BIZNES
Like

Plan burzliwego marszu na Warszawę – dzień po

08/09/2013
1295 Wyświetlenia
8 Komentarze
8 minut czytania
Plan burzliwego marszu na Warszawę – dzień po

O tym, że nie po drodze mi z Dudą i Kukizem napisałem w notce Plan burzliwego marszu na Warszawę. Każdy kto chce coś z tej notki zrozumieć powinien jednak tam zajrzeć.

Aby przypomnieć klimat tej notki dopiszę jak się skończył ten historyczny marsz na Warszawę konfederatów barskich pod wodzą Ignacego Skarbka Malczewskiego, przez Jacka Kowalskiego upamiętniony.

0


 

A kiedy byli przy samym mieście

Wyszło nad rzekę Moskalów dwieście,

Moskale wpadli, w dym uderzyli

I pięć tysięcy naszych zabili;

Drugie pięć w rzece się utopiło –

Jakoś tak było, jakoś tak było!

…”

Odsłuchać można tu…

 

Nie w tym rzecz abym strachem był podszyty. Wręcz przeciwnie. Nie wybieram się aby „zdezinsetować wszawą Warszawę”, tylko idę po moje (nasze) pieniądze i szczerze Was na ten marsz zapraszam. Chodzi o nie lada sumkę tylko o 130 mld zł rocznie podstępnie wyciągane nam przez usraelską mafię.

No dobrze: wprowadziliśmy wszystkie zmiany prawne i ustrojowe, odzyskaliśmy suwerenność nad NBP, zaczęła działać strategia kotwiczenia waluty na parytecie gospodarczym i celu inflacyjnym, stopy lichwy od pożyczek spadły z 16 do 4% i co się dzieje. Znowu zaglądamy do tabelki ze strony http://www.nbp.pl/statystyka/pieniezna_i_bankowa/dwn/wst.xls – co mamy:

Wzrasta „optymizm konsumentów”, który łatwo podać w złotówkach biorąc pod uwagę zadłużenie gospodarstw domowych, które wynosi 552 mld zł i zmniejszenie stopy oprocentowania z 16 do 4%. Mamy:

552 mld * (16-4) = 66 mld zł.

Podobnie w przypadku przedsiębiorców mamy:

274 * (16-4) = 32 mld zł.

Ludności pozostaje w kieszeniach 66 mld zł a przedsiębiorcom 32 mld. Można by powiedzieć, że wszyscy powinni być zadowoleni i żyłoby się nam szczęśliwie.

Otóż nic bardziej błędnego.

Obywatele pójdą do sklepu, kupią chińskie tenisówki dla dzieci, bilans handlowy zakołysze naszą złotówka tak, że każdy po raz wtóry zostanie oskubany nawet z wdowiego grosza przez inflację i spadek wartości złotego. Nasi przedsiębiorcy nie będą w stanie stanąć do konkurencji i nie zapewnią nam właściwego „parytetu gospodarczego” zdolnego do obronienia waluty. Te 32 mld zł w kieszeniach przedsiębiorców, to będzie mała kropla w morzu potrzeb.

Do osiągnięcia optymizmu inwestycyjnego droga daleka. Przedsiębiorcy najpierw musieliby pokonać dwie przeszkody:

  1. Zadłużenie w bankach przekraczające o 87 mld zł kwoty depozytów.
  2. Zaległości płatnicze przedsiębiorców wobec państwa, które kształtują się na poziomie 60 mld zł (dane za 2011r)1
  3. Zaległości płatnicze wobec kontrahentów biznesowych (zadłużenia komornicze), które szacuje się na 32 mld zł (dane za 2011r)2

Zatem do pojawienia się optymizmu inwestycyjnego (mierzonego chęcią do inwestowania i zatrudniania ludzi) brakuje nam:

60 (zal. budżetowe) + 32 (zal. płatnicze) – 32 (zmniejszenie odsetek)= 60 mld zł.

są to kwoty dla wariantu minimalnego. Nie uwzględniają bowiem faktu, że zwykle nigdzie nie finansuje się ryzykownych inwestycji związanych z komercjalizacją wynalazków na kredyt. Jeśli zatem nie chcemy naszego zwycięstwa świętować na kupie gruzów to te niezbędne pieniądze muszą być znalezione w rubrykach cytowanego wcześniej sprawozdania NBP. Co ciekawe. One tam są. Gdzie ich szukać:

1.Legalizacja emisji dokonanej w trybie rezerwy cząstkowej.

Otóż jak popatrzycie na sprawozdanie MBP „Podaż pieniądza M3 i czynniki jego kreacji”3 zobaczycie, że banki pożyczyły o 254 mld zł więcej niż wynoszą depozyty. Są to pieniądze „wyczarowane na pstryknięcie palca”. Jednak pożyczkobiorcy wpłacają pieniądze realne, które bankowcy sobie przywłaszczają. Należy przerwać ten bandycki proceder. Co więcej: dokładnie wiadomo który bank ile „wykreował”. Biorąc pod uwagę, że rocznie budżet państwa odzyskiwałby 10 % tej kwoty to byłoby to:

254 * 10% = 25 mld zł

Kwota ta mogłaby być powiększona gdyby polskie banki przejęły pożyczki Polaków masowo zaciągane w bankach Szwajcarskich.

2. Upłynnienie bazy monetarnej.

Na bazę monetarna (która jest taką pozostałością po pieniądzu kruszcowym) składają się głównie rezerwy złota, rezerwy dewizowe i papiery skarbowe innych państw. Te walory powinny być upłynnione do poziomu, który byłby zdolny odeprzeć „atak na walutę” i gwarantowałby regulowanie bieżących transakcji walutowych. Aktywa zagraniczne netto wynoszą 157 mld zł co w przeliczeniu na Euro wynosi 37 mld Euro. Jest to źródło kolejnego dokapitalizowania gospodarki.

My potrzebujemy 35 mld zł.

Jeszcze sporo zostanie na inne cele.

 

No i teraz mamy problem: w jaki sposób tymi dodatkowymi 60 miliardami zł wstępnie dokapitalizować naszą gospodarkę? Każdy na ten temat może mieć inne zdanie. Chodzi jednak o to aby podjąć jakąś decyzję. Każda decyzja będzie lepsza niż jej brak.

Aby spełnić postulat sprawiedliwości społecznej należałoby oczekiwać rozwiązania mającego atrybut powszechności lub zbliżonego do powszechności. Co więcej. Muszą być to twarde pieniądze inwestycyjne niemożliwe do skonsumowania. W tym celu proponuje się przeznaczyć wyżej wymienione kwoty na dokapitalizowanie pracowniczego majątku produkcyjnego w spółkach właścicielsko-pracowniczych. Więcej na ten temat tu: http://www.ligapolit.pl/posts/4Wiedz jedno: przedsiębiorstwa musiałyby radykalnie zerwać z konfliktowym modelem stosunków przemysłowych skłaniając się do „unii kapitału i pracy”. W sensie technicznym powinny założyć urządzenia księgowe do rejestrowania i kontroli kwot tego majątku na indywidualnych kontach pracowniczych.

Jeśli ciśnie ci się Czytelniku sugestia co do kolejności wprowadzenia reform to jest to sugestia prawdziwa. Najpierw musimy zreformować ustrój gospodarczy spetryfikowany w kodeksie spółek handlowych, który tkwi w rozwiązaniach osiemnastowiecznych, abyśmy dysponowali przedsiębiorstwami „pracującymi z pasją”. Później dopiero możemy reformować architekturę finansową.

Pamiętaj.

Na naszych oczach definitywnie kończy się era pieniądza światowego którym był pieniądz światowy lub pieniądz architekturze przyjętej w Bretton Woods. Rozpoczyna się era walut narodowych. Euro to tylko chwilowa recydywa.

W erze pieniądza kruszcowego nikt nie mówił o jakimś „ataku na walutę”. Był to temat kompletnie nie znany. W dobie pieniądza fiducjarnego to przedsiębiorstwa mają stać się tymi lotniskowcami zdolnymi stanąć do obrony waluty. Muszą to być przedsiębiorstwa o innej koncepcji biznesowej.

Zapytacie: a co z bankami?

Ustanawiając poziom lichwy na poziomie jednej obecnej stopy lombardowej uczynimy nasze banki instytucjami działającymi na zasadzie „non profit”. Każdy zatem bank, który nie będzie przynosił właścicielowi zysku będzie przez niego sprzedany za bezcen. Wykupimy je.

0

nikander

Bardziej pragmatyczne niz rewolucyjne mysla wojowanie.

289 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758