Co jeszcze premiera Kopacz wymyśli, żeby za wszelką cenę utrzymać swoją formację u okuPOwanego od 8 lat koryta? Takie pytanie zadaje sobie każdy niezależny obserwator kampanii wyborczej, która, przynajmniej w wydaniu PO i jego licznych hejterów coraz wyraźniej ogranicza się już tylko do brutalnych ataków, nie mających nic wspólnego z prawdą, oraz rosnącej sterty obietnic, których łączny koszt już dawno przekroczył istniejące zadłużenie Polski.
Po raz pierwszy temat rzekomej lojalki podpisanej przez Jarosława Kaczyńskiego wypłynął w maju 1993 roku (22 lata temu!).
Marek Barański * opublikował w tygodniu „Nie” kserokopię rzekomej lojalki Jarosława Kaczyńskiego datowanej na 17 grudnia 1981 r. Później ujawnił jeszcze kserokopie dwóch notatek z 18 grudnia 1981 r. sporządzonych pismem maszynowym i sygnowanych przez ppłk Mariana Kijowskiego.
Tymczasem w archiwach znajdowało się własnoręcznie napisane przez Jarosława Kaczyńskiego oświadczenie z 17 grudnia 1981 roku, w którym to podał powody, dla których tzw. lojalki nie podpisze.
Jarosław Kaczyński wniósł przeciwko Markowi Barańskiemu prywatny akt oskarżenia. W 1998 roku Marek Barański został prawomocnie skazany (Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa, III K285/94 – sprawa rozpoznawana była prawie 4 lata!).
Podstawowy dowód, jakim byłby oryginał „lojalki”, nigdy nie został okazany przed sądem. Redakcja NIE dysponowała jedynie kserokopią.
Po latach, w ramach bezpardonowej walki wyborczej, w sytuacji, kiedy niezależne sondażownie wskazują na to, że w nadchodzących wyborach parlamentarnych PO zostanie zepchnięte do roli partii opozycyjnej, i to na poziomie dzisiejszego SLD, „lojalka” znowu wypłynęła.
Tuż przed współorganizowanym przez PiS Marszem w Obronie Demokracji i Wolności Mediów (13 grudnia 2014 r. – sobota) Ewa Kopacz (z domu Lis) powiedziała:
– Nie można porównać dzisiejszej Polski do Polski stanu wojennego. Jutro pan Kaczyński nie będzie musiał niczego podpisywać; jutro pan Kaczyński po swojej demonstracji wróci do domu, by cieszyć się przywilejami posła na Sejm i lidera opozycji.
Ta wypowiedź, niedwuznacznie sugerująca podpisanie lojalki w 1981 roku, spotkała się z potępieniem nawet ze strony części prorządowych mediów.
Łukasz Warzecha, prawicowiec, zauważył ludyczność wystąpienia p.o. szefowej PO:
To nawet groteskowe: zeteselówa Kopacz rozliczająca Kaczyńskiego za działalność w opozycji.
15 grudnia 2014 roku tygodnik „Do Rzeczy” po raz kolejny przypomniał fakty:
16 grudnia 1981 r. funkcjonariusze MSW po raz pierwszy oficjalnie zapukali do mieszkania Kaczyńskich przy ulicy Pochyłej 8/2, ale nie zastali Jarosława. Udało się to wczesnym rankiem 17 grudnia. O godzinie siódmej przewieziono go do MSW na rozmowę w ramach ogólnopolskiej operacji „Klon”. Były to rozmowy ostrzegawcze z działaczami, których pierwotnie nie wciągnięto na listę internowanych. Notatka z rozmowy sporządzona przez funkcjonariusza SB pozostaje ważnym świadectwem postawy Jarosława Kaczyńskiego:
„Jakkolwiek ponownie siedzieć nie chce, często odmawiał udzielenia odpowiedzi na pytania. Stanowiska w tym względzie zmienić nie chciał, godząc się na internowanie. Dodał przy tym, że nie zgodzi się też na żadną z nami współpracę i raczej wybrałby samobójstwo jako alternatywę. Ponieważ określił się jako praktykujący katolik, zareplikowałem, że samobójstwa trudno jest dokonać, a przede wszystkim byłoby ono sprzeczne z zasadami wiary chrześcijańskiej. Uwagę moją zbył milczeniem”.
Po tym, jak Jarosław Kaczyński kategorycznie odmówił złożenia pisemnej deklaracji lojalności (por. IPN BU 0204/1599, t. 1, k. 20, oświadczenie J. Kaczyńskiego o odmowie podpisania „lojalki” z 17 XII 1981 r.], Jarosław Kaczyński został zwolniony, ale poddano go kontroli operacyjnej w ramach kwestionariusza ewidencyjnego „Jar”, jak również innych spraw wymierzonych m.in. w środowisko „Głosu” i warszawskie podziemie [por. notatki dot. kontroli operacyjnej J. Kaczyńskiego na przełomie 1981 i 1982 r. w ramach KE krypt. „Jar”: IPN BU 0204/1599, t.1, k. 21–24, 33–34, 41–42, 45, 50–51, SO krypt. „Liga”: IPN BU 0204/1616, k. 225, 306 i 348i KE „Obrońca” [J. Olszewski]: IPN BU 0222/1460, t. 1, Wykaz ważniejszych kontaktów figuranta…, k. 85].
Niezależnie od tych faktów, oświadczenie J. Kaczyńskiego o odmowie podpisania „lojalki” z 17 XII 1981 r. było później wykorzystywane do wytworzenia – prawdopodobnie przez UOP – fałszywej „lojalki”, którą opublikował tygodnik „Nie” (28 V 1993 r. i 3 VI 1993 r.). Jak utrzymywał dziennikarz tygodnika „Nie” Marek Barański, ten sfabrykowany dokument (sfalsyfikowana kserokopia) otrzymał on od anonimowego oficera UOP. Taka linia obrony nie ustrzegła M. Barańskiego przed wyrokiem sądu, który w kwietniu 1998 r. skazał go na karę 10 tys. zł grzywny za wydrukowanie dokumentu bez sprawdzenia jego wiarygodności. J. Kaczyński utrzymywał, że redakcja „Nie” działała świadomie i w porozumieniu z UOP (zob. Wyrok w sprawie M. Barańskiego, Warszawa 20 IV 1998, sygn. akt IIIK 285/94, w zbiorach S. Cenckiewicza. W 2008 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie sfałszowania „lojalki” J. Kaczyńskiego. Jednak w wydanym postanowieniu prokuratura uznała za bezsporny fakt podrobienia dokumentu „w całości, nie później” niż w czerwcu 1993 r. Zob. Znów w sądzie, „Gazeta Wyborcza” 19 XI 1998; JO, Fałszywa lojalka, „Nasz Dziennik”, 14 IV 1998. W rzeczywistości J. Kaczyński napisał odmowę podpisania „lojalki” SB. Kaczyński od 1979 r. był rozpracowywany przez służby MSW w ramach indywidualnych spraw operacyjnego sprawdzenia o kryptonimach „Pomoc” i „Prawnik”, w sprawie obiektowej krypt. „Klan”/„Związek” (założonej na NSZZ „Solidarność” w Gdańsku) oraz w ramach kwestionariusza ewidencyjnego krypt. „Jar”. Zob. S. Cenckiewicz, Cień Orwella nad Wisłą, czyli salon nie pyta, dlaczego 31 lat temu nie internowano również Donalda Tuska, „W Sieci” 31 XII 2012–6 I 2013,s. 71–74.
Podczas procesu, który Barańskiemu wytoczył Jarosław Kaczyński, ówczesny szef UOP Andrzej Kapkowski zeznał, że w UOP na początku lat 90. sfałszowano więcej niż jeden dokument dotyczący Jarosława Kaczyńskiego. Całą sprawę po latach niezwykle krytycznie ocenił Lech Kaczyński, zwracając uwagę na szeroki kontekst polityczny działań UOP w latach 90.:
„Była prowadzona akcja szeptanki przeciwko mojemu bratu, przeciwko mnie, wielu innym. Jestem przekonany, że ta akcja była robiona w ramach operacji nie tylko pułkownika Lesiaka, ale całego UOP. Bo to bajka, że tylko pułkownik Lesiak w tym brał udział. W tym brał udział kontrwywiad, kierowany wtedy przez pułkownika Miodowicza. Jestem osobiście przekonany, że ta szeptanka, to rozpowszechnianie rożnego rodzaju bzdur miało ścisły związek z ową operacją, którą całkowicie wadliwie nazywa się inwigilacją prawicy. Bo w istocie była to akcja prześladowań prawicy, prześladowań tych polityków, którzy się przeciwstawili haniebnemu, kompromitującemu państwo układowi, potężnym wpływom takich ludzi jak np. pan Mieczysław Wachowski. […] Pułkownik Miodowicz był szefem kontrwywiadu w okresie, gdy pan Jan Rokita był najbardziej wpływową osobą w rządzie. Jest rzeczą absolutnie niepodobną, żeby o tej operacji nie wiedział. I sam fakt, że wiedział i nie ujawnił tego opinii publicznej, nie zachował się w sposób odważny, jak np. Jarosław Kaczyński, ujawniając instrukcję 0015[/92] — on może mówić, że się na zamkniętych posiedzeniach przeciwstawiał — to jest zbrodnia przeciwko demokracji. […] Ja nie mówiłem, że on [J. Rokita] tę sprawę inspirował czy kierował. Na to istotnie nie ma dowodów. Natomiast doświadczenie życiowe i ocena dowodów wskazują, że musiał o tym wiedzieć. To jest zupełnie dostateczne oskarżenie. Bo człowiek, który wie o ingerencji na olbrzymią skalę służb specjalnych w życie polityczne, wie o niszczeniu jednych, a wynoszeniu innych, musi o tym publicznie powiedzieć. Jeżeli tego nie zrobił, nie ma dla niego miejsca w demokratycznym państwie” (por. Rozmowa D. Wysockiej-Schnepf dla TVP 1, cyt. za: Kontrwywiad robił przeciw nam akcję szeptanki, „Gazeta Wyborcza” 26 X 2006).
.
Tymczasem dzisiaj, po raz kolejny, wyciągany jest temat „lojalki” Kaczyńskiego. Tym razem na forach społecznościowych.
Robią to osoby przedstawiające się jako zwolennicy PO. Co prawda rozpowszechniany przez nich „dokument” rzekomo pochodzi z 18 października 1989 roku! A więc z okresu, kiedy to już odzyskaliśmy wolność i Polska była demokratyczna. Jednak opatrywanie rzekomego skanu napisem, że Frasyniuk miał rację, wprowadza w błąd sporą liczbę osób, które nie patrzą na zdjęcie, a wierzą „na słowo”. Tymczasem wg Frasyniuka lojalka mogła pochodzić z 1981 roku.
.
W Internecie zatem ma miejsce hucpa, i to wyjątkowo podła. Czy to kolejny pomysł Miśka Kamińskiego na kampanię wyborczą? Bo w to, że zwolennicy PO spontanicznie rozsyłają kolejne fałszywki nikt przecież już nie wierzy.
Przypomnijmy więc raz jeszcze:
Ewa Kopacz (z domu Lis) używa w kampanii wyborczej fałszywek sporządzonych przez służby!
Pamiętamy niedawne obietnice eksprezydenta Komorowskiego pomiędzy I a II turą wyborów.
Teraz również Ewa Kopacz obiecuje wszystko, co tylko wg „Miśka” Kamińskiego ludzie chcieliby usłyszeć.
Jednak posługiwanie się fałszywym dokumentem, o czym wiadomo co najmniej od 1998 roku, stanowi pewne nowum.
11.10 2015
_______________________________________
* W 1971 kończył Wydział Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował krótko w Zakładzie Kryminalistyki Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej, w latach 1972–1982 był związany z Polskim Radiem (m.in. kierownik Radia Kierowców), później z Telewizją Polską. Podczas stanu wojennego prezentował felietony popierające władze PRL i krytykujące opozycję.
Po 1989 pracował w „Trybunie”, a w 1990 był współzałożycielem i dziennikarzem tygodnika „Nie”, w którym został też zastępcą redaktora naczelnego.
Od sierpnia 2004 do 28 lutego 2005 pełnił funkcję redaktora naczelnego „Trybuny”. Barański był ściśle związany z Leszkiem Millerem, którego działalność polityczną propagował na łamach „Trybuny”, w zamian za co znalazł się w towarzyszącej rządowi ekipie podczas wizyty premiera z SLD w USA. Po publikacji listy Wildsteina wysunął oskarżenie, jakoby znajdowały się na niej nazwiska agentów tajnych służb RP w czynnej służbie. W 2004 r. Konstanty Miodowicz podczas przesłuchania Wiesława Kaczmarka przed sejmową Komisją śledczą w sprawie PKN Orlen oskarżył Barańskiego o przynależność do „grupy hakowej”, która miała działać na zlecenie Millera w łonie SLD.
3 komentarz