Paradokument
28/01/2013
658 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Mieliśmy już parabanki, mamy pararząd, to było tylko kwestią czasu, żeby światło dzienne ujrzał paradokument. A stało się to dzięki National Geographic Channel, który przygotował laurkę dla MAK-u pod tytułem „Śmierć prezydenta”.
Mieliśmy już parabanki (i nadal mamy, ostatnio coś słyszałem o kolejnym, który oszukał tysiące klientow – informacja o tym ledwie przemknęła w serwisach internetowych), mamy pararząd, to było tylko kwestią czasu, żeby światło dzienne ujrzał paradokument. A stało się to dzięki National Geographic Channel, który przygotował laurkę dla MAK-u pod tytułem "Śmierć prezydenta".
Niedawno oglądałem "Anatomię upadku". Świetny film, obejrzałem i wysłuchałem z uwagą wypowiedzi świadków, naukowców z Polski i ze świata, zobaczyłem m.in. wcześniej niepublikowany film nieznanego rosyjskiego paralotniarza z przelotu nad miejscem upadku samolotu prezydenckiego. Zupełnie odmienne odczucia mam po obejrzeniu filmu "Śmierć prezydenta". Nie lubię, jak ktoś mi powtarza dawno obalone mylne tezy i dlatego nie lubię oglądać kronik sowieckich, nazistowskich i wspomnianego filmu NGC. Autorzy filmu tak starali się przypodobać MAK-owi, że nawet tezy z raportu Millera nie zostały do końca uwzględnone w tejże produkcji. I tak w filmie jest podana wartośc 11,0 m, jako wysokość ścięcia brozy przez skrzydło, gdy tymczasem w rapocie Millera jest podana wartośc 5,1 m. Kolejna kwestia: w rzeczywistości na pokładzie Tupolewa było 5 czarnych skrzynek, a nie, jak podają w filmie 3. Nikt nawet nie zająknął się w kwestii tego, że wg konwencji, którą przyjęły strona polska i rosyjska do badania przyczyn rozbicia się samolotu, strona rosyjska powinna natychmiastowo zebrać i złożyć (tj. odtworzyć na podstawie zachowanych szczątków) wrak, a następnie dogłębnie przebadać. Nie zrobiono tego i to punktuje film "Anatomia upadku". Nikt w filmie z serii "Katastrofy w przestworzach" nie zająknął się, że tupolew mógł w rzeczywistości lecieć wyżej, niż oficjalnie, na co wskazuje nienaruszony stan drzew (z wyjątkiem "pancernej" brzozy") na filmie z wspomnianego przeze mnie filmu z przelotu paralotniarza. O tym możemy dowiedzieć się w "Anatomii upadku". Film Anity Gargas jest też dostępny w wersji angielskiej, jednak będzie bardzo trudno, żeby przebił się tak, jak ta szmira (jak określa film wyprodukowany przez NGC redaktor naczelny "Nowego Ekranu"). A wy, jak oceniacie oba filmy? 😉