Bez kategorii
Like

Panie pułkowniku! Larum Grają!

30/05/2011
506 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

„Zanim księdzem Popiełuszką zajął się Piotrowski, najpierw zajął się nim Urban” pisze Rafał Ziemkiewicz i akurat z tym zdaniem zgadzam się bez zastrzeżeń.

0


 Ostatnie poczynania rządzącej partii miłości i represje, jakie dotykać zaczynają obywateli za krytykę władzy są bardzo różnie interpretowane przez komentatorów politycznej sceny. 

Jedni, tak jak Rafał Ziemkiewicz uważają, że Tusk i ferajna sondują opinie publiczną by zbadać jak daleko mogą się posunąć. Inni z kolei, tak jak popularny na salonie24 bloger Rybitzky, diagnozują, że Tusk się po prostu przeliczył wydając wojnę kibicom. Sądził on, że pokaże się po raz kolejny, jako dzielny szeryf, sondaże poszybują w górę i po kilku dniach sprawa ucichnie. Tymczasem zdaniem Rybitzkyego władze zostały zaskoczone tym, że kibice jednak nie odpuszczają.

Oczywiście pomijam tu zakłamanych medialnych cmokierów salonu bredzących coś o nadgorliwości organów ścigania, które działają wbrew intencjom i wiedzy premiera czy prezydenta.

Trochę za dużo ostatnio tych przypadków z aresztowaniami, nalotami ABW czy pobiciami, w tym opozycyjnych dziennikarzy czy karaniem za krytykę rządzących oraz prób ocenzurowania internetu.

Wydaje mi się, że nikt z wymienionych wyżej nie ma racji, a sprawa wygląda zgoła inaczej.

Tusk zaczynając wojnę z kibicami wiedział doskonale, że nie odpuszczą gdyż sam, jako „kibol” przez lata z użyciem gumowego węża dyrygował „młynem” na „żylecie” stadionu Lechii Gdańsk.

Nikt bardziej od niego nie zna mentalności tego środowiska i myślę, że tym razem to nie jego doradcy, lecz on sam wytypował kibiców do realizacji swoich planów.

A jakie to są plany? Moim zdaniem Tusk chce przed wyborami doprowadzić do jakiegoś wielkiego ulicznego konfliktu i zamieszek, które stałyby się pretekstem do delegalizacji PiS-u lub wprowadzenia stanu wyjątkowego.

Możliwy jest też scenariusz bardziej „ambitny” i całkiem prawdopodobny sądząc po zachowaniu się mediów zaprzyjaźnionych z Tuskiem i Andrzejem Wajdą.

„Zanim księdzem Popiełuszką zajął się Piotrowski, najpierw zajął się nim Urban”pisze Rafał Ziemkiewicz i akurat z tym zdaniem zgadzam się bez zastrzeżeń.

Jednak do końca nie wiem na dzisiaj, czy spadkobiercy Urbana chcą skompromitować i zohydzić tylko opozycję by mieć pretekst do jej delegalizacji czy może dążą do jakiejś ogólnopolskiej rozróby w celu wprowadzenia wspomnianego już stanu wyjątkowego? A może w końcu zaplanowano na zimno zamordowanie Jarosława Kaczyńskiego? Jeżeli tak to podobnie jak w przypadku pozbycia się śp. Prezydenta RP musi dużo wcześniej odbyć się zmasowana medialna akcja odzierania przyszłej ofiary z godności i sukcesywne zohydzanie jej oraz odzieranie z człowieczeństwa. Czy aby to już nie trwa?

Sposób to wypróbowany przez wieki i zastosowany także przez banderowców na Wołyniu. Tam do dziś nie żałuje się bestialskiego wymordowania tysięcy Polaków i wcale nie rzadko wznosi się współcześnie toasty „Na pohybel Lachom”.

Zasiać nienawiść i ją pielęgnować, oto recepta Tuska i salonu III RP na przetrwanie i ocalenie skóry.  

Oczywiście ktoś może pomyśleć, że zwariowałem i nawet wolałbym, aby tak było. Po 10 kwietnia jednak wiem, że wszystko jest możliwe.

Dzisiaj wiadomo już ponad wszelką wątpliwość, że pierwsze cztery dni po zamachu, zgodnie z porozumieniem polsko-rosyjskim z 1993 roku pracowały w Moskwie dwa zespoły specjalistów z obu państw.

Dopiero tajne porozumienie Putina i Tuska spowodowało odesłanie polskiej ekipy z pułkownikiem Grochowskim do domu, a wszystkich ich zastąpił uruchomiony przez ruskich szachistów ich protegowany, pułkownik Edmund Klich, który już z dawno w poważnym państwie siedziałby za kratkami.  

Przypomnijmy sobie, co mówił „polski” akredytowany przed sejmowa komisją infrastruktury 6 maja 2010 roku:

 "I wchodzę do tego pomieszczenia, jest pan minister Parulski i od razu – no, powiedziałbym dosyć ostro – powiedział mi, że ja w ogóle nie potrafię działać, ja utrudniam pracę prokuraturze, a w ogóle ja ustawiłem… przyjąłem, jako załącznik 13 do procedowania i działam na szkodę Polski. To były bardzo mocne słowa i ja sobie je zapisałem zaraz wieczorem. Więc w tej sytuacji nie wiem, o co chodzi. Ja mówię, ja muszę procedować według załącznika 13 i wymaga tego ode mnie pan Morozow".

Teraz przypomnijmy sobie jak Edmunda Klicha wpychał, jako akredytowanego przy MAK sam Putin, chcąc pozbyć się polskich specjalistów, z których wielu chciało w poczuciu patriotycznego obowiązku rzeczywiście rzetelnie wyjaśnić kulisy tragedii.

Klich dalej mówi:

„W kolejny dzień, to był poniedziałek, a i kolejny dzień godzina 13.00, tj. wtorek, trzynastego …przepraszam…o godzinie 12.00 podchodzi do mnie pan Morozow i mówi: pan premier Putin zaprasza, no nie mówi się pan w języku rosyjskim tylko jest wy czy ciebie, no jest to taka forma, jak w angielskim, mówi zaprasza ciebie na konferencję prasową do Moskwy na trzecią. Ja mówię, jak na trzecią? Przecież jest dwunasta. Chyba, że jakiś samolot, może przelecę się jakimś Tu-22 albo coś i to wtedy można, prawda? Wszystko możliwe jest, szczególnie w tak mocnym państwie. No i od razu zadzwoniłem do pana ministra Grabarczyka, bo coś tutaj ja za wysoko zaczynam gdzieś być postrzegany, prawda? No i w rozmowie, ja nie wiem czy była taka jasna akceptacja, ale wyczułem, że mogę się na to spotkanie udać do… Aha, bo później było tak: nie będę musiał lecieć do Moskwy, ale będzie telekonferencja i mam być w budynku w jakimś jednym z gubernatorów. Udałem się na tę konferencję. Pierwszy głos zabrał pan premier Putin, później jego zastępca pan Iwanow i jako trzecia pani Anodina, szefowa MAK-u, która jasno powiedziała, że będzie procedowanie według załącznika 13.”

Ekspert prawny tak zwanej Komisji Jerzego Millera, profesor Żylicz mówi wprost: nieformalne przyjęcie takiej podstawy prawnej było zbyt pochopne

Oczywiście premier Tusk nie mógł zawierać żadnych porozumień nieformalnych i to bez porozumienia z radą ministrów. Załatwianie czegoś na gębę i potajemnie z Putinem w celu storpedowania pracy polskich ekspertów oraz wiązanie nam rąk załącznikiem 13 do konwencji chicagowskiej to Trybunał Stanu i więzienie.

O upadku polskiego dziennikarstwa i tchórzostwie tego całego zaprzedanego mamonie i obcym interesom towarzystwa niech świadczy fakt, że przez ponad rok od 10 kwietnia tylko jeden dziennikarz zadał wprost Tuskowi zasadnicze i podstawowe pytanie:

Andrzej Stankiewicz:

Panie Premierze, druga kwestia: w tych uwagach, które Polska zgłosiła do Rosjan, od razu na początku, kiedy mowa jest o wyborze procedury konwencji chicagowskiej, pada też takie zdanie: „Federacja Rosyjska nie skorzystała z prawa zawartego w punkcie 5.1 zdanie drugie (tu chodzi o załącznik 13 konwencji chicagowskiej) do przekazania badania wypadku w całości lub części Rzeczpospolitej Polskiej”. Panie Premierze, chciałbym zapytać, czy jest spisane porozumienie, na bazie którego Polska i Rosja decydują się na wybór konwencji chicagowskiej i rezygnację z tego częściowego lub całościowego przejęcia śledztwa przez Polskę, jeśli ono jest, bo ja go szukam od jakiegoś czasu i znaleźć nie mogę, to, kto je podpisał?

Donald Tusk: Nie, nie ma takiego.

Andrzej Stankiewicz: To, na jakiej zasadzie to było robione?

Donald Tusk: Ponieważ konwencja chicagowska obejmuje swoimi rygorami państwo wypadku, a więc państwo prowadzące postępowanie. To nie jest wybór Polski.

Andrzej Stankiewicz: Dokumentem trzeba zdecydować, w jakiej formule ma być prowadzone postępowanie.

Przypomina się afera Rywina, kiedy to cały ten zgniły światek dziennikarski wiedział o nagraniu Rywina przez Michnika i o całej aferze „Agora – Grupa trzymając a władzę”, lecz nikt nie odważył się złamać omerty. Pytana o to Janina Paradowska z rozbrajająca szczerością odrzekła, że dysponentem tematu był Michnik.

Oto PRL-bis i przeniesione w jego rzeczywistość dawne dziennikarskie divy z PZPR i panowie „dziennikarskie autorytety” z PRL-owską mentalnością, którzy i dzisiaj tak jak za komuny bez polecenia lub zgody wydziału prasy i cenzorów z Mysiej, nie pisną społeczeństwu ani słówka. 

Zauważcie drodzy czytelnicy jak unika się jakichkolwiek relacji z masowych protestów w Hiszpanii. Podobnie działo się w NRD, kiedy w Polsce ruszył karnawał Solidarności. Honecker zabronił pokazywania tych wydarzeń i pisania o nich w mediach ze zwykłego panicznego strachu, bojąc się, że i wschodni Niemcy upomną się o wolność.

Jeżeli przypomnimy sobie non-stop ciągnące się relacje z egipskiej rewolucji i porównamy je ze skromnymi aplikowanymi nam dawkami na temat tego, co w końcu dzieje się na naszym kontynencie to widzimy, że elity boją się rozprzestrzenienia tej „zarazy”.

Cóż nam, więc pozostało?

Apelujmy do tych, którzy znają lub domyślają się prawdy o Smoleńsku. Apelujmy do członków Komisji Millera i oficerów tam pracujących z największym naciskiem na pułkownika Grochowskiego o odwagę w przeciwstawieniu się kłamstwu.

Na zaprzyjaźnione z Tuskiem i Wajdą media nie mamy, co liczyć.

A więc:

 Dla Boga, panie pułkowniku Grochowski! Larum grają! Ojczyzna w potrzebie, a ty się nie zrywasz! szabli nie chwytasz? Na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu?

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (21/2011)

0

kokos26

„Drzewo wolnosci trzeba podlewac krwia patriotów i tyranów”

174 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758