Po co potrzebny jest senator Stokłosa
07/02/2011
464 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Henryk Tadeusz Stokłosa jest wdzięcznym tematem do rozważań nie tylko natury politycznej, nie tylko obyczajowej, ale także głębszej, powiedzmy sobie takiej trochę literackiej. Jest bowiem pan senator nie tylko zwycięzcą najnowszych wyborów uzupełniających do senatu, ale także człowiekiem symbolem, człowiekiem skałą i człowiekiem orkiestrą inspirującym ludzi jak kraj długi i szeroki. Popularność pana Henryka w rodzinnym powiecie pilskim, w okolicach Złotowa, była zawsze spora i nie miał do tego nic smród unoszący się znad przetwórni, których właścicielem był pan Henryk. Już zespół „Strachy na Lachy” śpiewał przecież – „ważne, że jest żużel i kiełbasy senatora”. Fraza ta pochodzi z niezapomnianej pieśni zaczynającej się od słów „Statek Piła tango”. Jest więc Henryk Stokłosa na dokładkę jeszcze pierwszym senatorem i być może […]
Henryk Tadeusz Stokłosa jest wdzięcznym tematem do rozważań nie tylko natury politycznej, nie tylko obyczajowej, ale także głębszej, powiedzmy sobie takiej trochę literackiej. Jest bowiem pan senator nie tylko zwycięzcą najnowszych wyborów uzupełniających do senatu, ale także człowiekiem symbolem, człowiekiem skałą i człowiekiem orkiestrą inspirującym ludzi jak kraj długi i szeroki. Popularność pana Henryka w rodzinnym powiecie pilskim, w okolicach Złotowa, była zawsze spora i nie miał do tego nic smród unoszący się znad przetwórni, których właścicielem był pan Henryk. Już zespół „Strachy na Lachy” śpiewał przecież – „ważne, że jest żużel i kiełbasy senatora”. Fraza ta pochodzi z niezapomnianej pieśni zaczynającej się od słów „Statek Piła tango”. Jest więc Henryk Stokłosa na dokładkę jeszcze pierwszym senatorem i być może pierwszym politykiem z regionów, który utrwalił się w poezji i sztuce. To kolejny powód, by się nim zajmować.
Najważniejsze w tym całym zamieszaniu wokół pana senatora nie są według mnie JOW-y, nie jest fakt, że był on poszukiwany przez prokuraturę, nie istotne są jego dziwne powiązania polityczne i biznesowe, ani nawet owe śmierdzące przetwórnie. Najważniejsza jest wymowa symboliczna Henryka Tadeusza Stokłosy lub jak kto woli powód jego istnienia i medialnej popularności.
Tak się jakoś złożyło, że pan senator po swoim słynnym zniknięciu w roku 2007, po zatrzymaniu pod Hamburgiem i wpłaceniu 3 milionów złotych kaucji za uchylenie aresztowania, nie spotkał się z jakimś wyjątkowym ostracyzmem w mediach. To prawda, że pan mecenas Ćwiąkalski odmówił jego obrony, mimo że wcześniej chęć taka zadeklarował, ale dla wiodących mediów nie miało to znaczenia. Do niedawna w moim biurku leżał egzemplarz tygodnika „Wysokie Obcasy”, w którym na okładce umieszczono zdjęcie Anny Stokłosy, żony pana senatora, a wewnątrz obszerny wywiad z nią. Utrzymany był ów wywiad z tonacji – żem za morde to wszystko trzymała jak Heńka nie było – przy pełnej rzecz jasna i chyba nawet sprawczej roli autora tekstu. Nie pamiętam kto nim był bo gazetę spaliłem w kominku. Zima przyszła. Artykuł ten i kilka innych wymierzony był oczywiście w działalność CBA, które miało na sumieniu pana Henryka i kilku innych biznesmenów.
Owa chęć pokazania jak to wredni siepacze z CBA niszczą sympatycznych, gospodarnych, prostych w istocie – cóż, że wzbogaconych – ludzi, była siłą, która podniosła falę, na tej zaś z kolei popłynął medialnie pan senator. Płynął, płynął i dopłynął do wyborów uzupełniających, które także są grzbietem fali. Ta zaś ma go donieść do jesiennych wyborów parlamentarnych. I jak przypuszczam doniesie szczęśliwie. Pojawią się znów artykuły opiewające pana Henryka i jego sposoby zarządzania firmą, jego żona stanie się wzorem kobiety zaradnej i silnej, a przyjaciele, którzy nigdy go nie zawiedli będą wychwalać jego zalety w telewizji.
Wszystko to będzie się działo na naszych oczach nie po to bynajmniej, by przekonać wyborców do idei JOW-ów, ale po to by skokietować ważną szalenie grupę ludzi, którzy do wyborów nie chodzą lub chodzą rzadko. Chodzi mi o lemingów z kasą.
Czym charakteryzuje się leming z kasą? Leming z kasą to człowiek, który ciałem i duszą utożsamia się z istotami takimi jak senator Henryk Tadeusz Stokłosa. Leming z kasą to człowiek, który zazdrości Stokłosie, ale mimo tej zazdrości bardzo chciałby być taki jak on. Leming z kasą ma na sumieniu różne grzeszki i sam był przez prokuraturę ścigany, ale to tylko utwierdza go w jego uwielbieniu dla senatora i podobnych mu istot. Leming z kasą nie płaci swoim pracownikom i nie wysyła ich na urlopy, uważa takie postępowanie za zasadne, zgodne z etyką III RP i jego własną wrażliwością. Leming z kasą wie, że wygrywają silni, sprawni i gotowi na wszystko, giną zaś frajerzy. Pan Henryk nie zginął, a do tego został jeszcze senatorem i to leminga z kasą podnieca bardziej niż Jenna Jamesom w swoich najlepszych kreacjach. Dla takich ludzi właśnie tworzy się medialny mit senatora Stokłosy.
Na otwarte potępienie go stać będzie może kilku blogerów, media przyjrzą się postaci pana Henryka z życzliwym zainteresowaniem i rozpocznie się tradycyjne już i znane od dawien dawna opisywactwo, mające na celu całkowite rozmycie postępków senatora i usprawiedliwienie ich wszystkich w oczach czytelników. Nie chodzi tu przecież o sądy i wyroki, ale on ten właśnie wątek literacko-obyczajowy – o narrację, która pozwala dużej grupie ludzi wierzyć, że nie są źli. Pozwala im także wierzyć w to, że mogą się wreszcie ruszyć z kanap, ściągnąć z nich swoje żony i dzieci, a potem wszyscy razem mogą iść do urn i zagłosować. Mają już w końcu swojego kandydata, a on wskaże im innych kandydatów, tak samo wartościowych. Wystarczy, że koło nich stanie.
Przygoda Henryka Stokłosy z polityką zaczyna się więc od nowa. Nie będzie w niej miało znaczenia to, że pan Henryk to jedynie senator, który nie piastuje żadnych ważnych funkcji, ważne będzie to, że skupiają się na nim spojrzenia wielu Polaków, którzy wbijając wzrok w jego niewysoką postać powiedzieć mogą sobie śmiało – oto nasz człowiek. A niektórzy powiedzą sobie wręcz – oto ja. I na siebie samego oddadzą głos.