Polskie Koleje Państwowe rażą nie tylko ogromną skalą niekompetencji, ostatnio zagrażają wręcz ludzkiemu zdrowiu i życiu.
"PKP… Tu zawsze jest nienormalnie", takie słowa najczęściej słyszymy jadąc pociągiem do pracy, na studia, czy do domu, przed lub po weekendzie. Podróż pociągiem stała się trudną do wytrzymania udręką dla wytrwałych. Aby to udowodnić, chciałbym opisać jak to wygląda u nas, konkretnie na trasie kolejowej Kostrzyn-Krzyż-Poznań.
Otóż od kilku lat linia kolejowa Kostrzyn-Gorzów Wlkp.-Krzyż obsługiwana jest przez przez autobusy szynowe, od jakiegoś czasu także funkcjonuje bezpośrednie połączenie Kostrzyn-Gorzów Wlkp.-Krzyż-Poznań. I na nim, to co się odbywa w wieczorne piątki w Poznaniu i niedziele w Gorzowie Wlkp. przypomina nic innego, jak dantejskie sceny z jakiegoś horroru. Szynobus jest nieprawdopodobnie obłożony, panuje straszny ścisk i duchota, ludzie przewracają się nie tylko o siebie, ale również o bagaże. Rzadko kiedy przejazdy nie są opóźnione. Co najgorsze, istnieje problem z otwieraniem okien, gdyż są one… zablokowane z powodu obawy o sprawne działanie klimatyzacji. Ostatnio nawet podczas takiego przejazdu doszło do omdlenia jednej ze starszych pasażerek, która została odwieziona karetką do szpitala. Proszę sobie wyobrazić co by się działo, gdyby ktoś w takim ścisku doszło do zawału serca, jak prowadzić reanimację, gdy człowiek stojąc w takim pociągu nie może się rozprostować a co dopiero zająć się pacjentem? Czy musimy, nie daj Boże, czekać na pierwszą ofiarę śmiertelną, aby sytuacja się poprawiła? Kiedy się to skończy? To nie jest odosobniony przypadek, to się nie dzieje od wczoraj, tak jest przez cały okres prawie pięciu lat od kiedy mam nieprzyjemność kursować na tej linii. Tak się dzieje tydzień w tydzień. Taki przejazd to nie tylko wysiłek fizyczny, ale przede wszystkim psychiczny, to bardzo męczące mentalnie i bardzo poniżające.
W całej tej sprawie bulwersuje też co innego. Tylko kiedy mogłem, w zależności od zajęć na uczelni, unikałem podróży na linii Gorzów-Poznań w niedziele, co się okazuje? W tygodniu pociągi świecą pustkami! PKP działa w ten sposób, że w tygodniu wozi powietrze, marnotrawiąc ogromne środki, a wtedy gdy najbardziej tego potrzeba, czyli w weekendy puszcza za małe składy. Bo tak jak mówię, w każdą niedzielę jest zawsze ścisk, w każdym z pociągów, tak jak osobowym, jak i dalekobieżnym. Czy nie żyjemy przypadkiem w XXI wieku, czy nie ma narzędzi do monitorowania przepływu ludzkich potoków i dostosowania ilości taboru do faktycznego popytu? Przecież to są podstawy zarządzania.
Śmiem twierdzić, że taki dramat odbywa się nie tylko u mnie, ale też w całej Polsce, znam pełno relacji znajomych, pojawiają się relacje w mediach o przepełnionych pociągach. I nasuwa mi się zawsze pytanie, dlaczego my, jako Polacy dajemy się traktować jak bydło? Obserwując wielu pasażerów zaobserwowałem, że dla nich przeładowany pociąg to normalność, że to nic nadzwyczajnego, ot "ten chory kraj". I z uśmiechem na ustach, obracając wszystko w żart i plotkując w nieskończoność o głupotach pod uchem sąsiada jedziemy sobie dalej i mamy wszystko w nosie. Czy to nie czas na obywatelskie działanie w interesie pasażera?
A jak jest u Was pod tym względem? Tak samo źle, czy jeszcze gorzej?
Źródło grafiki: http://infogorzow.com/wp-content/uploads/2011/05/szynobus-gorz%C3%B3w-estakada-kolejowa.jpg