(…) nie rzeczywistość sama, a serce, z jakim do niej przystępujemy, daje rzeczom kształty i kolory.” (H. Sienkiewicz)
Pierwszy raz dałam się namówić na zmianę kolorystyki mojego(?) piórka. Mojej pracy piórkowej. Na życzenie, zatem – piórko łabędzia.
W szczególny sposób je pozyskałam. W Białymstoku w pałacowym ogrodzie (Branickich; teraz(chyba jeszcze?) tam "urzęduje" Akademia Medyczna). Nad wodą spacerował piękny ptak. Zobaczyłam tuż obok niego piórko. Chciałam je zabrać, jako "suwenir" z tego reprezentacyjnego miejsca – piórko łabędzia nadawało się do tego jak ulał. Podeszłam do piórka i…musiałam zmykać, bo ptak zaczął mnie atakować. Nie walczył, z pewnością o piórko, a poprostu przestraszył się mnie. A ja jego. Kontrataku nie podjęłam 🙂 Łabędzie to piekne, ale i silne ptaki. Nie odważyłabym się walczyć z nim. 🙂 Piórko zabrałam później; nie było nikogo, kto się nim interesował, więc czekałam na odejście ptaka spokojnie.