PiS wskazuje na największą swoją słabość. Kret czy kretyn?
02/10/2012
558 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Zamieszanie z prof. Glińskim ujawni po raz kolejny największą słabość PiS: niezdolność do zwyciężania.
I dlatego, z tego właśnie punktu widzenia, jest katastrofą wizerunkową. Ktoś, kto podpowiedział to prezesowi tan pomysł, jest albo kretem, albo kretynem.
Wskazanie prof. Glińskiego na premiera ma kilka zalet – skupia na PiS uwagę mediów, spycha PO do defensywy, pokazuje, że wokół Kaczyńskiego gromadzą się sensowni i wartościowi ludzie ze świata nauki. Ma też jednak kilka wad, z których największą jest ta, że cała operacja pokaże po raz kolejny, iż PiS nie jest w stanie zwyciężać i że nigdy nie pokona PO. Bo co jest największym problemem Kaczyńskiego? Nie to, że nie jest patriotą, że nie ma programu, że jest idiotą czy zdrajcą. Jego największym kłopotem jest to, że coraz bardziej znacząca część jego wyborców przestaje powoli dostrzegać w nim kogoś, kto jest zdolny do zwycięstw i do pokonania PO. Coraz więcej natomiast wyborców zaczyna powątpiewać w to, czy będzie on kiedyś miał okazję do tego, by realizować swój niegłupi przecież program. Na to wszak gra Solidarna Polska -pokazuje, że samo PiS, z jednym liderem, nie jest zdolne do pokonania Tuska.
Kaczyński przegrał sześć wyborów pod rząd. I to wzmacnia wśród jego elektoratu poczucie, że on już nie jest zdolny do wiktorii parlamentarnej. I co w tej sytuacji robi lider PiS? Funduje sobie quasi – wybory, specyficzny test na swoja skuteczność. I od samego początku wszyscy wiedzą, że rozgrywkę tę przegra. Jak inaczej, niż zupełną niefrasobliwością, można to nazwać? Przecież cała historia skończy się już wkrótce dobitną wygraną Platformy i kolejną klęską PiS. Czy o to powinno chodzić komuś, kogo największym problemem jest właśnie to, że wyborcy widzą w nim luzera, osobę niezdolną do zwycięstwa? To klasyczny samobój.
Po co więc Kaczyński wpakował się w całą hecę? Przecież nie jest wariatem. Moja teza jest następująca – ktoś go w nią wpakował. Albo zapewniał, że to będzie super pomysł nawet jeśli votum się nie uda, bo i tak będzie to dobry ruch wizerunkowy, albo przekonał go, że jednak jest szansa na to, żeby część posłów PO zagłosowała za kandydaturą kogoś takiego, jak Gliński. Tak czy inaczej, ten ktoś naprowadził prezesa na minę i spektakularnie do na niej wysadził. Na miejscu Kaczyńskiego spróbowałbym dokładnie przypomnieć sobie, kto pierwszy zasuflował mu pomysł z konstruktywnym votum nieufności. Bo osoba ta to albo kret, albo kretyn.