Jesteśmy w sytuacji rodziny, która zapożyczyła się na huczne wesele w nadziei, że prezenty zrekompensują poniesione wydatki.
Długo zastanawiałam się co mi przypomina stadion zwany narodowym. Ktoś mi podpowiedział- gigantyczny, biurowy, plstikowy kosz do śmieci. Uważałam przez dłuższy czas (słowo daję, że nie zmyślam), że biało czerwone szmaty otaczające stadion, to folie budowlane, które mają chronić pracowników przed wiatrem i że znikną po zakończeniu budowy.
Starsi ludzie pamiętają czasy, gdy cały naród budował swoją stolicę. Do Warszawy jechały wozy z cegłą z rozbieranych poniemieckich dworów i pałaców. Pod Pałac Kultury zwany przez Kisiela „ ruską Grecją”, sowiecki prezent zbudowany za nasze własne pieniądze, pomnik głupoty, serwilizmu i złego smaku, wyburzono całe kwartały domów przy ulicach Złotej i Bagno. Właściciele tych gruntów i domów do dziś na ogół nie doczekali się odszkodowań. Sowieckie monstrum architektoniczne, funkcjonujące (niestety) jako logo stolicy, uzyskawszy niedawno status zabytku, po wiek wieków będzie górowało nad Warszawą przypominając jak łatwo można pokonać „miasto niepokonane”.
Ofiarą gierkowskiej piramidy jaką był Dworzec Centralny ( a właściwie ofiarą nigdy nie powstałego dworcowego parkingu na rogu Alej Jerozolimskich i Jana Pawła II), stała się w latach 70 tych, najpiękniejsza warszawska kamienica. Znajomy historyk sztuki wynosił w plecaku, zebrane na śmietniku fragmenty, porozbijanych przez dzielnych budowniczych wspaniałych secesyjnych pieców, aby w geście niemej rozpaczy wieszać je na ścianach swego domku w Józefowie.
Ziemię zabierano również pod 1000 szkół na tysiąclecie, pod szpitale zamiast których ( jak w Legionowie ) powstawały często wille prominentów, pod osiedla mieszkaniowe. Ofiarami komunistycznych planów, obok „burżujów” i „obszarników”, stawali się zwykli biedni ludzie.
Ofiarami zapory w Czorsztynie zwanej powszechnie pomnikiem głupoty komuny stali się mieszkańcy zalanych terenów, na przykład przeniesionej przymusowo wsi Maniowy.
Ofiarami budowy „wielkiej rury”, całkiem niedawno stali się liczni właściciele wywłaszczanych pod jej budowę gospodarstw. Dysponuję filmem pokazującym jak funkcjonariusze pewnego wojewody biją ciężarną kobietę usiłującą nie wpuścić spychaczy do swego sadu.
Doczekaliśmy się wreszcie przywrócenia świętego prawa własności ( choć często, jest to niestety święte prawo własności ukradzionej). Okazuje się jednak, że „szybkie ścieżki legislacyjne” mogą nas łatwo tej własności pozbawić.
W Ameryce najlepszą inwestycją był zawsze zakup gruntów, przez które miała przebiegać linia kolejowa. Towarzystwo budowy kolei musiało odkupić ziemię po żądanej przez właściciela cenie, a zdobyty w ten sposób „spekulacyjny” kapitał stawał się zaczątkiem niejednej fortuny. W Polsce posiadanie ziemi czy nieruchomości w pobliżu planowanej inwestycji oznacza, że zostanie ona ( oczywiście w imię interesów ogółu) za grosze odebrana, a potem być może powstanie na niej parking albo osiedle dla prominentów, albo coś równie ważnego i niezbędnego.
Uświadommy sobie, że piramidy socjalizmu, które miały być ozdobą i świadectwem potęgi kraju, są teraz dyskretnie rozbierane. Dworzec Centralny podzieli być może los Supersamu, Skoczni Warszawskiej czy Stadionu Dziesięciolecia.
Zastanówmy się, jaki los czeka za kilka lat obiekty budowane wyłącznie na użytek mistrzostw Euro 2012 i czy naprawdę warto było w nie inwestować. Jesteśmy w sytuacji rodziny, która zapożyczyła się na huczne wesele w nadziei, że prezenty zrekompensują poniesione wydatki. Tymczasem goście zamiast pieniędzy dają kwiatki, chętnie jedzą , piją i balują, a rodzina zostaje z potłuczonymi kieliszkami, połamanymi krzesłami i ogromnymi długami.