Czy zdajemy sobie sprawę, że pisząc, dyskutując i komentując na portalach, tworzymy nową gałąź kultury?
Piszemy. Nagle tysiące ludzi, przeróżnych zawodów i pozycji, od polityków po domokrążców zaczęło pisać w internecie. Łączy ich właściwie tylko jedno – posiadanie komputera i dostęp do internetu. No i może jeszcze jedno – chęć wypowiedzenia się, dania swojej opinii.
To zupełnie nowe zjawisko kulturowe, młodziutkie jak osesek, więc jeszcze bez sztywnych ram etyki, porzadku i zwyczajów. To się dopiero tworzy.
Każdy nosi w głowie swoje myśli. Do tej pory dzielił je tylko z najbliższymi: rodziną, wąskim albo szerszym gronem przyjaciół, kolegami z pracy. Był anonimowy, zgubiony w tłumie populacji. Przewrót na miarę kopernikańskiego, ba, twierdzę, że znacznie większy, jakim stał sie internet, to jakby w mrocznym pokoju wreszcie odsunięto zasłony, otwarto okna i drzwi i wpuszczono do srodka świerze powietrze i promienie słońca. Teraz każdy, kto uważa, że ma coś do powiedzenia, może to powiedzieć, nie tylko najbliższym, ale także zupełnie obcym ludziom. To jest zupełnie coś nowego. Kulturalny przełom.
Jesteśmy narodem, w ktorym w dużym stopniu nie ma tradycji na przykład pozdrawiania się całkiem obcych sobie ludzi. No, może za małymi wyjątkami, na górskich ścieżkach, czy na łódkach, na jeziorach. Ciągle bronimy swojej świadomej izolacji i prywatności. W innych krajach jest różnie. Ale pomijając wielkie miasta, ludzie pozdrawiają się, choćby uśmiechem, a czasem krótką wymianą zdań.
Chcę powiedzieć, że nie jesteśmy społeczeństwem zasadniczo otwartym. Bardzo trudno u nas buduje się wspólnotę. Choćby te najważniejsze społecznie – wspólnotę zebrania, pochodu, czy masowej imprezy. I oto dano nam zupełnie nowe narzędzie, nową zabawkę. I dzięki niej mamy się zmienić, stać się otwarci i nauczyć się rozmawiać.
I tu jest kłopot. W przeważającym stopniu my nie potrafimy rozmawiać. Mówić i słuchać. I to wszyscy: mąż z żoną, rodzice z dziećmi, koledzy w pracy. Sztuka rozmawiania zanikła. Pozostała tylko szkieletowa sztuka komunikacji, której zasadniczym aspektem są pytania – ile to mnie będzie kosztowało i co ja będę z tego miał.
Musimy nauczyć się rozmawiać. Ponownie przywrócić rozmowę do poziomu sztuki i stworzyć z niej trwały element kultury.
Jest jeszcze głębszy aspekt tej sprawy: psychologiczny i społeczny. Ludzie się wstydzą werbalizować i wypowiadać swoje myśli. Tak się utarło, że mruk i milczek, robiący poważne miny jest odbierany jako osoba nadzwyczaj mądra, a ten co dużo mówi, odbierany jest z lekką pogardą, jako papla, gaduła. Taki głupi stereotyp jest głęboko zakorzeniony. Twierdzę, że ugruntował się w czasach feudalnych, gdzie parobek miał robić, a nie gadać. Mowa była wóczas zbednym dodatkiem i właściwie przeznaczona tylko do kręgu dworskich salonów. To niestety trwa nadal. Zróbcie uczciwie rachunek sumienia i przypomnijcie sobie, kiedy ostatnio opowiedzieliście bajkę lub jakąś historię swojemu dziecku lub wnukowi. Kiedy siedzieliście z żoną/mężem przy kawie i rozmawialiście o czymś abstrakcyjnym. Prawda? Nie było tego dużo. A mysli w głowie ciągle są, kłębią się i przykro, gdy nie mają ujścia.
Rozmawiajmy więc. Nauczmy się tego.
Internet i blogosfera jest wspaniałym narzędziem, by przełamać tą wielowiekową zmowę milczenia. Po pierwsze – jesteśmy anonimowi. Wprawdzie nie wszędzie, ale tak już się ułożyło, że występujemy pod pseudonimem – nickiem. Nie musimy podawać swojej podobizny, lecz tylko tak zwany awatar – obrazek, jaki nam przyjdzie do głowy. Takie ustawienie pozwala nam pokonać wrodzoną nieśmiałość i wstyd wypowiadania się. W pewnym stopniu jesteśmy anonimowi i liczą się tylko nasze słowa. Oczywiście, przy dłuższej obserwacji danej anonimowej postaci, można o niej, jej charakterze, wadach i zaletach, powiedzieć coś więcej.
Drugim, nie mniej istotnym aspektem, w przełamywaniu barier psychologicznych i społecznych, jest to, że praktycznie zwracamy się do anonimowej publiczności. Nie widzimy twarzy, nie widzimy na nich usmiechu aprobaty, albo usmiechu pobłażania, czy kpiny.
To wszystko pozwala nam sie wypowiadać, werbalizować mysli nieco swobodniej. Mamy tu przełożenie myśl – tekst, słowo pisane. Nieco inna ścieżka jest w przypadku myśl – wypowiedź, słowo mówione. Bywa tak, że ktoś potrafi pięknie przelewać swoje myśli na papier czy klawiaturę, natomiast absolutnie nie potrafi się wypowiadać. Znamy dużo takich przypadków. Bo przy bezpośredniej wypowiedzi nie ma już tego pancerza anonimowości, o czym pisałem powyżej. By to osiągnąć, trzeba niestety znacznie więcej nad sobą pracować.
Stwierdziłem, że blogosfera tworzy nową gałąź kultury. Lecz istotna jest także relacja odwrotna – kultura w blogosferze.
Mamy właściwie takie relacje: wpis/notatka – komentarz – ewentualna dyskusja. Jeżeli notatka jest tylko informacją, dziennikarskim podaniem faktów, to nieodpowiadanie autora na komentarze jest całkiem usprawiedliwione. Po prostu spełnił on swoją „dziennikarską” powinność.
Natomiast, gdy notatka jest wyrazem przemyśleń, to oczywisym się staje, że jest zachętą do dyskusji. Wówczas autor notatki obowiązkowo powinien uczestniczyć w dyskusji. Taka właśnie jest rola kulturalna prawidłowej rozmowy. Wyjaśnianie i przedstawianie opini. Zgadzanie się, albo i nie. Kłótnia nawet.
Widać wyraźnie, że tego jeszcze nie potrafimy. A w antycznej Grecji, były szkoły, które tego wszystkiego uczyły. Było coś takiego, co nazywało się sztuką prowadzenia sporu. Teraz to wszystko zanikło. Gdy brak merytorycznych argumentów to usłyszymy – jesteś głupi i masz wszy. Czy tak mozna prowadzić dyskusję i spór?
A wszystko to dlatego, że oduczyliśmy sie rozmawiać – w naturze i w sieci.
==============================