– Boję się – oznajmiła mama Łukaszka.
– I bardzo dobrze – zgodził się tata Łukaszka.
– Boję się – oznajmiła mama Łukaszka.
– I bardzo dobrze – zgodził się tata Łukaszka. – Przestępczość wśród młodocianych…
– Nie chodzi mi o jakąś durną przestępczość! – fuknęła mama. – Czego innego się boję!
– Każdy się boi czego innego – zgodziła się babcia. – Ja na ten przykład, jak widzę, że moja wnuczka zabiera się do gotowania, to ogarnia mnie takie przerażenie, że…
Babcia urwała, bo do pokoju wszedł oflagowany dziadek. Miał białoczerwoną opaskę na każdej ręce, marynarkę z napisem na plecach "Kto nie z nami, ten zdrajca", a pod nią t-shirt z samolotem.
– Widzicie to? – jęknęła mama. – Ledwo wszedł to nas podzielił. Tego się boję! Tego się właśnie boję!
– Ach bo dzisiaj ta rocznica… – przypomniała sobie babcia.
– Jaka rocznica? – spytała zaciekawiona siostra Łukaszka.
– Katastrofy Smoleńskiej – wyjaśnił sucho dziadek. – Polacy lecieli do Katynia na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej…
– To ile było tych zbrodni? – pogubiła się siostra.
– Najpierw Rosjanie w tysiąć dziewięćset czterdziestym zabili polskich oficerów… – zaczął dziadek, ale przerwała mu babcia, że tablica pamiątkowa w tym miejscu uzgodniona przez władze obu krajów mówi zupełnie co innego.
– Która tablica? – spytał tata Łukaszka. – Bo oni co roku zmieniają ją na inną. Ostatnio było zdaje się, że zrobili to niemieccy wypędzeni w samoobronie…
– Do końca życia ten dzień będzie żałobny – snuła kasandryczne wizje mama Łukaszka. – Ludzie będą się bić pod krzyżem i wybijać sobie zęby zniczami! Co za wstyd!
– Powiedz mi moja droga – zaczął się gotować dziadek – o co ci właściwie chodzi?
– O tą ostentację! O to narzucanie się! No zobacz tylko to! – i mama włączyła najlepszą telewizję. Obraz był czarnobiały, pokazywano rozbity w lesie samolot. – To przez tych, co narzucają żałobę!
– Chyba mi nie powiesz, że ja kazałem szefowi najlepszej telewizji puszczać coś takiego – rzekł z ironią dziadek.
– No i to nieustanne nawoływanie o pomnik! – kontynuowała mama. – I za co to? Powinno być za zasługi a nie za to że ktoś zginął! Czy gdyby zginął Łukasz, też byście chcieli wystawić mu pomnik?
– Też – odparła sucho babcia. – Na cmentarzu.
– Na cmentarzu, a nie na ulicy! A ja mówię o prezydencie!
– Mówiłaś o Łukaszu – przypomniał tata i usłyszał, że jest elementem ciemnogrodu jątrzącym słusznie niezabliźnione rany.
– Prezydent powinien mieć pomnik tylko za to, co zrobił – oświadczyła uroczyście mama Łukaszka.
– Narutowicz sześć dni był prezydentem, a… – wtrącił dziadek ale o dziwo przerwała mu siostra Łukaszka:
– Nie kłóćmy się, dobrze? Wywalczmy jakiś kompres.
– Kompromis – poprawił ją zgryźliwie dziadek. – Ustalmy stanowiska. Ja chcę, żeby rocznicę obchodzić.
– Ja chcę, żeby nie obchodzić – replikowała mama.
– No, to co wy na to? – zapytał zaciekawiony tata Łukaszka i upił łyk herbaty. – Młodzież! Niech młodzież się wypowie.
– E… No… Trzeba by zobaczyć kogo jest więcej… – zaczęła ostrożnie siostra Łukaszka.
– Nas – odparli jednocześnie mama i dziadek.
– E… E… – i siostra Łukaszka się zawiesiła.
– No, Łukasz, a ty? – spytał tata swojego syna studiującego pilnie program tv.
– Ja bym to podzielił… – rzekł wolno Łukaszek nie odrywając wzroku od druku. – W jednym miejscu był zrobił imprezę dla tych co chcą rocznicy, a w drugim miejscu dla tych, co nie chcą rocznicy.
– A jak ktoś, kto nie chce świętować, pójdzie tam? – spytała mama.
– To znaczy, że jest idiotą…
Wybuchła straszna awantura. Mama krzyczała, że nie rozumie, jak jej jedyny syn mógł wyrosnąć na nietolerancyjnego antysemitę.
– Jak to: jedyny? A ja? – nachmurzyła się siostra.
– Ty jesteś córką – przypomniał jej tata Łukaszka.
– Jak ktoś celowo idzie na coś czemu jest przeciw, to jest idiotą – upierał się Łukaszek. – Jak ktoś chce siku to idzie do kibla a nie na balkon. Jak ktoś chce rosół, to nie zamawia grzybowej. Jak ktoś nie lubi disco, to nie idzie na koncert disco. Jak ktoś tak robi to jest idiotą…
– Tak ci łatwo oceniać innych! – krzyczała wzburzona mama Łukaszka. – A wziąłeś pod uwagę, że ta twoja godna pożałowania impreza rocznicowa nie odbywała się w szczerym polu! Przecież tam mogą mieszkać ludzie, którzy sobie tego nie życzą! I co oni mają zrobić?! Zgodzić się!?
– Tak, bo inaczej będą nietolerancyjnym antysemitą – Łukaszek prawie połamał sobie język.
– A właśnie, że nie! Widzisz, jak ty nic nie rozumiesz ze świata, który cię otacza! Kompromis polega na tym, że nie należy spotkać się w pół drogi!
– Pierwsze słyszę! – zdumiał się tata Łukaszka.
– Mądry kompromis polega na tym, że jeśli jedni czegoś chcą, a drudzy tego nie chcą, to trzeba sprawdzić co jest lepsze i wybrać jedno z dwóch! A nie jakieś połowiczne rozwiązania! Czyli jak ma być demonstracja jątrząca i dzieląca Polaków lub ma jej nie być, to mądry kompromis polega na tym, żeby jej nie było! Rozumiecie wreszcie?
– Kto decyduje co jest słuszne? – spytał Łukaszek.
– Redaktor naczelny "Wiodącego Tytułu Prasowego" – rzucił dziadek i spojrzał wyzywająco mamie w oczy. Mama to wytrzymała i zaapelowała:
– Nie świętujmy! Bądźmy razem!
– Ale ja chcę świętować – upierał się dziadek.
– A więc dziadek nie chce być razem! – zawołała rozpaczliwie mama Łukaszka.
– Ty faktycznie jesteś jedynym synem! – zawołała nagle siostra Łukaszka do swojego brata. – Bo ja jestem przecież córką!
– O rrranyyyy… – jęknęli Hiobowscy.
– Nie kłóćmy się tak – rzekła pojednawczo babcia. – Gdybyśmy po wojnie się tak kłócili, to do dzisiaj byśmy odbudowywali stolicę. Włączmy coś w telewizji. Łukasz, jest coś ciekawego?
– Jakiś koncert jest.
– O! Muzyka! Włączamy!
Włączyli. Na ekranie pojawiła się żałobnie ubrana spikerka.
– Witam państwa. W związku z rocznicą katastrofy nadamy teraz koncert. Pamiętają państwo zapewne naszego słynnego piosenkarza, który w czasach przełomu tworzył pieśni zaangażowane, dodające całemu społeczeństwu siły i nadziei w tych trudnych czasach.
Na ekranie pojawiło się jakieś stare, czarno-białe nagranie, gdzie młody długowłosy piosenkarz przy wtórze rozbudowanego akompaniamentu śpiewał z mocą do mikrofonu swój słynny utwór "Piosenka o bohaterach":
Możemy być bohaterami!
Przez jeden dzień!
– Poprosiliśmy go o napisanie specjalnej piosenki z okazji dzisiejszego dnia – kontynuowała pani spikerka. Na ekranie pojawił się piosenkarz, ale już starszy i bez włosów.
– Próbowałem napisać jakiś nowy utwór, ale nie mogłem uchwycić tego sedna. Za to bardzo dobrze pasuje tu utwór, który już jest.
Siadł, zagrał na gitarze akustycznej kilka akordów i zaczął śpiewać zrezygnowanym głosem:
Możemy być bohaterami.
Przez jeden dzień…
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!