Panama jak Singapur
03/08/2011
399 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Panama jest jednym z najlepiej rozwijających się państw Ameryki Łacińskiej, ale ma przed sobą bardzo typowe dla tego regionu przeszkody
Nie tylko prezydent Wałęsa chciał z Polski zrobić drugą Japonię. Szukanie modeli do skopiowania jest powszechne we wszystkich wymiarach i klimatach. Prezydent Panamy Ricardo Martinelli chce zrobić ze swego kraju drugi Singapur. Tam właśnie powiodła go pierwsza oficjalna podróż zagraniczna po objęciu urzędu w 2010. „Kopiujemy bardzo wiele z Singapuru, a chcemy i będziemy kopiować jeszcze więcej” powiedział po powrocie.
Panama nie dosięga jeszcze nawet jednej piątej tego bogactwa, które przypada na głowę Singapurczyka, ale Singapur może jej pozazdrościć tempa wzrostu. W latach 2005-2010 gospodarka panamska rosła w tempie 8% rocznie, tj. najszybciej w obu Amerykach. Miedzynarodowy Fundusz Walutowy oczekuje, że i w obecnej pięciolatce wzrost ten wyniesie średnio 6% rocznie. Już wkrótce Panama prześcignie Kostarykę i Wenezuelę w PKB liczonym na mieszkańca. Porównując siłę nabywczą jest to jeden z pięciu najbogatszych krajów Ameryki Łacińskiej nie licząc wysp.
Ogromne znaczenie mają dochody z Kanału Panamskiego, który USA oddały Panamie o północy 1 stycznia 2000 roku. Kryminalna historia powstania i eksploatacji tego kanału od 1903 roku jest warta odrębnego i szczegółowego eseju. W każdym razie w roku 2010 ta licząca 77 km droga wodna przyniosła Panamie 2 mld $ przychodu (7,5% PKB). W tym roku będzie to o ¼ więcej, bo ruch statków będzie większy, a opłaty wyższe. Kanał i liberalne przepisy dla rejestracji biznesu zwabiły do Panamy liczne firmy ubezpieczeniowe, finansowe, prawnicze itp. Panama ma też największą zarejestrowaną flotę handlową na świecie, przynajmniej na papierze. Strefa wolnocłowa w Colón (miasto nazwane na cześć Kolumba, który tak właśnie po hiszpańsku się nazywał) u wejścia do Kanału po stronie atlantyckiej wabi nawet takie firmy jak Procter&Gamble czy Dunlop. Colón i Balboa, u pacyficznego końca kanału (nazwane na cześć Vasco Nuńez de Balboa, odkrywcy przesmyku) to dwa najruchliwsze porty latynoskie. Cła importowe Panamy należą do najniższych na świecie, a bezpośrednie inwestycje zagraniczne sięgają 9% PKB, czyli są w proporcji największe na kontynencie. Do roku 2014 Kanał będzie poszerzony i pogłębiony za 5,3 mld $, co pozwoli obsługiwać większe statki niż obecnie, a więc zmieni się tzw. standard Panamax.
Obok tego rząd zainicjował pięcioletni plan inwestycyjny z budżetem 13,6 mld $, za który wybuduje szkoły, szpitale, oczyszczalnie ścieków, drogi i metro dla zatłoczonej stolicy. Podwyższy też emerytury i renty dla najuboższych oraz wprowadzi jednakowe stypendia państwowe, co pozwoli zmniejszyć nierówności społeczne, bodaj największe w Ameryce. W eleganckich kasynach stolicy szampan leje się strumieniami, ale w krytych liśćmi palmowymi chatach na prowincji 85% ludności nie ma dość kalorii w codziennej diecie.
Pod dwoma względami Panama różni się jednak od Singapuru w sposób zasadniczy. Pierwszym jest bardzo kiepski poziom wykształcenia. Dzieci chodzą wprawdzie do szkoły, ale wyniki sa marne. Testy przeprowadzone przez PISA (Programme for International Student Assessment), czyli program OECD, który od 2000 roku przeprowadza testy porownujące poziom umiejętności i wiedzy u 15-latków w różnych krajach plasuje Panamę dopiero na 63. miejscu wśród 65 badanych, za Albanią. Singapur ma w tej konkurencji miejsce 4. Kiepskie szkoły to właściwie norma w całej Ameryce Łacińskiej, ale wynikający z tego dotkliwy brak wykwalifikowanej siły roboczej w kraju liczącym 3,5 mln mieszkańców to już problem poważny, który odstrasza wielu potencjalnych inwestorów. O ile w Singapurze sukces gospodarczy polega na bardzo wysokiej wydajności pracy, to w Panamie wzrost jest wynikiem akumulacji kapitału w formie infrastruktury.
Jeszcze ważniejsza jest druga wielka różnica. Singapur uchodzi za jeden z najmniej skorumpowanych krajów świata. Panama nie jest nawet pod tym względem liderem wśród swych sześciu „bananowych” koleżanek w Ameryce Środkowej. Zarówno Transparency International (organizacja nacisku na zmiany prawno-instytucjonalne) jak i World Economic Forum dość regularnie i od lat potepiają Panamę za korupcję wśród urzędników i brak niezależności w systemie sądownictwa.
Prezydent Martinelli, który w cywilu jest magnatem od sieci supermarketów też nie jest kryształowo czysty. Podobno prosił ambasadę USA o pomoc w założeniu podsłuchów u swych przeciwników politycznych, co by znaczyło, że jest także mocno naiwny. Cieszy się dużą popularnością, ale jest oskarżany o mieszanie się w prace Sądu Najwyższego i knucie w celu wysiudania ze stanowiska prokuratora generalnego, który mu się naraził. Ostatnio sporo też majsterkuje przy konstytucji, aby zapewnić sobie możwość łatwego ponownego wyboru na urząd.
Wątpliwości wokół czystości gry szkodzą także w biznesie. Do przetargu o metro nie stanęło wiele poważnych firm wiedząc lub podejrzewając, że przetarg jest już i tak ustawiony. W czerwcu duży nadmorski kwartał miasta Panama, stolicy kraju, gdzie Donald Trump buduje 70-piętrowy hotel i luksusowe osiedle mieszkaniowe, został zalany ściekami miejskimi, bo wcześniej w planowaniu przestrzennym dokonano przekrętu. Mówi się także i o tym, że państwowa agencja zarządzająca dotąd bardzo sprawnie Kanałem Panamskim może być wkrótce przechwycona przez inny zarząd i traktowana jako dojna krowa dla dostarczania szybkiej gotówki na pilne wydatki rządu, coby niezadługo położyło ten strategiczny dla kraju interes. Tak stało się np. z meksykańskim monopolem naftowym Pemex. Nie jest więc jeszcze jasne, czy ostatecznie z Panamy będzie drugi Singapur czy drugi Meksyk.
Bogusław Jeznach