Bronisław Komorowski znów na szczycie Himalajów!
Największym wygranym wizyty Prezydenta USA w Polsce jest Prezydent RP Bronisław Komorowski, któremu przyjazd pana Obamy pozwolił na powtórzenie sukcesu z Waszyngtonu, i możliwość powtórnego zdobycia "szczytu Himalajów" czyli uściśnięcia dłoni Baracka.
I to właściwie tyle jeśli chodzi o podsumowanie szczytu pana Obamy.
Dostaliśmy obietnicę (he, he, he) rotacyjnego stacjonowania F-16 (buhahaha !!!). Ktoś pamięta, że atrapy "Patriotów" też stacjonują w Polsce rotacyjnie (były przez tydzień czy dwa i tyle ich widzieliśmy) – aktualnie z tego co pamiętam stoją gdzieś w Niemczech? Ten rotacyjny klucz (może eskadra?) F-16 to będzie tylko problem, bo Rosja podniesie wielkie larum, i za tak znaczące "zagrożenie" dla swojego terytorium zarząda ceny niewspółmiernie większej niż to zwykła przyzwoitość (aha aha ha ha ha !!!) wskazuję. No a Barack tą cenę zapłaci… Bo pierestrojka i głasnost z Moskwą…
Co do listu do senatorów w sprawie wiz dla Polaków, to wogóle nie ma o czym mówić, bo to prawie kompletnie bez znaczenia. Ot, Obama stwierdził, że liczy się każdy głos w wyborach, więc Polonii Amerykańskiej również. So why not? Pokazówka na potrzeby wewnętrzne.
Ponadto można powiedzieć, że zarówno Tusk jak i Komorowski zyskali kilka "przebitek" na potrzeby kampanii wyborczej – pierwszy parlamentarnej, a drugi prezydenckiej (o ile zdrowie dopisze…). Fajnie jest wrzucić takie "screeny" z prezydentem USA w folder wyborczy, aby pokazać jak to ważna się Polska stała i jak to nas szanują za Oceanem.
Ale wracając do Pana Prezydenta, to dzięki nieobecności Wałęsy, który stwierdził że "mu nie pasuję" (wiadomo, jak ktoś się chce z "Wałkiem’ spotykać to tylko na jego warunkach – niech się Barack zapisze do kajetu, może Lechu zaszczyci go rozmową i rozwiąże jednym genialnym słowem wszystkie problemy USA, łączne z deficytem, bezrobociem, huraganem, wojną w Afganistanie, służbą zdrowia itp. – o ile oczywiście go posłuchają) pan Komorowski miał możliwość "gafowania" bez zbytniej konkurencji, choć – trzeba przyznać – poza pewnym zagubieniem przed pałacem, kiedy to chodził z gościem to tu to tam – udało mu się powstrzymać od jakiś większych kiksów (na polowanie nie wyruszał, bigosu nie gotował… chyba, bo co pan Bronisław tam naopowiadał na "nieplanowanym" – więc czy przygotowanym? – spotkaniu z prezydentem Ukrainy i USA to licho wie…).
Poza tym Komorowski mówił, że "wymienił myśli i poglądy" na temat demokracji. Nie wiem jakie myśli przekazał Pan Prezydent Panu Prezydentowi i czym się ten drugi temu pierwszemu odwzajemnił, ale sukces taki jest niewątpliwie "wstrząsający".
Pozstaje więc ponowne zdobycie "szczytu Himalajów", jakim jest niewątpliwie w całej "koronie Himalajów"- dłoń Prezydenta USA.
"Z zawodu analityk, milosnik historii, modelarz, dzialacz i moderator ruchu konsumenckiego "nabiciwmbank.pl"