PIS – leniwe „święte krowy”
05/05/2011
418 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
Inteligentni, szlachetni, patriotyczni… „Ino łoni nie kcom kcieć”… Kto? Funkcjonariusze Prawa i Sprawiedliwości.
Po dyskusji która przetoczyła się na "prawicowych" portalach jedna rzecz wydaje się pewna. Prawo i Sprawiedliwość ma wspaniałych, zaangażowanych, bezinteresownych zwolenników. Wiernych fanów, którzy kochają swoją partię (i jej gnuśnych polityków) bezwarunkowo…
Nie wymagają niczego, bo wymaganie czegokolwiek od wielbionych mężów stanu byłoby myślozbrodnią ("wiadomo, że nasi robią wszystko co się da, a może i znacznie więcej"). Dlatego na "prawicy" nie zmieni się nic. PiS, bez jakiegokolwiek wysiłku, pozostanie najsilniejszą partia opozycyjną. Jedyną "prawicową" partią w parlamencie.
Kochaną przez elektorat, zagłaskiwaną na śmierć, polityczną "świętą krową"….
Dlaczego działacze PIS nie będą rządzić? Bo im się nie chce. Nawet nie próbują zawalczyć o przejęcie władzy. Cieszą się tym co mają. Miejsca w ławach opozycji dają komfort. Brak większości parlamentarnej usprawiedliwia nieróbstwo (przecież nic nie da się zrobić!). Miłość fanów rozgrzewa serca politycznych leniuszków. Cokowleik zrobią, cokolwiek powiedzą i tak będą wielbieni… Pieniądze (nie tak wielkie jak dla rządzących, ale…) wystarczające do przeżycia. I czym tu się przejmować? Podobno trzeba czekać, bo kiedyś sympatie połeczne się zmienią, wtedy dopiero przyjdzie czas, zeby się martwić o Polskę…
W tym samym czasie politycy PO pracowicie zatapiają nasz kraj…
W ubiegłym roku kilkakrotnie próbowałem pomóc partii leniuszków… Napisałem nawet list z pewnymi sugestiami dla Szefa Partii:
Rada dla Jarosława Kaczyńskiego i działaczy PIS
(tekst z 17.09.2010) Dziś w "Radiowej Trójce" Michał Karnowski rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim.
Najbardziej zainteresował mnie pewien mało efektowny wątek. "Dlaczego nie słychać w mediach głosu opozycji domagającej się ratowania Polski przed finansową katastrofą?".
Sytuacja jest kuriozalna. Nadchodzi katastrofa, a ministrowie mają luzik. Spokojnie zwiększają wydatki, zatrudniają coraz to nowych urzędników, wymyślają coraz to nowe podatki, bzdurzą o zielonych wyspach i wzroście PKB… Nie przejmują się długiem publicznym. Z uśmiechem czekają aż okręt zatonie.
W tym czasie medialne wypowiedzi zawodników z Prawa i Sprawiedliwości dotyczą na przemian jakiegoś posła PO z Lublina, krzyża przed Pałacem, katastrofy pod Smoleńskiem, wewnętrznych konfliktów w PiS, listów otwartych, wywiadów z wiernymi i niewiernymi partii, układu sił w partii…
Jarosław Kaczyński stwierdził, że taki zestaw tematów narzucany jest przez media, które pomijają wypowiedzi polityków PIS na temat konieczności ratowania Polski przed finansową katastrofą…
Pewnie tak właśnie jest. Medialni profesjonaliści skrupulatnie wykonują swoje zadania. Odwracają uwagę od najważniejszych spraw, tworzą "fakty medialne", dorzucają do piecyka z emocjami, manipulują, prowokują…
Tak jest od lat. Tyle, że teraz sytuacja jest wyjątkowa… Jeśli dla funkcjonariuszy i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości Polska jest najważniejsza, to nie powinni spokojnie przyglądać się jak rząd zadłuża Kraj w tempie 100 miliardów złotych rocznie!
Rząd w porozumieniu z mediami ucieka w marketing polityczny. Czy jest na to jakaś recepta? Sposób na przymuszenie marketingowców do skoncentrowania się na rzeczywistych problemach? Jest, ale wymaga to wspólnego wysiłku, uporu i odporności na prowokacje.
Panie Prezesie, mediom trzeba konsekwenctnie skracać pole gry. A polityków rządowej partii systematycznie przywoływać do porządku. Poniżej elementarny przykład.
Przy WSZYSTKICH dyskusjach w mediach warto mówić dziennikarzom:
"Przepraszam panie Redaktorze, że Panu przerwę… Miło, że rozmawiamy o problemach naszej partii, ale ten program trwa już godzinę, a w tym czasie dług Polski wzrósł o ponad 10 milionów złotych. Może warto w tym miejscu przerwać program i zapytać ministra finansów (teraz przykładowe, delikatne pytanie…):
"NA CO CZEKASZ BYDLAKU???"
Nie upieram się, że pytanie musi brzmieć dokładnie tak… Chodzi o sens, a nie formę.
Coś na kształt zawołania "Na co czekasz, bydlaku???" powinno budzić ministra finansów każdego dnia.
Dlaczego akurat "bydlaku"?
Bo politycy są jak krowy. Bez naszej troskliwej opieki zawsze wlezą w szkodę.
Innym razem, na długo przed odejściem z parti tzw. "liberałów" radziłem w jaki sposób wydostać się z pułapki braku zdoności koalicyjnej". Niestety… nikomu nie chciało się przeprowadzic tej operacji, a partyjni liberałowie końcu odeszli sami…
PiS ma problem (jeśli rzeczywiście chce rządzić)
(notka z 17.07.2010) Z punktu widzenia Prawa i Sprawiedliwości, wybory prezydenckie zakończyły się wynikiem… najlepszym z możliwych. Nieporadny kandydat PO, Bronisław Komorowski wygrał.
Wbrew zapowiedziom, w drugiej turze. Z przewagą tak małą, że aż zachęcającą konkurentów do myśli o przejęciu władzy po najbliższych wyborach parlamentarnych. PiS powinien już przymierzać się do podziału rządowych stanowisk? Aż tak różowo nie jest…
Głównym źródłem nadziei PiS jest słabość Platformy. Najlepsze czasy partii Donalda Tuska minęły. Młodzi wykształceni z wieklch miast nie są już tymi zaślepionymi fanami Donalda Tuska sprzed 3 lat. Nawet ze wsparciem Kwaśniewskiego i Cimoszewicza wynik Platformy jest kiepściutki. Młodzi w większości popierają PO. W większości jeszcze raz poszli zagłosować, ale już bez dawnego ognia. Za rok najpewniej wystygną jeszcze bardziej.
Trudno sobie wyobrazić, jak rząd PO "wspierany" przez prezydenta PO móglby uniknąć kompromitacji. Nawet gdyby nowy prezydent nie odzywał się do czasu wyborów parlamanetarnych, to i tak Jego wygrana jest dla PO niekorzystna. Przez wygraną Komorowskiego rząd utracił alibi dla braku realizacji obietnic.
Dług państwa galopuje, deficyt budżetowy na rekordowym poziomie, a po kampanii zostały niezrealizowane obietnice warte kolejnych kilkadziesiąt miliardów złotych. Co najgorsze, wokół partii gromadzi się grupka centrolewicowców gotowych w każdej chwili stworzyć nową, "bardziej postępową platformę", nieobciążoną starymi obietnicami. Sam Janusz Palikot ma podobno poparcie 10 milionów wyborców. A Olechowski, Wajda, Mazowiecki, Kwaśniewski, CImoszewicz, Borowski, Rosati…? PO takim ataku, potężnej PO w obecnej postaci nie dałoby się uratować.
Jednak czasu na budowę struktur zostalo niewiele. Przy założeniu, że zmian organizacyjnych na politycznej scenie nie będzie… PO ma znacznie większe szanse na stworzenie przyszlego rządu niż PiS. A to ze względu na większą "zdolność koalicyjną". Poza PO i PIS, w nowym sejmie znajdzie się SLD. Być może silniejszy niż dotąd. Choćby Jarosław Kaczyńśki wychwalał rządy Edwarda Gierka przy okazji kazego wystąpienia w mediach, lewicowy elektorat i tak nie przełknie pomysłu na wspólne rządy z "faszystami".
PiS może wejść w koalicję z PO :))) lub… z nieistniejącym na razie, koalicjantem z prawej strony.
W polskim społeczeństwie panuje demokratyczna równowaga. Oprócz "partii postępu" (SLD), "partii umiarkowanego postępu" (PO), "partii umiarkowanego wstecznictwa" (PiS), swoich licznych zwolenników znalazła by także "partia wstecznictwa"! Tyle, że ta ostatnia siła nie ma odpowiednich struktur.
Wbrew pozorom, dla PiS jest to problem. Taka sytuacja powoduje, że jego wynik wyborczy będzie zawyżony (częsć prawicowców z braku "wsteczników" zagłosuje na "umiarkowanych wsteczników", inni stwierdzą, że nie ma na kogo głosować) i pozycja partii w parlamencie jest silniejsza. Tyle, że uniemożliwia to przejęcie rządów! Jeśli politycy PiS nie zadowalają się rolą silnej opozycji, jeśli myślą o stworzeniu rządu, to potrzebują konkurencji na prawicy! Być może korzystny dla nich byłby nawet podział partii!
Gołym okiem widać, że PiS nie da rady zagospodarować calego elektoratu od skrajnych wsteczników do lewej strony centrum. Nie można w kazdej sprawie być "za a nawet przeciw". Podsumowując:
Połączenie antykomunistów z wielbicielami Gierka to misja skazana na porażkę. Miotanie się na przemian od zwolenników aborcji, do sluchaczy Radia Maryja spowoduje jedynie utratę wiarygodności PiS i obniżenie frekwencji wyborczej wśród prawicowców.
Jedynym rozwiązaniem jest przesunięcie partii do centrum (w walce o ten elektorat piękna ostatnimi czasy, pani Kluzik-Rostkowska ma szansę pokonać plastikowego pana Nowaka) i stworzenie miejsca dla koalicjanta po prawej stronie.
Kontrolowany podział partii (ustalenia z Jarosławem Kaczyńskim, którzy żołnierze przechodzą na odcinek "wsteczników") moze dać podwójną korzyść (w dużym uproszczeniu!):
1) Bez prawicowego balastu siły centrowe lepiej poradzą sobie w walce o głosy "młodych, wykształconych" (a może nawet i feministek!) i zupełnie zepchną bezideowe PO na teren lewicy i "partii ludzi rozumnych".
2) Prawicowcy karnie pomaszerują na wybory aby poprzeć, pozbawioną internacjonalistów i aborcjuszy, "nareszcie prawdziwie prawicową partię".
Działacze PiS chcą rządzić, czy zadowala ich rola "silnej opozycji"?
Stare pytania są ciągle aktualne. Czy leniuszków z PiS zadowala rola "silnej opozycji"?
Aktualna liczba uczestników "Gulaszowego Czwartku" zarejestrowanych na Facebooku: 385
(Facebookowcy! Dopisujcie się! I zapraszajcie znajomych!)