Ona: pisarka, pozostająca w separacji matka dwójki dzieci, skandalistka zmieniająca kochanków jak rękawiczki. On: Polak o francuskim rodowodzie, szarmancki, dystyngowany, pianista, kompozytor wielbiony przez paryską elitę. Różniło ich wszystko, ale przeciwieństwa przecież się przyciągają.
„Powiedz Chopinowi, że otaczam go czcią bałwochwalczą.
George Sand”
Kiedy Chopin poznał madame Sand nie rozległy się dzwony, nie padł na niego grom z jasnego nieba oznajmiając wielką miłość, nie było motyli w brzuchu ani żadnego innego znaku. Wręcz przeciwnie, uznał ją za osobę niesympatyczną i odpychającą. Zresztą w 1836 roku jego myśli i serce zwrócone były ku Marii Wodzińskiej pięknej polskiej szlachciance, z którą miał nadzieję ożenić się. Panna z dobrego domu, dobrze wychowana, bogata i do tego Polka! Nic dziwnego, że Chopin stracił głowę.
A madame Sand? Właściwie Amandine Aurore Lucile Dupin baronowa Dudevant. Złośliwi mawiali o niej „czarna jak kret i chuda jak gwóźdź” i coś w tym było.
W czasie kiedy kobiety kusiły obfitymi kształtami podkreślanymi jeszcze masą halek i spódnic, madame Sand nosiła męskie stroje, zwykle czarne. Kruczo – czarne włosy, oczy i brwi oraz mleczna cera potęgowały jeszcze mieszane uczucia jakich doznawali jej oponenci. Paliła cygara i fajkę, klęła jak szewc, śmiała się głośno i nie kryła swoich poglądów. Poza tym żyła bardzo swobodnie, żeby nie rzec frywolnie. Była związana z Jules’em Sandeau (od jego nazwiska pochodzi jej pseudonim Sand), Henrim de Latouche, Alfredem de Musset, Charles’em Didier, Félicien’em Mallefille…
A ile było przelotnych miłostek i flircików tego nikt nie zliczył nawet sama madame Sand.
Franciszek Liszt napisał, iż „ twierdziła, że miłość daje się jak szklankę wody temu, kto o nią poprosi”. Trudno nie zgodzić się z Lisztem kiedy patrzy się na tę długą listę kochanków.
Taką George Sand znał cały Paryż i taką poznał Chopin w salonie Marii d’Agoult przyjaciółki Franciszka Liszta.
W tym czasie romans z Félicien’em Mallefille ochłódł nieco i madame Sand rozglądała się za nowym obiektem afektacji. Początkowo zwróciła uwagę na Liszta. Pozostawała pod dużym wrażeniem jego uroku osobistego i wdzięcznej powierzchowności, ale przede wszystkim jego muzyki. W swoim „Intymnym dzienniku” zapisała:
„ Gdy Franz gra na fortepianie doznaję ulgi. Wszystkie moje instynkty rozpalają się…”
Zaprosiła Liszta do swojej posiadłości do Nohant jednak nic z tego nie wyszło…
Wtedy na horyzoncie pojawił się Chopin. George oszalała na jego punkcie i dosłownie i w przenośni. Postanowiła go zdobyć. Bywała wszędzie gdzie i on miał się pojawić. Słuchała jego koncertów w skupieniu, wręcz nabożnie. Zbliżyła się do jego polskich przyjaciół. Pozostawała w przyjacielskich stosunkach z Adamem Mickiewiczem, Julianem Ursynem Niemcewiczem, Józefem Brzozowskim i Wojciechem Grzymałą. Jednak Chopin nie reagował na jej awanse. Zdawać by się mogło, że był nieczuły na płeć piękną, a to nie prawda. Chopin nie był chimerycznym, rozchwianym emocjonalnie, chudym gruźlikiem, który tylko cierpiał i tęsknił za Polską wylewając łzy na fortepian. Był pełnym wigoru młodym, przystojnym mężczyzną o ujmującym sposobie bycia i zniewalającym uśmiechu. Był prawdziwym lwem salonowym z ochotą przygrywającym do tańca i zabawiającym gości. George Mathias, uczeń Chopina napisał we wspomnieniach:
„ Wobec kobiet Chopin przechodził samego siebie… Nie chcę go obgadywać, ale mówiąc prawdę, szalał za nimi”.
Więc dlaczego nie reagował? Madame Sand zadawała sobie to pytanie wielokrotnie, nie mogąc znaleźć na nie odpowiedzi. Przecież widywali się często w najznamienitszych salonach paryskich ba, Chopin zapraszał ją wielokrotnie na organizowane u siebie wieczory muzyczne. Więc dlaczego? 13 grudnia 1836 roku George Sand przeszła samą siebie. Tegoż wieczoru w salonie Chopina na Chaussee d’Antin nr 38 zebrała się wcale pokaźna grupa przyjaciół i znajomych pana domu. Zaproszenie jakie Chopin wystosował do Brzozowskiego brzmiało:
„Dziś mam parę osób u siebie, między innymi: pani Sand, przy tym Liszt gra, Nourrit śpiewa. Jeżeli to może być przyjemne panu Brzowskiemu czekam go wieczorem”.
Madame Sand postanowiła wziąć tego wieczoru Chopina szturmem. Musiała wywołać piorunujące wrażenie, bo aż dwóch gości opisało jej niesamowite entrée.Brzozowski tak zapamiętał madame Sand:
„(…) strój miała fantastyczny, widocznie okazujący chęć odznaczania się. Białą jej suknię przepasywała szeroka karmazynowa szarfa; biały kaftanik dziwnego kroju miał wyłogi i guziki również karmazynowe. Czarne jej włosy na wpół głowy podzielone, w lokach po obu stronach twarzy spadały, a nad czołem złocistą przepaską objęte były”.
Z kolei markiz de Custine, w liście do księcia Klemensa von Metternicha, oprócz owego fantastycznego stroju opisał sam moment pojawienia się madame Sand w salonie Chopina.
„Weszła żywo z sakiewka pełną cygar w ręku i zanim usiadła wyjęła jedno by zapalić je od świecy na kominku. Oto co dla oczu. Czy potrafi Pan sobie wyobrazić podobny rodzaj pojawienia się damy w paryskim salonie?”
Mimo barw narodowych, nieodgadnionego wyrazu twarzy i wielkiego entrée madame Sand nie zdobyła Chopina, ani tego wieczoru, ani przez następny rok. Okrążała go jak myśliwy zwierzynę. Nie robiła tego nachalnie aczkolwiek zauważalne. Jednak on ciągle był poza jej zasięgiem. Był zakochany i potajemnie zaręczony z panną Wodzińską, której rodzice zgodę na małżeństwo uzależniali od okresu próby. Chopin czekał więc, kochał i słał listy. Jednak korespondencja mimo, iż czuła, była coraz rzadsza, aż w końcu ojciec panny odmówił ręki swej córki Chopinowi argumentując, iż nie odda córki muzykowi o tak słabym zdrowiu. Było lato 1837 roku kiedy Chopin znów był wolny. Jednak George o tym nie wiedział i szalała.
W listach do Marii d’Agoult rozpaczliwie, wręcz histerycznie przedstawia swoje uczucie:
„ 3 kwietnia 1837.
Powiedz Chopinowi, że otaczam go czcią bałwochwalczą.”
„26 kwietnia 1837
Powiedz Mickiewiczowi, że moje pióro i mój dom są na jego usługi. Gr (Grzymale), że go uwielbiam, Chopinowi, że go ubóstwiam.”
Widywali się coraz częściej, jednak to nie satysfakcjonowało George. Chciała wreszcie zdobyć Chopina. Czekała jeszcze rok pocieszając się w ramionach Félicien’a Mallefille.
25 lub 27 kwietnia 1838 roku napisała, jak ujmują to historycy, najbardziej lakoniczny list miłosny świata. Na małej kartce papieru skreślone tylko trzy słowa: „ On vus adore” (ktoś pana uwielbia) i inicjały G S. Nie wiadomo jak wręczyła ją Chopinowi, ani w jakich okolicznościach. Wiadomo zaś, że tą kartkę zachował do końca życia. Z tego można wnioskować, że tama zaczynała pękać… Możliwe, że pewnego wieczoru… zapomnieli się oboje.
W czerwcu 1838 roku napisała 32-stronnicowy list do Wojciecha Grzymały, który potwierdza te przypuszczenia. Powołuje w nim również Grzymałę na arbitra czy jak kto woli adwokata diabła. Nie wiedząc, że plany małżeńskie Chopina spaliły na panewce, pisała:
„ Gdybym była wiedziała, że istnieją jakieś więzy w życiu naszego dziecka (Chopina), a w duszy jego jakieś uczucie, nigdy bym się nie pochyliła nad nim, by chłonąć zapach kadzidła, które zapalono przed innym ołtarzem. On również cofnąłby się przed moim pierwszym pocałunkiem, gdyby wiedział, żem była wówczas jakby zamężna. Nie zwodziliśmy siebie nawzajem daliśmy się nieść przelotnemu wiatrowi, który po kilku chwilach porwał nas oboje w jakieś inne krainy.(…)szczęście jego jest mi święte, a zobowiązania moje i związek zapowiadający się na długie lata sprawiają, że nie mogę pragnąć by nasz mały (Chopin) zerwał łączące go więzy(…) Miłość nasza może trwać tylko w warunkach, w jakich się narodził, czyli od czasu do czasu, kiedy pomyślny wiatr połączy nas ze sobą, kiedy wzlecimy jeszcze między gwiazdy, a potem rozdzielimy się, by znów stąpać do ziemi, jesteśmy bowiem dziećmi i bóg nie pozwolił nam odbywać pielgrzymki wspólnie(…)”
Nie wiadomo czy Grzymała wpłynął na Chopina czy też sam upór i wytrwałość George spowodowały, że twierdza nazwiskiem Chopin została zdobyta. Jednak do pełni szczęścia było jeszcze daleko. Kiedy zakochani kontestowali swa miłość w paryskim mieszkaniu Chopina, w Nohan czekał zazdrosny Mallefille. Zrazu niczego nie podejrzewał jednak, gdy przejrzał na oczy, wpadł w szał. Maria d’Agoult w relacji do swoich przyjaciół podaje taki obraz sytuacji:
„(…) Nie wiem przez jakiego demona natchnięty powziął podejrzenia i staje na czatach pod drzwiami Chopina, do którego Geoege przychodziła co noc. Tu dramaturg staje się dramatyczny, krzyczy, wyje, chce zabić…”
Podobno Mallefille chciał pojedynkować się z Chopinem, jednak po interwencji Piotra Leroux, przyjaciela madame Sand, do pojedynku nie doszło, a biedny Mallefille został wyrzucony, jak inni kochankowie, na śmietnik historii.
Lato 1838 roku było ich swoistym miesiącem miodowym. Upływało wypełnione miłością i wzajemną fascynacją. Eugene Delacroix, ich wspólny przyjaciel, został poproszony uwiecznienie ich wzajemnej namiętności. W tym celu do pracowni artysty wstawiono fortepian i rozpoczęły się seanse. Chopin grał, a George słuchała go w zamyśleniu. Tak też zostali sportretowani. Obraz nigdy nie został ukończony. Delacroix miał go do końca życia w swojej pracowni. Po jego śmierci z niewiadomych przyczyn obraz podzielono. Wizerunek Chopina, ostatecznie zawisł w Luwrze. Madame Sand zaś, po wielu perypetiach, jest ozdobą Ordrupgaard Museum w Kopenchadze.
CDN
Ewelina Ślipek
żródła:
Mieczysław Tomaszewski, „ Chopin i George Sand. Miłość nie od pierwszego spojrzenia.”, Wydawnictwo Literackie 2010.
George Sand, „ Historia mojego życia”,Wydawnictwo M 2014.
Fryderyk Chopin, „ Listy”, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina 2011.
Niezależna publicystka, miłośniczka historii. Warmia, Mazury, Polska. Kradzież intelektualna jest przestępstwem. Teksty na moim blogu są moją własnością i nie zgadzam się na ich kopiowanie i przeklejania bez mojej zgody.
2 komentarz