie doceniałem drapieżności dawnego środowiska KLD, czyli kolegów Tuska. Nie swoich pomysłów ideowych nie chciałem firmować.
– To były gangsterskie metody "drużyny nosorożców" Tuska?
– Nie jest zwykłą rywalizacją partyjną eliminacja całej czołówki partii przy korzystaniu w każdym wypadku z innego pretekstu. Gdyby przenieść to towarzystwo 400 lat temu, to trup słałby się gęsto.”.
Jak widać celem Donalda Tuska nie jest władza dla dobrego rządzenia. Celem jest władza dla władzy. Po trupach, bez skrupułów.
Mocno musiał przeżyć porażki roku 2005. A już witał się z gąską. W czasie tzw. rozmów o Wielkiej Koalicji zdarzyła się rzecz niesłychana. Tusk zażądał by w Polsce było dwóch premierów! Polecam lekturę tzw. 21 punktów Rokity. Tam widać to jasno i wyraźnie. Odmowa Kaczyńskiego była ze wszech miar zrozumiała. Premier będzie jeden. Ze zwycięskiej partii. Nie dziwi wściekłe zachowanie i psychotyczne zachowania Tuska bo również porażka w wyborach Prezydenta bardzo mocno zabolała. Rozsądek zastąpił wojną. Wojną, którą Donald Tusk do dziś prowadzi.
Wygrane wybory roku 2007, poprzedzone niesłychaną wręcz kampanią kłamstw, straszenia społeczeństwa zakłamanymi raportami i do dziś nie wykrytymi „zbrodniami PiS”, dały wreszcie to o czym marzył od roku 1992 – władzę. I władza natychmiast objawiła swoje prawdziwe oblicze. Gdy poprzedników odsądzano od czci i wiary za „11 tysięcy dla wizażystki Kalaty”, Tusk wziął sobie SIEDMIU pi-arowców! Ten fakt, długo ukrywany zarówno przez Tuska jak i „zaprzyjaźnione” media, wypłynął niczym oliwa. Musiało upłynąć 10 dni od publikacji w „ND” by „zaprzyjaźnieni” redaktorzy poinformowali o pi-arowym fakcie.
Sławku Nowaku i Arabski Tomasz wozili się rządową furą (opłacaną przez podatników) całe 150 metrów do knajpy na piwo. Ówczesna rzecznik rządu – p. Liszka, „tłumaczyła”, że pan Nowak miał „chorą nogę” więc go wożono. Tyle, że spylał przed fotografami niczym rącza łania. Zapewne piwo posiada jakieś cudowne właściwości lecznicze. P. Liszka wkrótce potem odeszła. Dlaczego? By nastał Graś.
Afera hazardowa w PO nie była dziełem przypadku. Każdy rozsądny lider, który rzeczywiście chce być propaństwowcem, nie otacza się ludźmi o cmentarno-cepeenowej moralności. Chyba, że takową sam ma. Nie wierzę w żadne zapewnienia o tym, że nie wiedział. Akcje Sekuły w tzw. komisji hazardowej, z przemową do pustych krzeseł, są dowodem na patologiczną chęć ukrywania prawdy przed społeczeństwem. I na nic zdała się cała lekcja z afery hazardowej, doskonale rozegrana przez Rokitę obnażającego bezlitośnie patologie III RP. Tusk o niej nie chciał pamiętać. Jego deklaracje o „powrocie do normalności i moralności w polityce” i „wysokich standardach w PO” okazały się kolejnymi kłamstwami. Kto powiedział „nie płacą mi za mówienie prawdy?”
Dzisiejsza rzeczywistość jedynie potwierdza, że ten człowiek, otoczony gronem sobie podobnych, po prostu nie umie żyć w prawdzie. Kłamstwo w świecie Tuska jest królem – nawet w obliczu faktów bezlitośnie kłamstwo obnażających. I reakcja Tuska mogła być tylko jedna – zastraszanie społeczeństwa. Zastraszanie tych, którzy wreszcie widzą, że nie rządzą nami państwowcy a zorganizowana grupa działająca wspólnie i w porozumieniu. By IM żyło się lepiej. By patologiczny układ, którego są filarem, dalej wyszarpywał coraz to inne kawałki polskiego sukna. Dla własnych korzyści, prywaty, orwellowskiego świata, który wg peowskiej patologii i jej akolitów ma być normalnością. Tyle, że już czują nieuchronny koniec swoich chorych wizji. Już sami plączą się w przysłowiowych zeznaniach. Na pasku „zaprzyjaźnionego” z Tuskiem medium czytałem o 50 tysiącach ludzi na sobotnim Marszu. A ”pan redaktor” w tym samym czasie mówił już tylko o 20 tysiącach. Dziś Kuczyński, niczym pierwszorzędny propagandzista Volkischer Beobachtera „objawiał”, że na marsz ludzi zwożono. Że sami to na pewno by nie przyszli. A w ogóle to jakaś zbieranina była. To ten sam Kuczyński, który „apelował” by dziennikarze mający pisać krytyczne teksty o rządzie czy PO poddali się autocenzurze. Jeśli to nie powrót do bolszewickiego „informowania”, to co? Wiśniewska z GW „z zaniepokojeniem informowała” o „zadymiarzach”. Jak widać patologia jest w stanie dokonać tak dramatycznie ostrych cięć w umysłach, że wzywanie do powrotu mechanizmów, z którymi Kuczyński walczył nakazuje nam przynajmniej zastanowić się czy większość tzw. opozycji demokratycznej tak naprawdę nie chciała żadnych zmian a jedynie udziału w łupach. O to walczył Kuczyński. O to walczyła michnikowszczyzna. „Odpieprzcie się od generała”, „ludzie honoru” i zaproszenie komunistycznego oprawcy do Belwederu to logiczny ciąg zdarzeń.
Straszenie ludzi wojną to nie dziś. To „bałkanizacja”, którą straszył Nadredaktor w czasie gdy była szansa na rzeczywistą lustrację i dekomunizację. Ktoś pamięta? Tusk – Wyliczak własnymi rękami wspomagał patologiczy układ Okrągłego Stołu. A miał szansę rzeczywiście zostać KIMŚ. Wybrał cmentarz i cepeen. Wybrał kłamstwo, zaprzaństwo, patologię. Jaki wódz taka partia.