Bez kategorii
Like

Pedofile przeciw darmozjadom

24/07/2011
346 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

We Francji kończy się seria skandali seksualnych. Zaczyna się seria przeciw utytułowanym doradcom, ekspertom i darmozjadom wyjadającym grube pieniądze z publicznej kasy.

0


Ciekawa i znamienna afera przetoczyła się ostatnio przez Francję. Właściwie nawet dwie afery, i nie przetoczyły, a wciąż się toczą. Bohaterem obydwu jest prof. Luc Ferry, filozof i b. minister edukacji (w rządzie Raffarina), którego nagle opuściły i rozsądek i szczęście. Rozsądek, bo w maju w debacie telewizyjnej na Canal+ nt. ochrony prywatności w kontekście afery Dominique Strauss-Kahna powiedział, że pewien wpływowy polityk francuski, zresztą także b. minister, zabawiał się niedawno w marokańskim Marrakeszu podczas orgii z udziałem nieletnich chłopców. Dodał przy tym, że sprawa jest „na górze” dobrze znana i wszyscy o tym wiedzą, nawet premier, ale on sam nie może powiedzieć o kogo chodzi, bo miałby zaraz proces o zniesławienie. Wkrótce potem b. francuski szef kontrwywiadu Yves Bertrand zapytany w Radio Europe 1 czy wie, kto brał udział w tej orgii powiedział, że kiedy dowiedział się o plotce zawiadomił dwóch przyjaciół socjalisty Jacka Langa, Lionela Jospina i Daniela Vaillanta, czyli b. premiera i b. MSW z tej samej kadencji. Zarówno obaj wymienieni, jak zwłaszcza sam Jack Lang natychmiast temu zaprzeczyli, ale smrodkiem powiało solidnie. Monika Buczynski, żona Langa odmówiła komentowania pomówień. Do sprawy doszedł i wątek żydowski, na który Francja jest już na tym tle wyczulona nie tylko w świetle afery DSK. Tydzień wcześniej dymisję złożył tam bowiem w niesławie również Georges Tron, wiceminister ds. służby cywilnej (la Fonction Publique). Jako mer miasteczka Draveil w departemencie Essonne na południe od Paryża miał tam ponoc nękać seksualnie dwie ze swych pracownic, oferując im masaż stóp i nie tylko. W seansach miała uczestniczyć kochanka Trona Brigitte Gruel, która też domagała się seksualnych usług od obu pracownic (Le Figaro, 25 maja 2011). Ustępując ze stanowiska Tron oskarżył Front Narodowy o sprowokowanie całej afery sugerując, podobnie jak DSK, że ma to związek z jego żydowskim pochodzeniem, czyli że prześladują go antysemici.

Profesor Ferry, choć uczony, nie docenił siły i zasięgu pedofilskiego lobby, które natychmiast dobrało mu się do skóry z zupełnie innej strony. Vincent Berger, rektor paryskiego Uniwersytetu Paris Diderot (UPD), jednej z 13 uczelni, na które w 1970 roku rozpadła się dawna Sorbona, nagle zauważył, że niektórzy profesorowie nie wykonują zadań, za które pobierają sute wynagrodzenie. Np. właśnie prof. Ferry, zatrudniony tamże od 1996 roku, który w ciągu ostatniego roku nie miał ani jednej godziny zajęć, mimo, że co miesiąc pobierał z uczelni pensję w wysokości 4500 euro. Sprawę natychmiast podchwyciła prasa, nadając jej rozgłos na tyle duży, że wcześniejszy wątek został zupełnie zagłuszony. Francuska opinia publiczna zmęczona monotonią afer seksualnych chętnie przerzuciła się na temat równie ciekawy i bulwersujący: wysokich uposażeń dla utytułowanych darmozjadów. Zmianę tematyki afer nadzorowała redakcja Le Monde, ale zwłaszcza słynny środowy tygodnik polityczno-satyryczny Canard Enchaine (dosłownie: „Kaczor spętany łańcuchem”), cieszący się we Francji sporym szacunkiem, ponieważ nie zamieszcza reklam, a jego dobrze opłacani dziennikarze nie grają na giełdzie i nie przyjmują prezentów.

Zaskoczony atakiem prof. Ferry, znany jako promotor świeckiego humanizmu i ateistycznej moralności, bronił się głupio. Nie mógł wykładać – twierdził – ponieważ w 2004 roku został oddelegowany (mise a disposicion) do 32-osobowego komitetu doradczego premiera Francji, tzw. Rady Analiz Społecznych (Conseil d’analyse de la societe, CAS), gdzie został wybrany przewodniczącym i ma dużo pracy. Tym bardziej, że współpracując tak blisko z rządem nie czuł się na uczelni bezpiecznie. Kilka lat temu bojówkarze związkowi uzbrojeni w kije baseballowe podobno nie wpuścili go na salę wykładową. Mimo to, uważa że pensja mu się należy, bo jest wybitnym profesorem tej uczelni, a od premiera dostaje tylko 1700 euro miesięcznie. Uczelnia, która od roku 2010 ma finansową autonomię i nie jest związana administracyjnymi decyzjami rządu, upiera się jednak aby tym razem Ferry zwrócił pobrane uposażenie. Profesor, który notabene jest członkiem Krajowego Komitetu Doradczego ds. Etyki (Comite consultatif national de l’ethique) nie chce o tym słyszeć. Zaproponował, że „odrobi” te 192 godziny swego rocznego pensum zbiorczo i w trybie przyspieszonym („Je ferai une lecon facon College de France”). O tym z kolei nie chce słyszeć uczelnia, bo trwają już letnie wakacje i na kampusie nie ma studentów. Ostatecznie, aby nie rozkręcać skandalu, biuro premiera Francji zdecydowało się zwrócić UPD pieniądze wypłacone Ferry’emu w roku 2010.

Przy okazji „affaire Ferry” wyszło na jaw typowo francuskie zjawisko nadmiaru niepotrzebnych ciał doradczych, komisji, komitetów i im podobnych gremiów, przez które wyciekają publiczne pieniądze. Instytucje takie określa się na świecie angielskim nowotworem ‘quango’, urobionym z pierwszych liter okreslenia quasi autonomous non-governmental organisations’(niby-autonomiczne organizacje pozarządowe), które w 1967 roku ukuł Alan Pifer z amerykańskiej Carnegie Foundation. W Wielkiej Brytanii, która w każdym wypadku lubi ruch lewostronny, używa się jednak określenia ‘Non-Departamental Public Bodies’(NDPB). Rady CAS, w której zasiada nasz zacny profesor nie należy mylić z Radą ds. Zatrudnienia, Dochodów i Spójności Społecznej (9 osób), ani z Radą Polityki Zatrudnienia (51 osób), ani tym bardziej z Radą Analiz Ekonomicznych (36 osób), która z kolei nie ma nic wspólnego z Wysoką Radą ds. Ekonomii Społecznej (też 36 osób). Ujawnienie wobec opinii publicznej tak nieoczekiwanej dżungli ciał doradczych o niejasnych i zachodzących na siebie kompetencjach oraz o niewielkich zadaniach rzeczywistych jest jedną z większych zalet afery Ferry’ego. Według jednego z dyskretnych załączników do ustawy budżetowej 2011 roku Francja ma przynajmniej 697 takich komisji i komitetów. W odróżnieniu od ciał statutowych, takich jak biuro przeciw dyskryminacji albo komisja ds. konkurencyjności, są to głównie ciała doradcze. Kompetencje niektórych z nich są oczywiste już z samej nazwy, jak np. Komisja Odszkodowawcza za Straty Wyrządzane przez Dzikie Zwierzęta. Inne, jak Komitet Poufności Statystycznej albo Strategiczny Komitet ds. Obliczeń Intensywnych już tej zalety nie mają. Francja ma zresztą specjalne komisje ds. hałasu, powietrza, wody, swiatła, śmieci, zimna, regionów polarnych i dziesiątki im podobnych. Istnieje tam przynajmniej 13 różnych komisji dla wymyślania nowych terminów w języku francuskim. W ubiegłym roku uradziły one np. aby angielski termin „breaking news” (używany i w polskim żargonie dziennikarskim) zastąpić przez „information de derniere minute”. 

Niemniej, niektóre z tych komisji wykonują pożyteczną robotę. Np. Rada Doradcza ds. Rent i Emerytur publikuje regularnie znakomite opracowania nt. przyszłych wydatków budżetowych na emerytury, które są podstawą dla projektów rządowych i na których oparły się reformy emerytalne. Inne quangos są jednak mniej pożyteczne i znacznie mniej pracowite. Ostatnie oficjalne sprawozdania pochodzą zwykle z roku 2009. Rada ds. Kultury Unii Śródziemnomorskiej (31 członków) zebrała się wtedy dwa razy. Krajowy Komitet Francuskiej Inicjatywy ds. Raf Koralowych spotkał się tylko raz. A wspomniana już 9-osobowa Rada ds. Zatrudnienia, Dochodów i Spójności Społecznej, dysponująca rocznym budżetem 351.000 euro nie zebrała się wtedy ani razu. 

Przeciwko darmozjadom zawiązała się opozycja, której przewodzi poseł Richard Mallie z rządzącej UPM. Zarzuca on władzom quangos, że nie przedstawiają sprawozdań budżetowych i nie rozliczają się z zadań ani godzin. Mimo, iż rząd ostatnio zlikwidował kilka najbardziej absurdalnych i jawnie bezużytecznych, wciąż powstają nowe. Ilekroć pojawi się jakiś problem, Francuzi zawsze najpierw powołują komitet. Już w latach ’60-ch prezydent Charles de Gaulle ubolewał nad tą francuską przywarą „uciekania w teorię gdy pojawi się problem praktyczny” i powoływania komitetów „aby ustalić co należy myśleć o czymkolwiek”. Ciekawe, co by powiedział dziś, pół wieku później, na wieść, że na czele jednego z nich stoi filozof?  

                                          Bogusław Jeznach

 

0

Bogus

Dzielic sie wiedza, zarazac ciekawoscia.

452 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758