Na początku lat 70. pracowałem w bibliotece „Instytutu Badań Literackich”. Korzystałem ze starego katalogu pisanego młodą ręką Ojca Kazimierza Budzyka. Zaczytywałem się rocznikami pożółkłych gazet i doniesieniami reporterów.
-"Niesforne Dziecię Gutenberga".
Dziś również lubię "odgrzebywać" różne problemy i historie ze starych doniesień. Ot, na przykład, Marian Brandys (reporter krajowy) odnotował w 1957 roku i przypomniał siedem lat później:
"[…] W jednym z ostatnich (1957) losowań Totolotka sumę złotych 1 200 000 wygrała właścicielka kiosku z gazetami w małym miasteczku pod Toruniem. Nowa milionerka uznała, że nie wypada jej mieszkać w prowincjonalnej dziurze i przeniosła się do Bydgoszczy. Po jej wyjeździe okazało się, że nie zwróciła Radzie Miejskiej kluczy od przydziałowego mieszkania, lecz odstąpiła mieszkanie innemu lokatorowi… za 5000 złotych.
Pytana później przez Sąd, jak mogła, po wygraniu tylu pieniędzy, złakomić się jeszcze na ten nielegalny zarobek – milionerka odparła: A co miałam robić, proszę sądu? Oddać klucze za darmo? Ludzie by pomyśleli, że zwariowałam!".
Powyższe "krajowe doniesienie" dowodzi, że przed półwieczem "wśród milionerów" nie brakowało nam przedsiębiorczych KOBIET. I to za PRL-u. I bez PARYTETÓW…
www.sophisti.pl/artykuly/literatura/mysl-wolna-jest-w-muzeum-literatury.html