Prośba do Redakcji Nowego Ekranu – postarajcie się ustawić mi walkę z „Pudzianem”.
Zupełnie przypadkowo obejrzałem coś, czego na trzeźwo oglądać się nie da.
Sobota jakiś kwadrans przed północą. Sen mnie opuścił, jak opuszcza czasem człowieka nadzieja i sens wiary w coś, co nazywa się normalność.
Coś mnie skusiło i zacząłem przeglądać kanały jeden za drugim – w tym syfie liczyłem natrafić na perłę, czasem się zdarzyć może jak ślepej kurze ziarno. Ale tym razem tak się nie stało. Zatrzymałem się na kanale, na którym facet z mikrofonem darł japę, że oto najsilniejszy człowiek świata, Mariusz „Pudzian” Pudzianowski stoczy walkę…
Zatrzymałem się na chwilę. Postanowiłem ten cyrk obejrzeć. I dobrze, że nie poszedłem siku, bo przeoczyłbym tę niesamowitą „walkę”.
Kiedy, ten łamaga, niedorajda, gamoń, wsiowy głupek – „Pudzian” skończył z czerniawym, przekląłem i żałowałem, że to nie ja stoję naprzeciw tego kloca, dałbym mu taki oklep, że jego twarz wyglądałaby jak koński zad lub dupa słonia.
W tym miejscu, tak jak tutaj siedzę przed komputerem, i jak mi życie miłe, oświadczam, że ja Wiktor Smol jestem gotów stoczyć z tym medialnym małpiszonem (a mógł spokojnie zakończyć tę swoją karierę siłacza) prawdziwą walkę na śmierć i życie, bez żadnego rzucania ręczników.
Oświadczam, że nie uprawiałem zawodowo boksu, zapasów, judo. Nie byłem kulturystą ani siłaczem. Bójki klasowe się nie liczą. Raz jeden stałem w ringu – młodzieńczy zakład. Z ringu zszedłem niepokonany. Setkę przebiegałem w 11 sekund. Lubię grę w szachy. Jestem intelektualistą.
Oświadczam, że jeśli „Pudzian” przyjmie wyzwanie, to stoczę z nim walkę w dowolnym miejscu i czasie we wrześniu lub październiku – muszę się przygotować kondycyjnie. Od trzech lat jedynie jeżdżę rowerem. Mój wiek – 50+ Waga – 93 kg. Wzrost – 183 cm.
Mariuszu „Pudzian” Pudzianowski, jesteś cienias jakich mało. Stań w ringu do walki ze mną. Pokonam cię na oczach tych wszystkich pustych i próżnych debili, którzy w Tobie widzą idola. Udowodnię, jak łatwo obala się mity i łamie karki kolosom na glinach nogach.