Pakt Ribbentrop – Mołotow, otwarcie czy zamknięcie etapu historii
W zamieszczonym w „niezależnej” 23 sierpnia kalendarium wydarzeń poprzedzających ową datę decydującą o wybuchu II Wojny Światowej zaistniała luka między paktem Rapallo i jego skutkami w postaci współpracy sowiecko niemieckiej w okresie republiki Weimarskiej, a Monachium, które miało miejsce w 1938 roku.
Z tak przedstawionego obrazu wydarzeń historycznych można wysnuć wniosek, że Stalin był zaskoczony ustępliwością mocarstw zachodnich i rozpoczął grę od uchronienia Sowietów przed wciągnięciem do wojny nie chcąc powtórzyć roli, jaką odegrała Rosja w I Wojnie Światowej. Takie podejście do historii odpowiadało interpretacji bolszewickiej, a współcześnie odziedziczonej po niej interpretacji Rosji putinowskiej.
Tymczasem w owym pominiętym okresie działy się rzeczy decydujące o narastaniu groźby wojennej i prowadzące konsekwentnie do bandyckiego spisku bolszewicko hitlerowskiego.
Zaczęło się od proroczych słów Lenina po podpisaniu traktatu wersalskiego: „szykujmy się do następnej wojny”. To proroctwo było na tyle ułatwione, że to Lenin sam tę wojnę szykował w postaci podboju wymęczonej Europy tylko, że mu Polska stanęła na zawadzie. Należało zatem plany podboju, czyli „rewolucji z zewnątrz” odłożyć do czasu uzyskania odpowiedniej gotowości militarnej. Już na początku lat trzydziestych bolszewicka armia osiągnęła stan przekraczający znacznie jakąkolwiek nawet największą armię innego kraju.
Mimo to Stalin obawiał się wywołania wojny nie dowierzając sowieckiemu dowództwu wojskowemu, co się dla tego dowództwa źle skończyło.
Czekał na powtórkę wojny w Europie, która zakończyłaby się jego wkroczeniem w końcowej fazie i zrealizowaniem planów z 1920 roku.
Nie czekał jednak z założonymi rękami, liczył na wzrost rewanżyzmu w republice Weimarskiej i dlatego udzielił jej wsparcia w odbudowie potencjału militarnego, wkrótce jednak przekonał się, że demokratyczne Niemcy zbyt są pochłonięte problemami wewnętrznymi i trudnościami w stworzeniu silnego rządu, ażeby można było oczekiwać po nich zdolności do wywołania wojny. Pozostałe kraje europejskie nie wchodziły w rachubę, nawet buńczuczny Mussolini był za słaby żeby podpalić Europę.
Dopiero pojawienie się Hitlera stworzyło nadzieję na wywołanie wojny. W Moskwie nazywano go „lodołamaczem”, należało tylko stworzyć mu warunki do spełnienia upragnionej roli podpalacza świata.
Hitler z trudem dobijał się do władzy i zapewne nigdy by jej nie osiągnął gdyby podobnie jak we Francji i w Niemczech został utworzony „front ludowy” z decydującym udziałem komunistów. Rozłożył on skutecznie Francję i zapewne to samo zrobiłby z Niemcami, tylko że wtedy marzenia o wojnie trzeba byłoby odłożyć na nieokreśloną przyszłość. Należało tedy zabronić komunistom wchodzenia w sojusze z socjaldemokracją, a nawet pójść dalej, jak najwięcej własnych agentów ulokować w partii hitlerowskiej.
Pierwszy sygnał otwarcia drogi do podboju Europy Hitler otrzymał od Stalina przy okazji wojny domowej w Hiszpanii. Popierając oficjalnie rząd madrycki skorzystał z okazji zagarniając hiszpańskie złoto i zajmując się głównie likwidacją swoich wrogów zarówno w szeregach republikańskich jak i pośród niesprzyjających komunistom warstw społecznych. Ostatecznie wycofał się z Hiszpanii zostawiając ją jako łup Hitlera.
Podobnie było z Czechosłowacją, którą łudził pomocą przeciw Niemcom / Benesz nawet oddawał za to Ruś Zakarpacką/, a którą zostawił osamotnioną.
Przez cały czas rządów Hitlera wykazywał gotowość do wznowienia współpracy z Niemcami nie bacząc na antykomunistyczną retorykę propagandy hitlerowskiej.
Ukoronowaniem jego wysiłków była misja Mierkałowa w Niemczech i odwołanie Litwinowa ze stanowiska komisarza spraw zagranicznych.
Charakterystyczne w tym względzie było wspomnienie polskiego ambasadora w Moskwie Grzybowskiego, który został o drugiej w nocy nagle wezwany do Litwinowa uzyskując przy nastawionym na cały regulator odbiorniku radiowym oświadczenie, że odchodzi ze stanowiska i na jego miejsce przychodzi Mołotow i to oznacza dla Polski najgorsze co tylko można sobie wyobrazić/
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że inicjatywa współpracy z Hitlerem w dziele zniszczenia Europy wyszła od Stalina.
Stalin kalkulując wojnę liczył przede wszystkim dywizje jej uczestników, wychodziło mu, że Polska, Francja i Anglia łącznie mają więcej niż Niemcy, należało zatem zrobić wszystko ażeby silniejszego osłabić, a słabszego wzmocnić. Najlepiej wyszło mu to z Francją gdzie posłuszna mu komunistyczna partia dezertera Thoreza wypełniła to zadanie ponad miarę i w ten sposób sam sobie zgotował pułapkę.
Wystawił swój kraj, o który mu zapewne znacznie mniej chodziło, ale też i samego siebie na śmiertelne niebezpieczeństwo. Kampania 1941 roku wykazała, że klęska była nieodwracalna, uratowała go jedynie bezmierna, zbrodnicza głupota Hitlera i niemal równie bezmyślna, bezwarunkowa pomoc amerykańska.
Co do tej ostatniej można wysnuć zastrzeżenie, że nie było to bez kozery, gdyż celem amerykańskiego wsparcia dla Stalina było stworzenia w Sowietach, a raczej przywrócenia władztwa sprawców bolszewizmu, czyli światowej międzynarodówki sterowanej przez Żydów.
Stalin w swoich obliczeniach nie brał pod uwagę możliwości łatwego zwycięstwa Niemców i w konsekwencji stanięcia oko w oko z całą potęgą niemieckiej wojennej maszyny.
Gdyby zależało mu na bezpieczeństwie swojego kraju, a nawet odzyskaniu części strat poniesionych w wyniku przegranych wojen z Niemcami i Austrią oraz Polską to miał ku temu najlepszą okazję w 1939 roku ruszając całą siłą na Niemcy uwikłane w wojnie z Polską z wypowiedzianą wojną przez Francję i Anglię. Komunistyczne wpływy we Francji zostałyby obrócone przeciw Niemcom podobnie jak miało to miejsce w 1941 roku i klęska Niemiec byłaby nieuchronna. Związek Sowiecki nie poniósłby żadnych strat, a „wyzwolenie” Polski można byłoby wykorzystać dla powiększenia bolszewickich wpływów. Z grubsza można było liczyć na uzyskanie tego, co się uzyskało za cenę niebywałych ofiar.
Drugą taką okazją, ale już znacznie gorszą była wojna bałkańska absorbująca wprawdzie tylko około 40 niemieckich dywizji, ale w tym 15 pancerno motorowych.
Z żadnej z tych okazji nie skorzystał nie mówiąc już o 1940 roku w czasie ofensywy na Francję, ale wtedy podobnie jak w 1939 roku czekał tylko na wykrwawienie walczących stron nie przewidując łatwego zwycięstwa niemieckiego nad Francją.
Później już tylko nie mógł wyjść z szoku i nie potrafił zdobyć się na zmianę planów narażając sowiecką armię na potworne straty, a naród na bezmiar cierpień.