skąd się biorą pieniacze?
18 lipca na lotnisku w Burgasie (Bułgaria) został wysadzony autobus – zginęło 7 osób, w tym pięciu izraelskich turystów i samobójca. Izrael początkowo oskarżył za spowodowanie zamachu Iran, jednak ten podkreślił, że „Teheran potępia terroryzm w jakiejkolwiek formie” oraz nie ma nic wspólnego z zamachem w Bułgarii i jednocześnie oskarżył… Izrael o organizację zamachu na autobus ze swoimi turystami, dodając, że można wskazać wiele przykładów na to, jak „Izrael w ciągu ostatnich dziesięcioleci zabijał własnych obywateli i niewinnych Żydów, aby oskarżyć potem innych”.
Takie pyskówki toczą się na wielkim forum – największym, bowiem na całym globie i co? Zniesławiają się nawzajem i nie ma siły ani sądu, który by sprawdził kto ma racje i ewentualnie ukarał państwo zniesławiające, aby stanąć w obronie państwa zniesławianego. Pewnie historia to oceni.
Natomiast w mniejszym wymiarze, to nie historia, lecz nasza Temida, powinna zawyrokować, kto ma rację i kto powinien przeprosić za swoje harce.
Trójmiejska pisarka uznała, że pewien facet zarejestrował się na portalu NaszaKlasa, skąd ją postponował. Sfałszowała podpis, bo była pewna, że ma rację i że nie fałszuje (prawdopodobnie to wielce interesujący i rzadki przypadek nieświadomego fałszerstwa…). Ponadto publicznie pomówiła tego gościa, że ma on dodatkowe lewe konta na dwie osoby i do tej pory potwierdza ten zarzut w stosunku do jednej z tych osób (o drugiej po prostu sobie, ot tak, zapomniała, czyniąc z Temidy frajerkę).
Facet złożył uroczyste oświadczenie, że miał i ma jedno jedyne konto, zatem zniesławienie i fałszerstwo jest oczywistością (a to przestępstwa!), jednak sędzia w dziwnych okolicznościach jej fałszerstwo nazwał „omyłką” i dokładnie nie wiadomo co miał na myśli – po prostu nie wiadomo, czy bujał w obłokach, czy się przewrócił w drodze do pracy i możliwe, że upadł (była zima, ale wówczas bez śniegu) na wrażliwy ośrodek myślenia (nikt przecież nie neguje, że go ciągle posiada). Skoro nie wiadomo, czym kierował się sędzia, kiedy zignorował przestępczą działalnością pisarki, to Temida powinna zapytać go – o czym, chłopie, myślałeś? czym się kierowałeś – czy istotnie bezstronnością? który tekst przekonał cię, że jest zniesławiający wobec pisarki? dlaczego, sędzio, skazałeś niewinnego człowieka, zaś przymknąłeś oko na jej przewiny?
Tak więc sądownictwo nasze ma na służbie ignoranta, który nie potrafi dochodzić prawdy i ma do oceny pisarkę, która dokonała fałszerstwa i zniesławienia, przy czym to drugie przestępstwo pani ta popełnia w sposób ciągły – w sądach zeznaje pod przysięgą i wyjaśnia adminom swoje racje oraz do dzisiaj przedstawia swój kuriozalny dowód na to, że dziennikarz jest Kawalcem (na kolejnej, jeśli będzie, to ponownie odegra tę komedię).
Temida od czterech lat nie potrafi rozwiązać tej zagadki, która dla obu stron jest oczywista – pisarka JEST PEWNA, że felietonista jest Kawalcem, lecz pozwany/oskarżony nie uważa, lecz WIE, że nim nie jest i to jest zasadnicza różnica. Czy polski wymiar dostrzeże w końcu tę różnicę i wykorzysta wszelkie badawcze nowoczesne metody dochodzenia prawdy, którymi dysponuje nasze cywilizowane, postępowe i demokratyczne – o czym są przekonani nasi wodzowie – państwo?
Tak dokładnie to pisarka, jej mecenas i sędzia prowadzący proces IC692/09 nie bardzo wiedzą do dzisiaj o co im chodziło, bowiem uznali, że dziennikarz pisał rozmaite rzeczy na temat pisarki, choć nie wiadomo, na ile teksty wpisywane przez Kawalca sędzia przypisał jemu, a skoro przypisał jednak jakiekolwiek teksty, to proces powinien być powtórzony. Sama pisarka – jako przekonana, że wszystkie teksty były pisane przez jedną osobę (dziennikarza) rozpoczęła boje po sądach; gdyby nie była pewna, że ma rację, to zapewne po tych sądach by nie łaziła, bowiem nie miałaby powodu, aby się pienić na tak wysokich szczeblach togowej władzy (jej przekonanie, że Kawalec jest dziennikarzem, dodawało jej skrzydeł do walki!).
Ponadto sędzia zinterpretował niektóre dziennikarskie materiały jako obraźliwe dla pisarki, choć one takimi nie były (co wykazała biegła podczas analizy dotyczącej drugiego ich pieniaczego, tym razem karnego, procesu VIIIK155/10 i wykaże to jakikolwiek inny biegły lub komisja etyki dziennikarskiej). Po prostu sędzia w sprawie cywilnej beznadziejnie zinterpretował polski tekst opisujący pewnego pijaczka, którego togowiec błędnie wziął za pisarkę, przy czym nie wyjaśnił swego stanowiska i nie ustosunkował się do swej pomyłki. Wydał kuriozalny wyrok, którego wykonanie nie jest możliwe z oczywistych powodów – ma wadę prawną (w jaki sposób można kogokolwiek przeprosić za wypowiedzi, których nie jest się autorem?), zatem i dlatego powinien być powtórzony.
W dziedzinie pomówień, sytuacja jest podobna do izraelsko-irańskiej. Pomówienia i to bez rzetelnych dowodów – bo „tak nam się wydaje” albo nawet „jesteśmy pewni” i to jest wystarczające? Ponadto w gdańskim sądzie, z powodu nielogicznego rozumowania sędziego, zaistniała sytuacja patowa, której zmienić nie chce (a twierdzi, że nie może) ani prezes sądu, ani nikt ważniejszy. Ministerstwo Sprawiedliwości swoje odpowiedzi opiera na paragrafach i procedurach, co także nie przybliża zakończenia sprawy.
I pomyśleć – spieniona pisarka uznała, że jej zwidy są oczywistą prawdą, ze swoim prawnikiem zaczęli straszyć, że jeśli artykuły nie znikną z internetu, to pójdą do sądów i na policję, aby walczyć – jak to zapewne uważali – o sprawiedliwość. Niech ta sprawa będzie przestrogą dla kolejnych przewrażliwionych awanturników – każdemu może się coś wydawać, lecz to nie jest wystarczający powód, aby obijać się po sądach, zawracając przepracowanym sędziom (rzadko, bo rzadko, ale) kiepsko kontaktujące głowy i zmuszać niewinne osoby również do bywania w przybytkach Temidy.
Poza temidowymi sędziami, inni także zaliczają wpadki i to całkiem sławne. Podczas igrzysk w Londynie (a dopiero się zaczęły) już jest głośno o żenujących pomyłkach sędziowskich. Nawet przy stoliku zmieniono werdykt sędziów i skoro ktoś był tak bezczelny przed miliardami oczu, to jaką mamy gwarancję, że ktoś uczciwie zechce zbadać opisaną sprawę, która nie ma aż takiej dużej widowni. Ponieważ pisarka wnosiła o publikowanie wyroku, przeto – a nie jest przecież hipokrytką – niniejsze rozważania również są ujawniane.
W półfinale turnieju szpadzistek reprezentantka Korei Południowej przegrała z Niemką, mimo że na sekundę przed końcem dogrywki remisowała 5:5 i miała własny priorytet. Wystarczyło utrzymać ten wynik, aby awansować do finału. Przy zepsutym zegarze sędziowie zezwolili Niemce na cztery próby ataku, aż w końcu trafiła rywalkę. Arbitrzy popełnili ewidentny błąd, ale decyzja nie została zmieniona.
Media na całym świecie rozpisały się o „sekundzie, która trwała wieczność”. Napisano nawet że incydent „zdegradował igrzyska do rangi podrzędnych zawodów” i doprowadził do nawoływania do bojkotu igrzysk przez koreańskich internautów. Gdyby Niemka miała honor, to wiedziałaby, co uczynić. Takiego honoru także nie ma sędzia, który ukrył się za immunitetem wraz ze swoim niezawisłym a zdumiewającym (infantylnym, idiotycznym?) wyrokiem.
Naleziński ponownie twierdzi, że Temida pomyliła się w sprawie pisarki, która – dopuszczając się fałszerstwa i zniesławienia – powinna ponieść odpowiednie konsekwencje. Jest nadzieja, że sama prokuratura zajmie się tymi przestępstwami.
Ponieważ w dziedzinie sądownictwa obserwuje się coraz większą niechęć społeczeństwa do sędziów i do całego wymiaru sprawiedliwości, należy w końcu wyciągnąć wnioski z wielu koszmarnie prowadzonych spraw, bowiem taki rozkład naszego sądownictwa degraduje sędziów do poziomu podrzędnych togowców, co przecież nie jest eleganckim określeniem i prowadzi do totalnej (często niezawinionej) krytyki, zwłaszcza w internecie, co radykalnie obniża autorytet tego segmentu władzy Państwa, a przecież żadnemu rozsądnemu Polakowi na tym nie zależy.