„Szuja – naomamiał, natruł i nabujał”
Po co? A żebym to ja wiedział. Z tego co widzę i się domyślam, to jest mu to potrzebne do autokreacji. Migalski to typ Narcyza. Brak mu pomysłu na samego siebie i powiela drogę, którą przed nim wielu już poszło.
W wywiadzie z samym sobą – chociaż udaje że to zapis, urojonej, rozmowy z „bardzo znanym publicystą” – tak pisze o sobie:
„Marek, jesteś najbardziej wkurwiającym zjawiskiem w polskiej polityce. Oczywiście, są od ciebie gorsi, głupsi, bardziej chamscy i tak dalej, ale ty jesteś najbardziej denerwujący.”
Dlaczego zakładam, że rozmowa Migalskiego z „bardzo znanym publicystą” jest urojona? A kto chciałby tracić czas na bufona i mitomana? Tym bardziej „bardzo znany publicysta”? Szeregowi blogerzy, choćby tacy jak ja, nawet go nie czytają, tylko od razu wstawiają mu jedną gwiazdkę. Poczytność jego wpisów, w porywach, sięga dwóch setek, podczas gdy szeregowi blogerzy, choćby tacy jak ja, mieli i po tysiąc z hakiem. Ta „poczytność” bierze się też i z tego, że blogerzy wchodzą na jego blog wyłącznie po to żeby mu nawrzucać i kropnąć jedną gwiazdkę🙂
W dalszej części monologu z samym sobą, wcale nie hamletowskim, Migalski pisze:
„Ale Tobie płaci podatnik nie za rozumienie polityki, ale za jej uprawianie.
– I, kurwa, chyba nieźle to robię – zobacz, co zrobiłem w PE! Jak spędziłem te lata. Ale was to nie interesuje, bo polski publicysta rozlicza polskiego polityka jak innego publicystę – z tego, co ten drugi powiedział i napisał, a nie z tego, co zrobił w swoim zakładzie pracy, czyli w parlamencie. Po tych trzech latach najwięcej się dowiedziałem właśnie o mediach i o tym, jak one dają dupy i jak jeszcze gorzej, niż klasa polityczna, spełniają swoje podstawowe zadania wobec społeczeństwa.”
I tu zadałem sobie zasadnicze pytanie, a mianowicie: z czego doktoryzował się Marek Migalski? Nie jest to tajemnicą, że jest politologiem. Poszedłem więc dalej i zadałem sobie pytanie, a czym zajmuje się politologia? Otóż Elektroniczny Słownik Języka Polskiego tak definiuje pojęcie politologia:
politologia‹polítēs- (od gr. polites 'obywatel)’ + -logia› nauk. «wiedza polityczna, nauka zajmująca się problemami dotyczącymi polityki wewnętrznej i polityki międzynarodowej danego kraju oraz zdobywaniem i sprawowaniem władzy w państwie; nauki polityczne»
Czy to nie dziwne, że 43 letni facet, politolog, posiadający od 2001 roku stopień doktora nauk humanistycznych w dziedzinie nauk o polityce, dopiero od 3 lat wie jak w Polsce funkcjonują media? Czy Migalski wyskoczył jak królik z kapelusza dopiero trzy lata temu? Nie. On w polityce jest co najmniej od 2005 roku. W opozycji do PO, bronił w mediach PiS i Prezesa Kaczyńskiego. Aż do Smoleńska. Po przegranych przez Prezesa wyborach na prezydenta, dzięki niemałemu udziałowi jego dzisiejszych kolegów z PJN i SP, napisał „słynny” list do Prezesa, za co został wykluczony z delegacji PiS w Parlamencie Europejskim. Potem było już coraz gorzej, Jątrzył i judził. Donosił w mediach na niedawnych kolegów, na Hofmana, Wiplera…. Świnił się i świnił bez końca. Dawał dupy, raz za razem. Zapowiadał śmierć Prezesa i rozpad PiS-u. Nie ma takiego świństwa, które Migalski odpuściłby w stosunku do swojego Politycznego Promotora. On, do którego Jarosław Kaczyński wyciągnął pomocną dłoń, dając mu jedynkę na liście PiS do Europarlamentu. Nie mam wątpliwości, że Migalski to szuja jakich mało.
Ostatnimi czasy zachowuje się jak Hitler kiedy jego VI armia dostała się w kocioł pod Stalingradem. On też imaginował sobie nieistniejące armie idące z odsieczą Paulusowi. Nie dopuszczał myśli, że przegrał z kretesem. Że to początek upadku. Migalski też oderwał się od rzeczywistości. Co i rusz pisze o szansach PJN na wygrane wybory. Wygrane w sensie, że przekroczą barierę 5%. Nie rozumie, że w grze, do której przebiera nóżkami, karty są dawno rozdane a on jest zaledwie dupkiem żołędnym, pionkiem, zbędnym trybikiem. Żeby zaistnieć choć na chwilę w mediach musi się świnić i raz za razem dawać dupy. Ot taka kurtyzana, która coraz bardziej musi barwić liczko żeby przykryć odrażający klientów szankier.