Piłkarski skansen PRL
13/07/2012
407 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Zatrudnienie w centrali PZPN wzrosło w ciągu kadencji Grzegorza Laty z nieco ponad 50 osób do przeszło 80. To jest typowa piłkokracja… Ona nawet bije rekordy eurokracji!
Zatrudnienie w centrali PZPN wzrosło w ciągu kadencji Grzegorza Laty z nieco ponad 50 osób do przeszło 80. To jest typowa piłkokracja… Ona nawet bije rekordy eurokracji! Charakterystyczne, że te pieniądze nie idą bynajmniej na zatrudnienie nowych trenerów, np. dla dzieciaków i młodzieży, ale są to etaty czysto urzędnicze.
Michał Listkiewicz nie był bynajmniej prezesem „społecznym”. Ale zarabiał… kilka razy mniej niż obecny prezes PZPN. Jedną z pierwszych decyzji Grzegorza Laty po objęciu przez niego funkcji było znaczące podwyższenie swojego uposażenia (!). To wszystko widzą zarabiający psie pieniądze instruktorzy i trenerzy szkolący nasze dzieci i wnuki. Tymczasem w Anglii przyjęto zasadę dobrych zarobków dla tej właśnie kategorii trenerów najmłodszych piłkarzy, bo w ten sposób buduje się fundamenty pod silną piłkę już dorosłych zawodników. Wszystko po to, aby zapobiec selekcji negatywnej, czyli odchodzenia z zawodu przez najlepszych i zostawania nieudaczników.
W polskiej piłce – podobnie jak w polityce – przysłowiowa ryba psuje się od głowy. Czas tę rybę zmienić, bo doprawdy cuchnie. Skądinąd ilość byłych funkcjonariuszy SB i dygnitarzy PZPR w strukturach PZPN jest nieporównywalnie wysoka w porównaniu z innymi stowarzyszeniami, organizacjami społecznymi i politycznymi w Polsce. Niektórzy mówią, że w PZPN czas stanął w miejscu i, że jest to taki swoisty skansen PRL.
Problem w tym, że ów skansen zarządza milionami euro, współodpowiada za największą imprezę sportową w historii Rzeczpospolitej i ma pieczę na narodowym sportem Polaków. Doprawdy Polski i Polaków na taki skansen i na taki PZPN nie stać.