Prof. Dr hab. Stanisław Grys
Post scriptum
Apel Trzeciomajowy z 2007r., którego tekst został porównany w sejmie do aktu konfederacji targowickiej, zredagowanego przez generała Wasilija Stiepanowicza Popowa, szefa kancelarii księcia Grigorija Potiomkina, również pod hasłem „obrony w Polsce zagrożonej wolności* przypomniał nam "Rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie z 8 lutego 1953 roku, w sprawie procesu krakowskiego". Miała ona wraz z wydarzeniami lwowskimi z 1940 r. stanowić materię do dalszych rozważań nad postawami naszych elit intelektualnych w chwilach przełomowych dla losów Polski. Z zamierzeń tych zrezygnowaliśmy z powodu braku przesłanek do przygotowania nowego wydania. Będzie o nich mowa w dalszej części.
Jednak ze względu na wagę tych zdarzeń i ubieranie w togę Katona osób, których postawy w trudnych czasach nie można określić nawet mianem ambiwalentnej i fakt, że prezentowane współcześnie „Uczty Siedmiu Mędrców” są bardziej podobne do „Uczty Dla Wron w Siedmiu Królestwach”, muszę przypomnieć o tych tragicznych i nieznanych ogółowi wydarzeniach. W lutym 1953 r., gdy trzech księży krakowskich z kilkunastoosobowej grupy, skazanej za "szpiegostwo za amerykańskie pieniądze", oczekiwało w celach śmierci na wykonanie wyroku, grupa literatów krakowskich przekazała władzom oraz ogłosiła "Rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego”
"W ostatnich dniach toczył się w Krakowie proces grupy szpiegów amerykańskich, powiązanych z Krakowską Kurią Metropolitalną. My zebrani w dniu 8 lutego 1953 roku członkowie Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców Ojczyzny, którzy wykorzystując swe duchowe stanowiska i wpływy na młodzież skupioną w KSM, działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego, uprawiali za amerykańskie pieniądze szpiegostwo i dywersję. Potępiamy tych dostojników z wyższej hierarchii kościelnej, którzy sprzyjali knowaniu antypolskiemu i okazywali zdrajcom pomoc, oraz niszczyli cenne zabytki kulturalne. Wobec tych faktów zobowiązujemy się w twórczości swojej jeszcze bardziej bojowo i wnikliwiej niż dotychczas podejmować aktualne problemy walki o socjalizm, ostrzej piętnować wrogów narodu dla dobra Polski silnej i sprawiedliwej".
Rezolucję podpisało swoim nazwiskiem 53 członków Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Wśród sygnatariuszy owej rezolucji w ogromnej większości dzisiaj zapomnianych, obok wspominanych już w książce L. Flaszena i A. Świrszczyńskiej znalazły się tak znane osoby jak: Karol Bunsz, Sławomir Mrożek, Julian Przyboś, Karol Szpalski, Wisława Szymborska, Jan Wiktor i Marian Załucki oraz Jan Błoński, ten sam, który wl987 zarzucał Polakom "zbrodniczą obojętność wobec zagłady getta warszawskiego".
„Nihil posse demi, nihil posse addi.”
Oczywiście w 1953 r. ustrój komunistyczny stwarzał wrażenie Archikratora, ale podpisanie listu nie było wynikiem propozycji nie do odrzucenia, takiej jaką przedstawił Leon Pasternak we Lwowie w związku z „Rezolucją wiecu pracujących miasta Lwowa* z 4 października 1939 r., Tadeuszowi Boy Żeleńskiemu i Aleksandrowi Watowi, czy ze stycznia 1940 r., kiedy po aresztowaniu Władysława Broniewskigo i innych poetów Bolesław Piach i Jerzy Putrament dostali zadanie „zainicjowania" zbierania podpisów pod deklaracją potępiającą ofiary aresztowania. Pomimo wszechobecnego wówczas, jawnego terroru NKWD, opornych było wielu a przewodziła im Wanda Wasilewska, która storpedowała tę wiernopoddańczą „inicjatywę". Rokoszowego wystąpienia Wasilewskiej, które choć niewątpliwie było możliwe dzięki jej bliskim związkom ze Stalinem, nie można traktować tylko jako wyrazu solidarności z kolegami literatami, byl to raczej odruch samoobrony przed podobnymi zarzutami, biorąc pod uwagę jej znane słabości sprzyjające ocenie spotykanej w Żabach Arystofanesa: „A szlachetny twój Pan ? Pić przecie lubi i p……lić godnie”!. Zaistniała tutaj podobna sytuacja jak w przypadku potępienia przez nią antypolskiego wiersza Leona Pasternaka, którym poczuła się głęboko dotknięta, jako kobieta.
Jak mówi rzymskie przysłowie „Si leonina pellis non satis est; vulpina addenda” i dlatego istniała możliwość umieszczenia się w roli takiej, jaką udanie odegrał Aleksander Wat w czasie przesłuchania przez inkwizytorów z NKWD. Pomimo, że mieli oni przenikające na wskroś oczy i wyczulony słuch, członkowie związku literatów powinni przynajmniej teoretycznie górować nad nimi inteligencją. Mogli starać się o uzyskanie złagodzenia wyroków intonując lisi śpiew o mądrości partii, która z naukową ścisłością przewiduje przyszłe zdarzenia i dlatego jak wymagający nauczyciel karze błądzących, ale tak by dać im możliwość naprawienia swoich błędów. Do tego potrzebna była jednak odrobina empatii. Zamiast tego wybrano surowe potępienie. Dlaczego? Powody były różne. Część z autorów jak Stanisław J. Lec („Stalin”)
[..]
Sz. Pan
Dr hab. Lech Kaczyński
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
ul. Wiejska 10 00-902 Warszawa
Wielce Szanowny Panie Prezydencie
W nawiązaniu do uprzejmego listu, jaki otrzymałem z Kancelarii Pana Prezydenta po przesianiu książki „Urzędnicy i Sędziowie – anatomia manipulacji prawem”, pozwalam sobie dołączyć do niej napisane później posłowie. Obecny list nie ma nic wspólnego z uczuciem Schadenfreude, lecz został napisany pod wpływem smutnej refleksji nad tym, jak szybko spełniły się zawarte w książce przewidywania dotyczące klęski Ministra Ziobro, upadku autorytetu wszystkich władz i degrengolady społecznej oraz potajemnego wprowadzenia przez sądy cenzury. Wstępem do niej był cytowany w książce kuriozalny „ukaz” SN o karaniu za „obrazę sądu” osoby wskazującej w skardze sądowej na możliwość skorumpowania sędziego, a dobitnym wyrazem ostatnie propozycje „palenia” biografii nie będących hymnami pochwalnymi. Tak więc, zamiast rządów prawa i sprawiedliwości mamy porządek opisany przez Janusza Szpotańskiego „Otojak git postrzega świat, pogardza prawem kocha ład”.
Wielka szkoda, że polscy sędziowie nie znają klasycznego przemówienia Andrew Hamiltona obrońcy dziennikarza J. P. Zengera, które dało impuls do wprowadzenia pierwszej poprawki do konstytucji USA, której nie mogą nie znać.
Sądzę, że gdyby Pana ugrupowanie zgodnie z rzymską gnomą „Tam de se iudex iudicat quam de reo” podjęło poruszony w książce temat utworzenia w drodze demokratycznego wyboru odpowiedników trybunału w Strasburgu i likwidacji nieuzasadnionego niczym braku odpowiedzialności sędziów i prokuratorów za decyzje podejmowane z naruszeniem prawa oraz ich nadzwyczajnych przywilejów emerytalnych, na co zwrócił ostatnio uwagę również Andrzej Sadowski, zostałoby uznane przez większość społeczeństwa za autentycznego obrońcę prawa i sprawiedliwości. A wypuszczanie harcowni-ków tylko ośmieszyło PiS. Obecnie trwają jeszcze przy nim tylko ci, którzy odczuwają lęk przed rządami Platformy.
“In magnis et voluisse sat est”.
Pozostajemy z szacunkiem
Zespól autorsko wydawniczy
Pan
Dr hab. Janusz Kurtyka
Prezes IPN
ul. Towarowa 28, 00-839 Warszawa
Szanowny Panie Prezesie
W nawiązaniu do uprzejmego listu, jaki od Pana otrzymałem po przesłaniu książki „Urzędnicy i Sędziowie -anatomia manipulacji prawem”, pozwalam sobie dołączyć do niej napisane później posłowie. Muszę z przykrością stwierdzić, że nie spodziewałem się braku zainteresowania IPN-u poruszanymi w książce kwestiami. Szczególnie dotyczy to okoliczności zamordowania księdza Stanisława Suchowolca, przygotowań do stłumienia Powstania Warszawskiego przez jednostki generała Bolesława Kieniewicza, genezy „spisku syjonistycznego w LWP” czy też tragicznej walki z propagandą komunistyczną podjętej przez ośrodek „Kraj”. Niewątpliwie rozważania, czy L. Wałęsa był „obszczymurkiem” są dla masowego czytelnika bardziej interesujące niż zapominane powoli działania z czasów Powstania Warszawskiego, czy nawet wojny czerwcowej. Jednak ja ciągle się zastanawiam ja to było możliwe, że 5 czerwca o godzinie 8 rano dowódca jednostki w Skierniewicach wiedział już o istnieniu w LWP spisku syjonistycznego i o destrukcyjnych planach dowódców wojskowych najwyższego szczebla „opracowanych na zlecenie USA, NRF i Izraela”.
Przypomnienie biografii L. Wałęsy nie oznacza, że jestem przeciwny pisaniu prawdy o ludziach z wszystkimi ich wadami, potępianej przez przeciwników odbrązowienia pomników. Gdyby wszystko było z najlepszego kruszcu, należałoby zapytać, „więc skąd nasze narodowe klęski”?. Nie za wszystko można winić spisek masonów i cyklistów. Ale należy też mieć na uwadze, że ludzi biorących osobiście udział w tamtych wydarzeniach jest coraz mniej i wkrótce nie będzie mial kto zdać relacji z przebiegu tych wydarzeń, które nie zostały zapisane, lub prawda o nich ukryta w niedostępnych aktach. Nie można się więc dziwić, że 30% polaków nie wie kto dokonał zbrodni katyńskiej a dla wielu Katyń i Chatyń (Khatyń) są synonimami.
Z poważaniem
Zespól autorsko-wydawniczy
Ksiądz Redaktor
Adam Boniecki
ul. Wiślna 12, 31-007 Kraków
Szanowny Księże Redaktorze
Jak pokazuje katastrofalny upadek autorytetu kościoła katolickiego nie zawsze „mala causa silenda est”, a „Alitur vitium vivitque tegendoNiestety odnosimy wrażenie, że dla wielu mniej ważna jest pamięć o heroiczności cnót księdza Stanisława Suchowolca, niż dobre samopoczucie i „autorytet” wielu żyjących z kręgu jego znajomych. Dla zbyt wielu ludzi symbole zastąpiły autentyczne stosowanie się do nauk Chrystusa. Wynika z tego unikanie jakiejkolwiek rozmowy na tematy dotyczące kilku istotnych dla kościoła kwestii etycznych, gdyż mogłaby ona ujawnić coś więcej niż tylko pustkę myślową. Nie bierze się pod uwagę faktu, że „Opinio est actu intellectus, declinantis in unam fartem contradictionis, cum formidine alterius” a *cogitationis poenam nemo patitur”. Najwyraźniej znacznie wygodniejsze jest przepraszanie za dawno popełnione cudze błędy. A przecież przeprosiny mają sens tylko wtedy, gdy dotyczą krzywdy wyrządzonej przez nas i nie są wymuszone. W przeciwnym wypadku można powiedzieć, że przypominają znany dowcip żydowski „czy mają one dotyczyć treści czy melodii. W przypadku złych decyzji z przeszłości powinno się wykazać błędność przesłanek na których były one oparte, gdyż ” Hominis est errare, insipientis in errore perseverare” inaczej łatwo można spotkać się z ripostą „damnant quod non intelligunt”. Natomiast zbrodnie należy zawsze zdecydowanie potępić. Przepraszanie za zbrodnie są to krokodyle Izy. Takie sformalizowanie postępowanie jest szczególnie widoczne na przykładzie Sakramentu Pokuty. We wszystkich religiach modlitwa jest uważana za rozmowę z Bogiem a możliwość i umiejętność prowadzenia takiej rozmowy jest wielkim darem. Jak to jest więc możliwe, że nikt nie zauważył paradoksu w tym, że spowiednicy jako karę i pokutę za grzech nakazują odmawianie pacierza. Może to być, ale chyba nie tylko, wynikiem tego, że przewodnicy duchowi zamiast rzeczywistego wsłuchiwania się w problemy moralne, nakazują klepanie formułek.
Czy można się dziwić, że korzystanie z sakramentów stało się tylko tradycyjnym obyczajem, bez jakiegokolwiek zaangażowania i wygodnym, bo symbolicznym uczestniczeniem w ofierze Chrystusa. Taki fakt z życia Kościoła jest również wspominany w książce. Znamy osoby „niewierzące”, których życie codzienne i stosunek do drugiego człowieka mogłyby być przykładem dla wielu przyjmujących codziennie Komunię Świętą. Dziwne, że nikt nie chce przyjąć do wiadomości, że słowa wypowiedziane w czasie ostatniej wieczerzy zawierają cztery niesłychanie istotne przesiania:
1. ofiarę należy składać z własnego życia a nie jak to było dotychczas w zwyczaju z cudzego,
2. w tej ofierze powinni uczestniczyć wszyscy a nie tylko wybrana kasta kapłanów,
3. naszym duchowym pokarmem w drodze życiowej powinny być czyny (ciało) i słowa (krew) Chrystusa,
4. a pokarm doczesny powinien służyć wszystkim i w takiej samej mierze.
Niestety te podstawowe prawdy tak oczywiste dla pierwszych chrześcijan szybko poszły w zapomnienie i po edykcie mediolańskim zostały zastąpione znacznie wygodniejszymi symbolami. Skoro Chrystus odkupił moje grzechy, to ja nie muszę już od siebie niczego ofiarować, wystarczy symboliczne uczestnictwo w jego ofierze. Nie ma czynnika bardziej kompromitującego chrześcijaństwo niż używanie Eucharystii jako oręża w walce o władzę. W ten sposób powróciliśmy do korzeni, czyli istoty judaizmu, w którym „prawo” było ważniejsze niż prawda objawiona. Obecne usiłowania zamiany porządku naturalnego, intuicyjnego w całym świecie ożywionym a spisanego dla ludzi, jest tylko zwykłą kontynuacją procesu rozpoczętego kilkanaście wieków wcześniej. Istotą tego prawa naturalnego jest życie dla innych a nie dla siebie, a konsekwencją wprowadzonych „poprawek” jest prośba o jedność, ale na naszych warunkach.
Trudno się dziwić, że Lew Tołstoj człowiek o wybitnej umyslowości i surowych zasadach moralnych po rozmowie ze „starcami” zerwał z cerkwią prawosławną. Niestety ciągle potwierdza się stara prawda, że każdej idei największe szkody wyrządzają nie jej wrogowie, ale ci co na niej żerują. Odpowiedni przykład również znajduje się w książce. W takim stanie rzeczy nie pomogą żadne jeremiady nad postępującą laicyzacją społeczeństw, tylko z nazwy chrześcijańskich.
Z poważaniem
Zespól autorsko-wydawniczy
Niestety dwa pierwsze listy zabrzmiały jak „memento mori”. Natomiast odpowiedź jaka przyszła z Redakcji Tygodnika Powszechnego potwierdziła w pełni wszystkie tezy zawarte w poslowiu. Oto ona:
Szanowny Panie,
dziękuję w imieniu Redaktora Naczelnego za nadesłaną książkę "Urzędnicy i Sędziowie…" oraz post scriptum do niej. Książka została udostępniona redakcji, jednak nie znalazła recenzenta, z poważaniem Anna Kazberuk asystentka Redaktora Naczelnego "Tygodnika Powszechnego"
Być może jestem w błędzie, ale ten list uważam za pokłosie kontrowersyjnego komentarza ks. Adama Bonieckiego "Dlaczego zostajesz".
Mamy nadzieję, że ujawnienie danych osobowych respondentów nie spowoduje pozwania do sądu o „naruszenie dóbr osobistych”. W każdym miejscu tej książki jest bowiem stosowana podana przez Minucjusza w dialogu "Octavius" zasada prawna „Actus hominis non dignitas iudicentur" (Niechaj sądzone będą czyny człowieka, nie jego godność i stanowisko).
Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że „Admoneri bonus gaudet, pessimus quisque rectorem [correctorem] asperrime patitur3’ (Dobry przyjmuje upomnienia z radością, lecz im kto gorszy, tym gorzej znosi upomnienia; Seneka "Ad Novatum de ira"). Dlatego musimy wyraźnie podkreślić, że nie było naszym zamiarem deformowanie „une image d’Epinaf*, ale przypomnienie rzymskiej gnomy „falsum in uno, falsum in omni"
Miał więc rację Profesor Jerzy Przystawa (Salon24) pisząc do autora: „Dziwię się Panu, że mając tak wielkie doświadczenie polityczne, jeszcze robi Pan testy na prawdomówność polityków”. Stosunek „władzy” do Jajogłowych” najlepiej wyraża następujące zdanie (Onet.pl, Wiadomości 2008.02.28): „Pod apelem do Lecha Kaczyńskiego podpisało się pięć miesięcy temu kilkudziesięciu naukowców i ludzi kultury. Kancelaria Prezydenta nie odpowiedziała do dziś, pisze Gazeta”. I nie ma znaczenia, że później podjęto działania sugerowane w tym liście. Brak odpowiedzi stanowi jednoznaczną wskazówkę dla sygnatariuszy tych i podobnych apeli: „Manum de tabuld’, co odpowiada potocznemu „Fora z naszego dwora”. Znakomicie opisała to zjawisko Olga Lipińska w wywiadzie „Lizodupek trzyma się mocno” udzielonym Przemysławowi Szubartowiczowi (Przegląd). Czytamy tam: „W jednym ze swoich felietonów napisałam, że tęsknię za cenzurą prewencyjną i za panem, który siedział na Mysiej (Urząd Kontroli Prasy i Widowisk) naprzeciwko mnie i mówił, że tego czy tamtego nie puści. Można było dyskutować. I albo on się uparł, albo udało mi się go przekonać. A dziś nie ma w ogóle takich dyskusji. Wpada roztrzęsiony redaktorek i mówi, że to i tamto nie pójdzie do ludzi, ale już za nic nie powie, kto mu kazał. Mgła. I w ogóle nic nie wiadomo – więc jeśli twórca się upiera, najlepiej go wyrzucić. Moi "Krakowiacy i Górale" pokazywani niedawno w Teatrze Telewizji też zostali ocenzurowani. Kto wykreślił? Nie wiadomo. A przecież nie ma cenzury”.
Niestety musimy się z nią w pełni zgodzić. W czasach PRL-lu słyszeliśmy przynajmniej zdanie: Ten pogląd jest niezgodny z linią partii. I można było przedstawić zdanie odrębne choćby tak krótkie i z tak różnorodnymi skutkami, jak „List 34 z 14 marca 1964r.”. A dzisiaj wszystko wsysa czarna dziura. Tylko raz dane nam było usłyszeć uzasadnienie: „Mam poufne polecenie aby to odrzucić, kto wydał to polecenie? tego nie wolno mi powiedzieć”.
Rozumiemy opory zaprzyjaźnionego sędziego Sądu Metropolitalnego przed kwestionowaniem wyroków sądów i podzielamy jego obawy, czego wyrazem byl natychmiastowy zwrot kasety z filmem „Misja” po pierwszym jej przejrzeniu, chociaż inne podobne pozycje wykorzystywał dla swoich parafian przez wiele miesięcy. Aby być sprawiedliwym musimy jednak dodać, że tę książkę skomentował, chociaż było to tylko jedno krótkie zdanie wypowiedziane do autora: „Ma Pan bardzo ciekawe egzegezy”.
Ale zaskoczeniem były inne fakty.
[…]
„Ex praeteritispraesentia aestimantur"
Według przeszłości ocenia się teraźniejszość
Marcus Fabius Quintilianus"De Institutione oratoria"
Prof. Dr hab. Stanisław Grys
CAŁOŚĆ do przeczytania:
Pajęczyna II RP – Anatomia Manipulacji Prawem