Z zyciem chłopaki, z życiem. Najpóźniej pod koniec tygodnia wszystko ma tu znowu błyszczeć. Ekipa remontowa rozejrzała się bezradnie po luksusowo urządzonym gabinecie.
Na zawieszonej w rogu plaźmie zrobił się reset i wisiała tam stopklatka z jakiegoś meczu z września 2010 roku. Obszerne biurko miało trzy szuflady oznaczone. "Ustawy przygotowane". "Ustawy w trakcie procedowania". "Ustawy przyjęte". Jeden z pracowników od niechcenia je otworzył po kolei. Wszystkie były puste. Pajęczyny zdązyły już opanować cały gabinet. Na ścianie wisiała tarcza do rzutek z podobizną Kaczyńskiego. Widać było ślady po wielu trafieniach.
– Szefie jakoś inaczej wyglądało kiedy to urządziliśmy w 2010 roku. Stwierdził jeden z robotników.
– Nie marudź. Bierz się do roboty.
Zaczęło się ogólne pucowanie, odmalowywanie, meblowanie, sprzątanie. Odświeżanie gabinetu szło pełną parą. Wtem jeden z pracowników usłyszał jakiś hałas z saloniku wypoczynowego połączonego z gabinetem. Wszyscy przerwali pracę a jeden z robotników otworzył salonik. W środku stała zarośnięta niemilosiernie postać. To był mężczyzna. Wyglądał trochę jak skrzyżowanie Robinsona Crusoe z bezdomnym.
– Panie co pan tu robisz?
– Panowie wreszcie mnie tu ktoś znalazł. Zaraz, zaraz opowiem wszystko. No to było gdzieś tak wczesną jesienią 2010 roku. Wygrałem nagrodę w Konkursie "Śladami autostrad ministra Grabarczyka" i w nagrodę do sejmu wycieczka była. No z całej Polski tu byliśmy. I pokazywali nam ten gabinet, że tu się teraz przeprowadzi najjasniej panujący nam premier. Trochę zamarudziłem, wycieczka poszła. Wybiegłem za nimi, ale się zgubilem w tym sejmie. Tyle tu korytarzy, klatek schodowych. Dobrze, że pamiętałem drogę z powrotem. Mówili, że premier tu się przeprowadza to mnie znajdą pomyślałem. Lodówka z początku była pełna. A barek jak zaopatrzony. Potem nocami wychodziłem i żywiłem się sushi co to je ekipy dziennikarzy zostawiały czasem na korytarzu. Nie nudziłem się nawet. Plazma grała a ja też jak premier lubię piłkę nożną. W końcu się zawiesiła to zacząłem szukać po tym biurku i znalazłem wszystkie książki Harlana Cobena po polsku. Trochę, czytałem, trochę spałem. No ale mnie znaleźliście. Ile tu byłem? Miesiąc? Dwa? Zegarek mi wysiadł. Nie wiem nawet jaki dziś dzień.
Robotnicy spojrzeli zmieszani po sobie. Ich szef w końcu powiedział.
– Mamy panu dużo do powiedzenia. Ale niech się pan nie martwi. Najważniejsze, że pana znaleźliśmy. I że jest pan cały. A tak z ciekawości gdzie były te kryminały co je pan czytał? My ich wtedy nie przynosiliśmy.
No tu wskazał mężczyzna.
– W tej szufladzie.
I wskazał szufladę z napisem "Ustawy przygotowane".
– Szefie coś pamiętam Graś jakieś pudła wtedy nosił. Nie pozwolił do nich zajrzeć. Mówił, że to tajne i jeszcze opozycja wykradnie ustawy rządu.
Szef tylko syknął.
– Jeszcze, któryś powie słowo a może od jutra szukać pracy. Wy dalej do roboty a pan niech idzie ze mną.
Inspiracje.
www.tvn24.pl/2379491,0,,1,1,tusk-przeprowadza-sie-do-sejmu-oto-jego-gabinet,wideo.html