Procesy o czary bywają dziś podawane za przykład (katolickiej, sarmackiej i tak dalej) nietolerancji. A przecież można by powiedzieć na odwrót: że palenie czarownic na stosach było właśnie wyrazem tolerancji oraz ekumenizmu – pisze portal pch24.pl.
Stos wyrazem ekumenizmu
…poglądy na temat czarownic i czarowania łączyły – wbrew wszelkim pozorom – katolików i protestantów w całej Europie. Wszystkie wyznania były co do konieczności tępienia czarownic absolutnie zgodne! Ich prześladowanie miało charakter jak najbardziej ekumeniczny i tym samym umacniało jedność chrześcijan (swoją drogą, protestanci mają tu większe bodaj zasługi, bo udało im się spalić więcej czarownic niż katolikom – uczciwie to przyznaję).
Stos wyrazem tolerancji
A teraz owa tolerancja. No, może trochę przesadziłem: powinienem był napisać, że palenie na stosie NIE BYŁO WYRAZEM NIETOLERANCJI. A dlaczego napisałem o tolerancji? Otóż dlatego, że w przypadku procesów o czary mamy do czynienia z dużą zbieżnością poglądów (no, większości) „czarownic” i tych, którzy je sądzili. Oni bowiem nie sądzili za poglądy! Podsądne i sędziowie swoje poglądy wzajemnie akceptowali!
Czarostwa istnienie
Obie strony (podsądne i sędziowie) zgadzały się bowiem co do tego, że praktyki magiczne są możliwe i bywają praktykowane. Ludzie powszechnie wierzyli wówczas, że czary istnieją – i sami nieraz wykonywali czynności magiczne.
Czarostwa cele
Nasuwa się pytanie, czy osoby, które podejmowały czynności magiczne, uważały niekiedy, że podejmują je w celach kryminalnych? By sprowadzić na kogoś nieszczęście? Odpowiedź brzmi: tak, oczywiście.
I ostatnie pytanie, nieuniknione. Jeśli tak, to czy tolerancja, jakiej domagamy się względem „czarownic” – ma oznaczać RÓWNIEŻ akceptację owych kryminalnych zamiarów?
Chyba nie – czy dobrze myślę?
Więcej:
http://www.pch24.pl/palenie-czarownic-jako-wyraz-tolerancji,2703,i.html
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."