Po raz kolejny posłowie Prawa i Sprawiedliwości musieli przełknąć przysłowiową żabę z „importu krajowego”. Nie było łatwo, ale partia każe, to żołnierze szeregowi i korpus podoficerski i oficerski słucha wodza.
Historia z żabą dotyczy pierwszego miejsca w obu podkarpackich okręgach wyborczych. W przypadku pierwszego miejsca w okręgu nr 23 Komitet Polityczny PiS „jedynkę” dał prof. Józefinie Hrynkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego, a w okręgu 22 na drugim miejscu umocowano prof. Waldemara Parucha – doradcę PiS. To rozdanie kart pokazuje, że centrala PiS nie liczy się ze zdaniem posłów z Podkarpacia, a jedynie może trochę z wicemarszałkiem Kuchcińskim, bo ten obronił swoje pierwsze miejsce na liście.
Darzę posłów PiS wielką sympatią. Ze względu na ową relację zaprzyjaźnienia przedstawiam drugą wersję historii „jedynki” w okręgu rzeszowskim – tzw. lekkostrawną. Zaistniałą sytuację można wytłumaczyć także faktem, łagodzącym klimat polityczny w PiS na Podkarpaciu, a raczej próbą pogodzenia zwaśnionych obozów posła Ożoga i posła dr Andrzeja Szlachty oraz kręgów byłej wojewody podkarpackiej i radnej Sejmiku Podkarpackiego Ewy Draus. Kilka tygodni temu centrala PiS próbowała namówić do kandydowania znaną profesor – socjolog, ale rozmowy nie przyniosły skutku. Wówczas zaproponowano „jedynkę” prof. Józefinie Hrynkiewicz, a ta z ochotą przyjęła. Uczyniła to na prośbę wicemarszałka Kuchcińskiego, który zaangażował profesor do formowania Ruchu Kobiet na Rzecz Życia Publicznego. Spotkanie założycielskie miało miejsce w Łopuszce Małej (30 lipca). Obszernie pisała o tym „Gazeta Parlamentarna”. Jest to po części sensowne, bo podobne rozwiązanie znaleziono przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Wówczas łagodzącym i obniżającym ciśnienie był obecny poseł do PE Tomasz Poręba. W centrali PiS tłumaczono mi to jeszcze po innemu, jak mawiają za nasza wschodnią granicą. Ale to zostawiam na inny materiał.
A tak jeszcze na marginesie miejsc na listach wyborczych, to czekam na wytłumaczenia "Gazety Wyborczej" dotyczące idiotycznych tekstów na temat Pani Ewy Draus i całej rozdmuchanej socjotechnicznej rozgrywki z "jedynką" w roli głównej. Było to celowe działanie na zlecenie pewnych osób, aby uśpić uwagę Pani Draus. Już nie pamiętam, ale to chyba było w poniedziałek lub we wtorek (w ubiegłym tygodniu), kiedy to Pani Krystyna Wróblewska przyleciała na Komitet Miejski PiS z informacją, że "jedynką" PiS w okręgu rzeszowskim będzie Kobieta, ale nie podała nazwiska. I nagle do mediów przedostaje się informacja, że tą "Kobietą" ma być Pani Ewa Draus. Czyż nie był to zabieg socjotechniczny autorstwa medialnego socjologa (nazwisko znane autorowi komentarza i Gazecie Wyborczej)?. Jego celem było uśpienie Pani Draus! Pytanie, kto za tym stoi? Mam swoje typy, ale ciekawi mnie, dlaczego źródłem informacji jest Pani Wróblewska. Byłoby dobrze, aby Pani Bujara napisała tekst o poczynaniach Pani Wróblewskiej. Służę informacją… A tak na marginesie, warto zająć się karierą Pani Wróblewskiej. Jak została szefową PCEN? Służę odpowiedzią na owe pytanie. To byłby dobry materiał…A ciekawią mnie też stawki dziennikarzy "Gazety w Rzeszowie" za napisanie odpowiedniego tekstu z określoną treścią. Tylko niech mi nikt nie mówi o obiektywizmie "Gazety Wyborczej". Już z tego wyrosłem moi drodzy koledzy dziennikarze.
Do spotkania w kolejnym felietonie. Zapraszam do dyskusji.
Doktor socjologii, dziennikarz, niezależny publicysta. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Zainteresowania: polityka wschodnia (Ukraina, Rosja, Białoruś), Francja, Polonia świata, poezja, problematyka społeczna, współczesna rodzina, problematyka regionalna