Ku wielkiej radości Putina i nieco mniejszej Obamy unijna Europa zmierza do samozagłady nawet bez potrzeby zastosowania pigułek pani Dijkstry. Tylko że cieszący się z upadku Europy nie zdają sobie sprawy, że to dla pierwszego oznacza nieuchronną katastrofę w jeszcze gorszym wydaniu, a dla drugiego wzrost kłopotów i powstanie bezpośredniego zagrożenia ze strony spadkobierców upadłej Europy. Żaden wróg nie jest w stanie zgotować nam takiego piekła jak my sami. Doświadczyła tego Polska, Niemcy i Rosja z różnych powodów, a teraz kolej na unijną Europę.
W UE czynią to z wielkim zapałem politycy kierujący zarówno administracją brukselską jak i większością krajów członkowskich.
Trudno przypuszczać, że wszyscy oni są idiotami nie zdającymi sobie sprawy ze stanu, do jakiego doprowadzają własne kraje i całą Europę.
Skąd zatem bierze się taka samobójcza postawa?
Odpowiedź może być tylko jedna, a mianowicie, że wszyscy ci politycy są tylko wykonawcami zewnętrznych poleceń. Wykazanie się najmniejszymi objawami niesubordynacji skazałoby ich na, przynajmniej polityczne, unicestwienie.
Wygląda to tak jak ktoś kiedyś wyraził opinię o współczesnych politykach, że są to tylko wynajęci aktorzy.
W istocie odczuwa się brak indywidualności na większą skalę, zdolnych do wyartykułowania własnego poglądu na bieg spraw w Europie.
Najbardziej zdumiewa fakt, że w dziele obsuwania Europy po równi pochyłej biorą udział politycy należący formalnie do bardzo różnych ugrupowań posiadających bardzo zróżnicowane programy.
Od ugrupowań chadeckich rządzących w Niemczech i w Holandii, przez lewicujące rządy centrowe we Włoszech i Hiszpanii po zdeklarowaną lewiznę w Grecji, mamy do czynienia z podobną postawą absolutnego braku jakiejkolwiek wizji przyszłości Europy. Odnosi się nawet wrażenie, że głoszenie jakichkolwiek poglądów na tę sprawę jest zakazane.
Jedyną obowiązującą opcją jest pogrążanie Europy, przynajmniej tej tkwiącej w UE, w coraz większym chaosie i bezwładności.
Ażeby wykluczyć wszelki opór na tej drodze ku unicestwieniu mają ulec zredukowaniu aż do całkowitej likwidacji państwa narodowe, a ich miejsce zastąpi rząd unijny zawiadujący bezpośrednio „regionami” już dziś przygotowanymi jednostkami podziału terytorialnego przeciwstawianego organizacjom państwowym.
Najlepszym tego przykładem są obecne województwa w Polsce powołane, jako wielkie jednostki administracyjne z własnym samorządem i „marszałkami” tego samorządu na czele.
Nadane im zostały regionalne nazwy, przeważnie mające niewiele wspólnego z istniejącymi historycznie krainami, ale podkreślającymi ich możliwość oderwania od wspólnoty narodowej czy państwowej.
Nie byłoby, zatem Polski i Polaków, a jedynie Mazowsze i Mazowszanie, Pomorze i Pomorzanie itd. Temu celowi służy także promowanie niezależnego Śląska i ślązaków, jako odrębny naród. Chociaż pojęcie „narodu” w kontekście całej Europy nie bardzo konweniuje.
Przez podtrzymywanie stałej imigracji z poza Europy eliminacja istniejącego podziału narodowościowego na tym obszarze będzie ułatwiona. Równocześnie promocja „multi culti”, a przede wszystkim zlikwidowanie ostoi europejskiej kultury, jaką jest chrześcijaństwo, pozbawi autochtoniczną ludność możliwości jakiegokolwiek oporu.
W ten sposób historyczna Europa przestanie istnieć, a na jej miejscu będzie można tworzyć nowy ład kulturowy.
Tylko jedno jest w tym pewne, że nie będzie to ład powstały w myśl zamierzeń współczesnych niszczycieli obecnej jeszcze Europy, ale padnie ona ofiarą bezwzględnej przemocy zorganizowanych sił zupełnie obcej kultury i nie będzie to z pewnością kultura islamska.
Znacznie wyżej zorganizowani Chińczycy mają największe szanse na przejęcie po trupie Rosji całej Europy, i to bez wystrzału, terroryzmu i innych przedsięwzięć siłowych. Po prostu przejmą całą gospodarkę i podporządkują sobie materialnie to, co pozostanie z europejskich społeczeństw. Rozprawią się też skutecznie z próbami islamizacji Europy i nie oszczędzą chrześcijaństwa. Mogą pozostawić dorobek materialny europejskiej kultury dla pokazywania młodym ludziom przybywającym z dalekiej Azji, że kiedyś była taka kultura.
Jak na razie nikt inny nie jest w stanie przejąć Europę i zorganizować ją na swój ład.
Alternatywą mogła być Ameryka, ale z własnej woli wyrzekła się jej zaprzepaszczając gigantyczne nakłady zainwestowane w utrzymanie Europy w swojej orbicie.
Ameryka, zjednoczona nie tylko w NAFTA, ale w obydwu kontynentach miałaby szanse na światowe przewodnictwo i utrzymanie Europy we wspólnym dziedzictwie kulturowym, pod warunkiem, że sama uratuje się przed nihilistycznym rozkładem.
Materialnie jest najlepiej przygotowana do tej roli, niestety poziomowi organizacji gospodarki nie odpowiada poziom rządów USA obsuwający się coraz niżej i jeżeli po obecnym prezydencie rządy obejmie była prezydentowa, a raczej „nadprezydentka” to rola Stanów Zjednoczonych ulegnie dalszej redukcji.
Pewną szansą jest Trump, ale jego ciasne horyzonty i brak chęci do angażowania się w sprawy światowe, nie rokują również najlepiej.
Może jednak śladem Reagana potrafi się wznieść ponad przyziemne sprawy amerykańskiej codzienności.
Przy tych perspektywach europejskiej przyszłości najlepiej byłoby znaleźć własne rozwiązanie.
Jest nim bezalternatywnie powrót do własnych korzeni i nie trzeba na to statystycznej większości stanowiącej podstawę „demokracji”, wystarczy aktywna jedna czwarta mieszkańców Europy, która postawi tamę dla samobójczej drogi, po której prowadzą obecni przywódcy Europy.
W pierwszej kolejności musi być zlikwidowany biurokratyczny aparat UE mający za zadanie niszczenie naszego dorobku kulturowego.
W ostatnim ćwierćwieczu ubiegłego wieku powstały w Europie państwa narodowe.
Proces ten został sztucznie powstrzymany zarówno przez utworzenie UE na obszarze EWG jak i federacji rosyjskiej na terytorium dawnych Sowietów.
Państwa narodowe stanowią cenny dorobek, który odpowiednio traktowany daje szanse na stworzenie europejskiej wspólnoty opartej na szacunku dla własnych odrębności i kultywowania elementów jednoczących kulturę.
Warunkiem wstępnym jest ochrona przed zgubnymi wpływami zewnętrznymi zarówno w odniesieniu do sfery materialnej jak i życia duchowego.
Temu kształtowi Europy należy stworzyć warunki rozwoju i okrzepnięcia, a także wykształcenia form organizowania wspólnoty.
Nie można tego procesu sztucznie przyśpieszać, gdyż podobnie jak w przypadku powstania UE czy innych prób „zjednoczenia” Europy można łatwo paść ofiarą oszustwa.
Wspólnota europejska musi się rozwijać w sposób naturalny na drodze wzajemnego zbliżania w poszczególnych sferach życia.
Najlepiej zacząć od gospodarki i organizacji wspólnego, wolnego rynku, w którym wszyscy partnerzy będą traktowani równorzędnie i który będzie skutecznie chroniony przed dywersją zewnętrzną i wewnętrzną.
Najważniejsza jest wspólna idea jednocząca wszystkie narody europejskie, jest nią kultura chrześcijańska łącząca pierwiastki greckie i łacińskie, a także swoisty dorobek kultur narodowych.
Tylko na gruncie powszechnego uznania, że obowiązują nas zasady życia według wskazań Chrystusowych można będzie zbudować trwałe podstawy europejskiej wspólnoty.
Natomiast wewnętrzna organizacja państw narodowych powinna tworzyć się na podstawie własnego wyboru bez interwencji zewnętrznych.
Nie potrzebna jest unifikacja ustrojowa, którą forsuje wbrew woli narodów administracja UE, potrzebne jest rzeczywiste zbliżenie przez swobodną wymianę i taki podział uczestniczenia w twórczym procesie wszechstronnego rozwoju, który nie zmusza do masowej wędrówki narodów, ale pozwala na zrównoważenie poziomu egzystencji.
Po ćwierćwieczu istnienia UE różnice cywilizacyjne między krajami członkowskimi wcale się nie zmniejszyły, w dalszym ciągu ci z końcowych szeregów nie sięgają nawet jednej trzeciej czołówki.
I co najgorsze, widać wyraźnie, że utrzymywanie tej rozpiętości stanowi cel działania administracji unijnej wykonującej polecenia nieformalnego kierownictwa tym przedsięwzięciem.
I dlatego likwidacja tej organizacji jest nieodzowna.
W tych warunkach najlepszym rozwiązaniem byłaby natychmiastowe rozwiązanie UE i powołanie wspólnego rynku na zasadach podobnych do NAFTA, ale z uwzględnieniem zdobyczy EWG.
Istnieje uzasadniona obawa, że w obecnym składzie europejskich rządów będzie trudno podjąć tak rewolucyjne decyzje, alternatywą łagodniejszą byłoby ograniczenie funkcji administracyjnych UE, likwidacja quasi państwowych instytucji z parlamentem na czele, przekształcenie KE w znacznie zmniejszony aparat wykonawczy rady europejskiej.
Narody europejskie są przygotowane do harmonijnego współżycia i to wbrew polityce unijnej podsycającej różnice i tworzącej stan hegemonii jednych i dyskryminacji drugich.
Niezależnie od przyjętego rozwiązania praktycznego ustalony kierunek działań musi być dotrzymany, jeżeli chce się uratować Europę i stworzyć jej perspektywy rozwojowe.
Problem leży w rachunku sił, obecna Europa znajduje się w stanie powszechnego bezwładu, w którym formalną władzę sprawują miernoty wykonujące posłusznie polecenia zewnętrzne.
Przełamanie tego stanu jest możliwe przez wyraźniejsze uwypuklenie konsekwencji utrzymywania tego stanu.
Nikt dotychczas nie zwrócił uwagi na fakt, że nieszczęścia wynikające z inwazji wrogich sił, terroryzm, powszechna demoralizacja są rezultatem sprawowania rządów określonych opcji.
Należy zatem w pierwszej kolejności pozbyć się tych opcji, a nie powierzać im roli zwalczania tego, co sami spowodowali.
Taka postawa społeczeństw europejskich jest bliska realizacji, potrzebne są ośrodki inicjujące, w pierwszej kolejności hierarchie kościelne, które muszą przestać dbać o własną wygodę, ale podjąć się apostolskich obowiązków. Wielką nadzieję można wiązać z organizacjami młodzieży i promocji życia rodzinnego. W sumie powinno być ogłoszone pospolite ruszenie wszystkich sił dobrej woli.
Skalę możliwości wykazały manifestacje w obronie życia rodzinnego, a także zloty młodzieży chrześcijańskiej.
Przebudowa świata powinna być ideą przewodnią krakowskich Dni Młodzieży, skąd powinno wyjść hasło czynnego działania w kierunku „odmiany oblicza tej ziemi” – europejskiej ziemi.