Dziennikarz TV Republika Jan Pawlicki i fotoreporter PAP-u Tomasz Gzell zostali dziś wyrokiem sądu uniewinnieni od stawianego im przez policję zarzutu naruszenia miru domowego w siedzibie PKW. Niby wszystko logicznie, ludzie myślący logicznie spodziewali się takiego zakończenia żenady odstawionej przez mundurowych, jednak niepokoi pewna drobnostka jaka znalazła się w ustnym uzasadnieniu wyroku. Otóż pan sędzia Łukasz Mrozek stwierdził był, że cała sytuacja była wynikiem… pomyłki i nieporozumienia: „Akcja była nerwowa i dynamiczna. Ponieważ żaden inny dziennikarz nie został zatrzymany, to znaczy, że intencją było zatrzymanie tylko osób okupujących pomieszczenie za stołem. Jeśli dziennikarze mieli być zatrzymani, to tym bardziej nikogo z dziennikarzy nie należało wpuścić z powrotem. (…) To niestety przykre nieporozumienie, problem, który trzeba będzie rozwiązać. Przecież media są od tego, żeby informować. Wielokrotnie policja współpracuje z mediami i musi być tak dalej”.
Pomyłka i nieporozumienie… Na nagraniu wałkowanym wielokrotnie na antenach stacji telewizyjnych wyraźnie było widać, że Jan Pawlicki przed zatrzymaniem pokazywał funkcjonariuszom legitymację dziennikarską, wiedzieli oni, że jest dziennikarzem i wykonuje swoje obowiązki i mimo to został zakuty w kajdanki, wyprowadzony z sali i odwieziony na dołek gdzie spędził prawie dobę. Jeżeli tak wygląda nieporozumienie czy pomyłka to oznacza, że dowcipy o policjantach nie wzięły się znikąd. Zwłaszcza jeden: dlaczego policjanci chodzą dwójkami? Bo jeden umie czytać a drugi pisać. Redaktor Pawlicki trafił najwyraźniej na tego piśmiennego, w nie potrafił odczytać prostej informacji z dziennikarskiej legitymacji.
Jakiś czas temu usłyszałem nowszą (i chyba bardziej oddającą realia) wersję dowcipu: dlaczego policjanci chodzą trójkami? Bo jeden umie czytać, drugi pisać a trzeci pilnuje tych dwóch inteligentów. No właśnie, pytanie brzmi: gdzie był ten trzeci? Odpowiedzi nie znam ale mam pewne podejrzenie – otóż ten trzeci objawił się na posiedzeniu Parlametnarnego Zespołu ds. wolności mediów. Nazywa się Mariusz „ADHD” Sokołowski a swój występ zaczął od tego, że pod adresem wiceprezesa TV Republika Tomasza Sakiewicza rzucił groźbę – cytuję z pamięci: „Proszę żyć tak, żeby kiedy o szóstej rano usłyszy pan dzwonek do drzwi to żeby to było do pana a nie po pana”. Cóż, ja panu rzecznikowi Sokołowskiemu proponuję dopilnować swoich mundurowych kolegów żeby więcej do podobnych „pomyłek” i „nieporozumień” nie dochodziło…
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.
Jeden komentarz