– Na zwykłej gruntowej drodze prowadzącej do pola, na którym mam posadzone jabłonki, ktoś mi położył bez pytania o zgodę asfaltowy dywanik – pan Bogdan nie kryje oburzenia, bo droga w połowie leży na jego terenie.
Jedziemy na miejsce. Z niedowierzania aż przecieram oczy. Na piaszczystej drodze czerni się może 80-metrowy odcinek asfaltu.
– Podobno jakiejś ekipie firmy drogowej zostało na przyczepie sporo masy bitumicznej, z którą nie mieli co zrobić, więc przyjechali tutaj i wylali mi "drogę” – mówi właściciel pola.
Widać, że asfalt był po prostu zrzucany na drogę gruntową wprost z przyczepy. Później przejechała po niej ciężarówka i tak sobie asfalt zastygł. Część wylała się na pobocze i pole. Oczywiście nie ma mowy o jakiejkolwiek podbudowie, czy ubiciu masy przez walec. Tylko kwestią czasu jest, gdy taka nawierzchnia się rozleci.
Z ustaleniem, czyja to sprawka był mały problem. W samym Szczecinku i okolicach w ostatnim czasie buduje się i remontuje bardzo dużo dróg. Zajmuje się tym wielu wykonawców. Kilku od razu wykluczyło, aby to ich pracownicy. O wyjaśnienia poprosiliśmy więc w szczecineckim Rejonie Dróg Krajowych, który zarządza położoną najbliżej pechowego pola drogą nr 20.
– Przetarg na utrzymanie naszych dróg wygrał Budimex, który naprawiał już drogę nr 11 ze Szczecinka do Bobolic, a teraz "dwudziestkę” ze Szczecinka do Białego Boru – przyznaje Mirosław Antolak, zastępca kierownika RDK, który też nie mógł uwierzyć, że ktoś od tak sobie wylał asfalt na polną drogę. – To niespotykana rzecz, nie mówiąc już o ekologii.
Sprawę wyjaśnił Krzysztof Kozioł, rzecznik prasowy Budimeksu: – Do zamawiającego, czyli RDK, dotarła już informacja o tym zdarzeniu i poprosił nas, abyśmy zebrali to co leży na drodze koło Gwdy – mówi. – Nie mamy co prawda przekonania, że zrobił to ktoś z naszej firmy, bo nie udało nam się skontaktować z pracownikiem, który już u nas nie pracuje, ale zbierzemy ten asfalt.
Fot. Rajmund Wełnic