Tuska i Arabskiego nie było wczoraj na Powązkach Wojskowych. Arabskiego i Tuska nie było także na Krakowskim Przedmieściu. Arabski nie dojechał kilka dni temu na proces Bielawnego (miał zeznawać w charakterze świadka, cha, cha, cha…). Tymczasem T & A poprosili o azyl dyplomatyczny, jeden w Madrycie, a drugi w Brukseli. Gruppenfűhrera KAT-a reprezentował zatem w Warszawie, „wysoki rangą polski polityk” Bronisław Komorowski. Dodajmy kiepsko reprezentował. Na Krakowskim Przedmieściu, gdzie przecież urzęduje, nikt go nie widział. Nie pojawił się także w bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela, chociaż lapsus w wypowiedzi jednego z księży, koncelebrujących mszę świętą, mógłby dowodzić, że jego obecność była przez wiernych pożądana i oczekiwana. Miał pan prezydent szansę wsłuchania się w rozpaczliwą modlitwę wiernych o prawdę. Ale z szansy tej zrezygnował. Mógłby ktoś pomyśleć, że ze strachu. Inne zdanie będzie miał w tej sprawie Tomasz Lis, który napisze, że był to przejaw bezprzykładnej odwagi, powodowanej honorem najwyższej próby.
Jednak, czy tego ktoś (np. Tomasz L.) chce, czy nie chce, na naszych oczach sypie się Gruppenfűhrer KAT. Tusk z Arabskim zostawili Komorowskiego na pastwę losu. Gajowy musi sobie teraz radzić sam i przychodzi mu to oczywiście z wielkim „bulem”. Bo jak się ma do dyspozycji Kozieja, Nałęcza i Dukaczewskiego z małżonką, to rzeczywiście „strach się bać”. Kłamstwo smoleńskie już nawet w „łże mediach” zaczyna uwierać. Niedługo na placu boju pozostanie tylko Maciej Lasek i Andrzej Artymowicz. W siedzibie „wsiowych” zapanowała panika. Sondaże Komorowskiego lecą „na łeb na szyję” i jak jeszcze trochę polecą, to sfałszowanie wyborów może okazać się niemożliwe. Jak wytłumaczyć w Brukseli, że exit poll 10 maja, to „ch…, d… i kamieni kupa”?
A wszystko przez tę narracje antyputinowską. Nagle, po jakże przyjemnych „żółwikach” z pułkownikiem KGB, okazało się, że trzeba na Władymira Władymirowicza patrzeć nie tylko wilkiem, ale syczeć i pohukiwać zza węgła. Nie jest to komfortowe zajęcie, bo wiadomo, że licho i FSB nie śpią, a jak oni nie śpią, to my (towarzysze) też nie śpimy. Cóż jednak robić? Z polowań na Syberii trzeba tymczasem zrezygnować, bo przecież z myśliwego można tam w oka mgnieniu stać się zwierzyną łowną. „Kurdebalans”, ale się porobiło!
Na dodatek, po rewelacjach Juergena Rotha, pół Niemiec i BND, cała Bruksela oraz Kongres Stanów Zjednoczonych, podbuntowani oczywiście przez Antoniego Macierewicza, zaczęli szukać „wysokiego rangą polskiego polityka”, który zlecił zamach w Smoleńsku generałowi Jurijowi D. Słowem Gruppenfűhrer KAT w ciężkich opałach.
Afera marszałkowa, to przy tym Juriju D. „mały pikuś”… Mam wrażenie, że ktoś zacznie wreszcie sypać!
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
3 komentarz