Jednolity patent po angielsku, francusku i niemiecku z sądami w Londynie, Paryżu i Monachium oznacza bankructwo polskich konkurentów zagranicznych firm, brak ochrony patentowej dla wynalazców i olbrzymie koszty wg A Geim’a z FT „Most patents serve..”
Polecam również jako podsumowanie euroszczytu ""Niemcy jako centrum imperium" George Soros"
Czy FAZ ma rację i my Polacy również postrzegamy wyjście z komunizmu do UE jako zamianę piekła na raj, w którym wszyscy chcą dla nas dobrze i szatan nie istnieje?
Sytuacja w UE jest o tyle kuriozalna, że o ile – jak komentuje w Financial Times’ie Quentin Peel – „Merkel accused of putting harshness before growth”, o ile na ulicach Aten, Madrytu i Rzymu oburzeni demonstranci oskarżają Berlin o zmuszanie ich państw do bolesnych oszczędności prowokujących recesję, to w Niemczech trwa wyczekiwanie na ostatni moment z ich ratyfikacją. Otóż cztery miesiące po przekonaniu 25 partnerów do ratyfikacji traktatu wygląda na to że dopiero po szczycie w Brukseli 29 czerwca nastąpi zatwierdzenie traktatu przez Bundestag i Bundesrat. A więc w ostatnim możliwym momencie jakim jest otwarcie giełd 2 lipca w sytuacji kiedy €500 mld Europejski Fundusz Stabilizacji (ESM – European Stability Mechanism) miał rozpocząć działalność od początku lipca. W dzisiejszym artykule Financial Times’a „Germany’s reticence to agree threatens European stability” George Soros wprost oskarża Niemcy o kolonializm. Stwierdzając że Kanclerz Angela Merkel wymuszając na partnerach UE pakt fiskalny bez redukowania ryzyka krajów peryferyjnych „sprawi, że Niemcy staną się centrum imperium i umieści „peryferie" w pozycji podporządkowanej na stałe”: „This may serve Germany’s narrow self-interest but it will create a very different Europe from the open society that fired people’s imagination. It will make Germany the centre of an empire and put the “periphery” into a permanently subordinated position.” Ubocznym mało zauważalnym efektem wprowadzonych rozwiązań paktu fiskalnego jest z jednej strony uzależnienie Europy od niemieckiego procesu decyzyjnego, a z drugiej dalszej centralizacji państwa niemieckiego kosztem autonomii 16 landów. Jak zauważa w dzisiejszym Bloomberga w artykule „Merkel Backs Debt Sharing in Germany Amid Closer EU Push” Tony Czuczka o ile Kanclerz Angela Merkel wymuszając na innych dyscyplinę finansową i nie godząc się na euroobligacje rozumie że w ramach Niemiec funkcjonowanie optymalnego obszaru walutowego oznacza konieczność dodatkowych transferów fiskalnych i gwarancję dla długów landów. Zastanawiającym przy tym, że popierając w ramach UE tworzenie autonomii regionów, w Niemczech wspierany jest proces dalszej centralizacji. A działania unifikacyjne, nie wypominając NRD, dziwną historią losu ma miejsce stale od 200 lat, z przyspieszeniem za Bismarcka, oraz unifikacyjnymi efektami I i II Wojny Światowej.
W sytuacji ewidentnego załamania finansowego Hiszpanii, której nie udało się odseparować od jej schorowanych instytucji bankowych należy się zastanowić nad głębszymi przyczynami dysfunkcjonalności strefy euro i braku adekwatnej reakcji ze strony jej głównego beneficjenta. Wartym jest rozważenie przyczyn propagowania absurdalnych opinii, którymi zwłaszcza epatują gazety niemieckie w tym i wpływowy Frankfurter Allgemeine Zeitung, który niedawno na pierwszej stronie oceniając kraje południa Europy jako takie, które „błędnie mylą strefę euro z rajem, w którym dobrobyt przychodzi bez ciężkiej pracy."
Coraz trudniej jest opinii publicznej zrozumieć zachowanie Niemiec podczas kryzysu UE, a Kanclerz skarbu Wlk. Brytanii George Osborn wprost posunął się do sugestii, że forsowanie wykluczenia Grecji z eurolandu ma na celu doprowadzenie do szoku który spowoduje przeprowadzenie działań, których w innym przypadku nie można byłoby przeprowadzić: “I just don’t know whether the German government requires Greek exit to explain to their public why they need to do certain things like a banking union, eurobonds and things in common with that.” Wydaje się że łatwiej będzie można zrozumieć naszego zachodniego sąsiada jeśli zanalizuje się autorską wypowiedz Thomas’a Steffen’a, sekretarza stanu w niemieckim ministerstwie finansów na konferencji w Brukseli którą przytoczył w artykule Wall Street Journal „Germany Grapples With Role In Rescue” Vanessa Fuhmans i Matthew Karnitschnig. Otóż w odpowiedzi na krytykę, że Niemcy są zbyt powolne, aby pomóc swoim sąsiadom wezwał kraje południa Europy aby raczej wzięły swój los we własne ręce opowiadając bajkę o mrówce i koniku polnym. „Mrówka, zauważył, pracuje przez całe lato gromadząc żywność na zimę natomiast konik polny marnował okres ciepłych miesięcy śpiewając. […] Pan Steffen nie powiedział jednak publiczność jak się bajka skończyła: Kiedy nadeszła zima, głodujący konik polny błaga mrówkę o żywność. Besztając konika polnego za jego bezczynność, mrówka odwraca się plecami i czołga się dalej.” O ile końcowa scena jest najbliższa prawdy poza tym że w rzeczywistości mrówka mówi konikowi polnemu że zastanowi się solennie nad kredytem żywnościowym dla niego o ile obecnie solennie zobowiąże się że odda się w mrówczą niewolę, o tyle początek bajki jest typowym europrzekłamaniem. Gdyż ta historia opowiadana w kraju peryferyjnym strefy euro jest całkiem odmiennie. Gdyż to właśnie w miesiącach letnich mrówka się byczyła w ciepłym klimacie, a konik polny ciężko pracując na życie umilał jej czas śpiewem. Jednak kiedy nadszedł kryzys to zachwiał on dotychczasowym podziałem pracy między owadami. Otóż hierarchicznie zorganizowane mrówki posłuchały się swojej królowej i podczas letnich wakacji odpoczywają przy śpiewie swoich bezrobotnych mrówek w mrowisku. I chociaż muzyka ta nijak się ma do jakości śpiewu konika polnego, to pozwala mrówkom łagodniej przeżyć kryzys. A konik polny musi się przekwalifikować i słuchać poleceń mrówek jeśli chce dostać kredyt na zimę.
Według Wall Street Journal Niemcy zamiast zając się naprawą rozpadającego się eurolandu robią konkurencję Polakom debatując nad szansami swojej drużyny w Euro2012. Ale co gorsze według tej opiniotwórczej gazety żyją również tematem który powinien dominować właśnie w Polsce ze względu na naszą tragiczną sytuację demograficzną – polityką prorodzinną i dodatkami na dzieci. („In a week that saw Spain inch closer to the abyss and the euro dip to two-year lows against the dollar, German politicians and media were immersed in domestic issues, such as energy policy, child-care subsidies and the prospects for the national soccer team at the coming European championships.”) Zresztą dlaczego mieliby się spieszyć w sytuacji kiedy mimo kryzysu zapotrzebowanie na niemieckie produkty powoduje wzrost gospodarczy, bezrobocie jest na rekordowo niskim poziomie od 20 lat i nadal spada, a rekordowo niskie koszty obsługi długu pozwalają na dodatkowe wydatki. Nic dziwnego że taka postawa spotkała się nawet z krytyką ze strony Premiera Luksemburga Jean-Claude Juncker’a który powiedział że: "Częścią problemu jest to, że Niemcy działa tak, jakby byli jedynym cnotliwym krajem na świecie, który musi płacić rachunki za wszystkich. Jest to niezwykle obraźliwe dla innych krajów". Na tym tle szokującym musi się wydawać że połowa Niemców w sondażu zorganizowanym przez nadawcę ZDF uznała że wspólna waluta jest dla nich niekorzystna. I że prawie 80% z nich jest przeciwna emisji euroobligacji mimo iż jak napisał Wall Street Journal realizacja postulatów niemieckich oznacza że:” Niektóre południowe kraje europejskie czekają lata recesji i agonii, aby przywrócić ich międzynarodową konkurencyjność.”
Dzieje się tak dlatego, że o ile po II Wojnie Światowe Niemcy temperowały swoje polityczno-ekonomiczne zapędy aby odbudować zaufanie partnerów, to teraz uważają że nie muszą. Jak opisuje to Ulrike Guérot z Berlina: "Próbujemy utrzymywać ową narracje działania dla Europy, ale nie można jej porównywać do motywującej siły jaką miały wspomnienia wojny, Holocaustu i zagrożenia sowiecką dominacją". Nawet apele sędziwego 93-letniego byłego kanclerza Helmuta Schmita który przypominał: "Nie raz Niemcy spowodowali że inni cierpią z powodu naszej potęgi" zostały zignorowane. Gdyż jak uważa Fuhrmansi i Karnitschnig w WSJ po prostu: „Dziś większość Niemców nie chce aby ich przeszłość wpływała na ich relacje z resztą Europy.” W tym kontekście nie należy się dziwić frustracji niemieckich parlamentarzystów którzy po przybyciu w listopadzie do Aten zamiast czołobitnego przyjęcia usłyszeli żale o „brutalności” narzucanych przez Niemców Grekom wymogów porównywanych do wojennej okupacji, oraz o braku odszkodowań wojennych jako pierwotnej przyczynie ich trudności ze spłatą zagranicznych kredytów. Podczas gdy nawet lewicowi przeciwnicy polityczni Kanclerz Merkel w sprawach polityki zagranicznej wprost uważają że bez politycznych koncesji ze strony „peryferii” się nie obejdzie. Jak to wprost powiedziała oburzona Viola von Cramon z Partii Zielonych: „Chcą aby dać im pieniądze, ale bez warunków, bez wpływów[!-cm] politycznych”. Oj dobrze z tą Europą to już nie będzie, jeżeli wszyscy będą jedynie myśleć o swoich egoistycznych interesach, a jedynie my Polacy będziemy karmieni „europejskimi ideałami”!
Za http://www.stefczyk.info/blogi/przez-pryzmat-ekonomii/niemcy-jako-centrum-imperium-george-soros