Kandydata na PREMIERA rządu technicznego
Obejrzałam na TVPinfo konferencję prof. Piotra Glińskiego.
Zacznę od końca:
W studio telewizyjnym po konferencji „dali głos” dziennikarze, wśród których był Cezary Łazarewicz. Z przylepionym mało inteligentnym nieschodzącym z twarzy uśmieszkiem zaczął od słów: „nie ma znaczenia politycznego”- w odniesieniu do wystąpienia Profesora. „Na dzień dobry” próba deprecjacji kogoś, kto nie wpisuje się w nurt „Newsweeka”. Zagrywka nie nowa i parszywa. Właściwie nie było się co spodziewać czegoś innego… Jeszcze przez chwilkę próbowałam wytrzymać Cezarego Gmyza z „Rzeczpospolitej”, który kłamliwie stwierdził, że prof. Piotr Gliński nie odpowiedział na żadne pytanie… Odpowiedział. Odpowiedział na wszystkie pytania, ale nie w sposób, jakiego dziennikarze się spodziewali. To już ich problem; chcieli przerzucić to na p. Glińskiego. Wyłączyłam telewizor – szkoda czasu!
Swoją drogą pytania, które zadawano świadczyły o naiwności zadających: pytanie o to, dlaczego J. Kaczyński wyszedł z konferencji i o to, co w tej sytuacji czuje Profesor; pytanie o skład rządu, który może powstać, nazwiska czy termin powstania tego rządu… Idiotyzmem było pytać o te sprawy na konferencji, na której potencjalny kandydat przedstawia dopiero idee, podstawy budujące przyszłe ewentualne poczynania. Czyż nie?
Postać Profesora i to, co i jak mówił było tak odmienne od PR-owych zagrań Tuska i jemu podległych, że aż miło! Wiele satysfakcji czułam na myśl, że w telewizji pokazano Człowieka, a nie marionetkę ustawioną przez PR-owca. Rzadkość wielka! Komentarze po tym były już tradycyjnie skrajnie tendencyjne, ale…tu poradziłam sobie wyłączając ekran.
Chciałabym, by w sejmie doszły do głów posłów argumenty, a nie dyscyplina partyjna! Przy merytorycznych wypowiedziach prof. P. Glińskiego obecni na Sali sejmowej posłowie winni się poczuć malutcy i dać szansę temu, któremu (tak sądzę) do kostek nie dorośli. Meritum tego, co mówił, kultura, z jaką się wypowiadał, rozwaga, z jaka odpowiadał na idiotycznie zadane pytania…- tego winien się uczyć niejeden, a nie butnie: nie, bo nie!
Co będzie – „obaczym”. Mam jednak NADZIEJĘ!