Pała na endecję
11/01/2012
402 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
Jeżeli pałka antysemityzmu ma być jedyną bronią na endecję, znak to, że ta tradycja wcale nie ma się czego wstydzić.
Brać udział w sporze piłsudczyków z endekami współcześnie, to trochę jest jednak syzyfowa praca. O ile spór historyczny ma jak najgłębszy sens, gdyż bez niego nie zrozumiemy tak naprawdę istnienia II RP, tak jednak przenoszenie tamtego zamierzchłego sporu ideologicznego na współczesny grunt jest doprawdy kuriozalne. Spór endeków z piłsudczykami zamyka się tak naprawdę tylko w prostym porównaniu – jedni byli wielkimi ideologami, lecz bez siły przebicia. Z wizją, ale bez narzędzi. Drudzy zaś – twardogłowymi trepami, myślącymi „rozkazem” i bez Marszałka całkowicie pozbawionymi własnej woli i własnego rozumu. Proszę – właśnie w trzech zdaniach określiłem sens sporu.
Tradycja endecka jest martwa. Głównie dlatego, że jej czołowi przedstawiciele zemknęli już dawno do grobu. Odwołanie się do, jak to określa Łukasz Warzecha, „naturalnego konserwatyzmu Polaków” i przystawianie go do myśli Narodowej Demokracji jest bezsensowne. Ów „naturalny konserwatyzm” nie jest przecież jakimś zwartym systemem wartości, wyssanym z mlekiem matki i tradycją – wiążącą i scalającą – kolejne pokolenia. Nie. Jest to raczej zestaw dość prymitywnych, acz czasami zdrowych, czasami szkodliwych, przyzwyczajeń i opinii chłopa pańszczyźnianego, w których to przyzwyczajeniach zamyka się i ludowy katolicyzm kard. Wyszyńskiego, i przyzwyczajenie do fornalskiego cwaniactwa peerelczyka, i niechęć do żydów, i zdrowe podejście do instytucji rodziny. Krótko mówiąc – jest to raczej instynktowny wybór ideowy, taki sam jak naturalne jest cofnięcie dłoni przed ogniem. Czynienie z tych przyzwyczajeń punktu wyjścia do twierdzenia, iż endecja ma w Polakach naturalnych sojuszników, jak twierdził Giedroyć i twierdzi Ziemkiewicz – jest grubą przesadą i nieznajomością realiów Polski spoza rogatek Warszawy i Paryża.
Milczeniem pominę już intelektualnie obsceniczne wynurzenia Waldemara Łysiaka – daj Boże pastwiłem się nad nimi już przed tygodniem – jednak to dopiero Piotr Zaremba w tegotygodniowym (stan na 11 stycznia 2012 roku) Uważam Rze wbija prawdziwy kij w mrowisko endeckich rozważań.
Endecja ma powody do wstydu – twierdzi Zaremba – gdyż jej antysemickie obsesje nie są tylko folklorem lecz osią tej myśli. Zmilczę już wielokrotnie przytaczane przez Ziemkiewicza argumenty, iż rzekomy antysemityzm endecji był przecież zjawiskiem dość naturalnym w ówczesnej Europie, a naczelnymi antysemitami byli podówczas wcale nie konserwatyści, lecz wszelkiej maści lewacy właśnie. Trudno. Takie czasy. Nie można wymagać od endecji by była wolna od antysemickich nalotów w tamtych warunkach gospodarczych i społecznych. Zaremba jednak brnie w swe dywagacje, wskazując dwa (!) przykłady antysemickich zachowań endeków. Spoliczkowany ksiądz żydowskiego pochodzenia i bojówka 36 mężczyzn (w okresie, gdy endecja liczyła wiele milionów zwolenników) mają być więc okrutnym znamieniem na ciele Narodowej Demokracji. Innych, poza kilkoma felietonami w endeckiej prasie – nie znalazł.
Rzecz w tym, że każdy ruch reprezentuje skrzydła umiarkowane oraz skrajne. Tymczasem Zaremba rozciąga antysemicki margines endecji na całą stronę. Czy można żydożercze fobie Nowaczyńskiego ze współczesnego punktu widzenia określić jako antysemityzm – no bez wątpienia tak. Lecz czy były one antysemityzmem podówczas? Tu już śmiem wątpić. Zwłaszcza, że reprezentowały one pewien nurt myślenia, raczej – mainstreamowy tamtych czasów, niźli wynaturzoną, chorą ideolo. Gdy dodamy do tego świadomość Ustaw norymberskich oraz antysemityzmu bolszewickiego, wynurzenia Zaremby robią się wręcz śmieszne.
Nie mam zwyczaju bronić endecji. Nawet ostatnio dyskutowałem raczej z przekłamaniami o niej, niźli broniłem samego ruchu. Przyznać trzeba, iż nowocześni endecy także trakowych nadużyć jak Łysiak dokonują – gdybym na poważnie porównywał bohatera i patriotę Piłsudskiego do zdrajcy i zbrodniarza Jaruzelskiego (jak niefrasobliwie dokonał tego Ziemkiewicz) byłbym doprawdy wariatem. Chodzi tu o coś innego – pałka antysemityzmu w historycznym sporze na temat endecji jest już tak naprawdę ostatnim orężem osób tę endecję atakujących. Nawet Roman Wapiński pisząc biografię Dmowskiego nie czynił z kilku antysemickich fobii swego bohatera osi całej książki. Mówimy o Romanie Wapińskim – pupilku całej komuszej profesury, który sam wychował kolejne pokolenie czerwonych naukowców i w testamencie nakazał zorganizować sobie świecki pogrzeb. Skoro naukowiec tak wyraźnie, genetycznie wręcz antyendecki jest w stanie zachować naukową, ha ha, uczciwość względem tejże endecji lidera, to o co w ogóle toczy się spór?
Jak pisałem na początku – współczesny spór o endecję jest jałowy. Toczą go, głównie, zatwardziali neoendecy szukający w ruchu prostych wskazówek naprawy bądź reformy obecnego życia społecznego. Ich rozwiązania jednak, tak jak intelektualne wydmuszki współczesnych politologów, są całkowicie nieprzystające do współczesności. Jeżeli Ziemkiewicz dość jawnie wzywa do tego by „upolityczniać masy” to ja zapytam – a po co? We współczesnym świecie wielopiętrowych, medialnych manipulacji, rządów telewizji oraz rozmaitych lobby’s i „struktur niejawnych” niemal jak od Heraklita z Efezu, upolitycznianie mas na endecką modłę nie ma jednak żadnego sensu. To tak jakby znów postulować wznoszenie miast zgodnie z założeniami komunizmu platońskiego, albo odwoływać się prymatu władcy sprawiedliwego doby średniowiecza. Całkowity ahistoryzm i oderwanie od rzeczywistości.
Z endecji warto wybierać pewne wzorce, przystawiać je do współczesności i stosować tam gdzie pasują. Tylko tyle i aż tyle. Wzorzec Narodowodemokratycznej realpolitik w stosunkach z innymi narodami jest jak najbardziej taką wartością. Reszta jednak powinna pozostać w materii, że zacytuję klasyka „politologów i historyków” a spór o endecję – tematem uczonych dyskusji, w świecie, który poszedł naprzód. Być może czas szukać realnie nowych idei i wartości, zamiast odkurzać rozwiązania sprzed osiemdziesięciu lat . Nie czynić tego jednak metodą „modernizacji przez kserokopiarkę” lecz ewolucji pewnych idei – ewolucji przystających do realiów dynamicznej współczesności.
A ten tekst napisał człowiek, który jeszcze nie tak dawno dumnie tytułował się jako młody neoendek. Faktycznie znak to, że czasy się dynamicznie, ale to bardzo dynamicznie zmieniają.