Mój wczorajszy wpis o podziale polskiej sceny politycznej i szerzej: polskiego życia publicznego na obóz niepodległościowy i zdrajców, a nie na prawicę i lewicę wywołał duży odzew.
Mój wczorajszy wpis o podziale polskiej sceny politycznej i szerzej: polskiego życia publicznego na obóz niepodległościowy i zdrajców, a nie na prawicę i lewicę wywołał duży odzew. Wręcz poruszenie. Odezwały się głosy za i głosy przeciw- to naturalne. Jednak znamienna jest emocjonalna reakcja co po niektórych. Puściły nerwy Pawłowi Smoleńskiemu z "Gazety Wyborczej", puściły Ministrowi Spraw Zagranicznych Radkowi Sikorskiemu oraz innym paniom i panom, których nazwiska nie zaczynają się na literę "S". A przecież ja personalnie nikogo nie zaliczyłem do obozu zdrajców. Nikogo nie odsądziłem od czci i wiary. Nikogo też nie zdyskredytowałem. Przeciwnie: pokazałem zjawisko, podział, nie wytykając nikomu czynów, a każdemu dając szansę opowiedzenia się po właściwej stronie. Po biało- czerwonej stronie. Ta reakcja na mój tekst dowodzi, że uderzyłem celnie, w myśl starego polskiego przysłowia: "uderz w stół, a nożyce się odezwą". Trafiłem w sedno, ugodziłem w sam splot społeczny kosmopolitów, którzy za nic mają polską rację stanu i polski interes narodowy. Skoro zabolało niektóre środowiska- to mój tekst miał sens. Ktoś kto Polsce nie szkodzi nie powinien tak nerwowo reagować. Ludzie, którzy nie są po ciemnej stronie mocy mogą spokojnie spać i spokojnie merytorycznie dyskutować. Jak widać- nie wszystkich na to stać. |