Zarejestrowałem córkę telefonicznie na wizytę u specjalisty. Oczywiście najpierw się upewniłem, że taka rejestracja jest możliwa, że nie trzeba osobiście się stawić przed okienkiem. Super! Przyjechałem na wyznaczoną godzinę, wszedłem do lekarza i okazało się, że muszę wyjść, by przynieść kartę informacyjną córki z rejestracji. Jak to – zapytałem – przecież byłem na dzisiaj zarejestrowany, więc nie rozumiem. Cóż, pacjent nie jest od rozumienia, a tym bardziej od dyskutowania. Pogalopowałem więc do okienka, odstałem swoje w kolejce (a jakże!) i… ku mojemu kolejnemu zdziwieniu musiałem na nowo podać (wcześniej zrobiłem to telefonicznie) wszystkie niezbędne dane córki (imię i nazwisko, datę urodzenia, PESEL-dobrze, że mam zapisany w komórce, itp.), które pani skrupulatnie wypisywała długopisem na karcie informacyjnej. Na koniec zostałem poproszony […]
Zarejestrowałem córkę telefonicznie na wizytę u specjalisty. Oczywiście najpierw się upewniłem, że taka rejestracja jest możliwa, że nie trzeba osobiście się stawić przed okienkiem. Super! Przyjechałem na wyznaczoną godzinę, wszedłem do lekarza i okazało się, że muszę wyjść, by przynieść kartę informacyjną córki z rejestracji. Jak to – zapytałem – przecież byłem na dzisiaj zarejestrowany, więc nie rozumiem. Cóż, pacjent nie jest od rozumienia, a tym bardziej od dyskutowania. Pogalopowałem więc do okienka, odstałem swoje w kolejce (a jakże!) i… ku mojemu kolejnemu zdziwieniu musiałem na nowo podać (wcześniej zrobiłem to telefonicznie) wszystkie niezbędne dane córki (imię i nazwisko, datę urodzenia, PESEL-dobrze, że mam zapisany w komórce, itp.), które pani skrupulatnie wypisywała długopisem na karcie informacyjnej. Na koniec zostałem poproszony o dokument potwierdzający ubezpieczenie córki. No kurde, nie miałem przy sobie. Pani zatem wypisała mi kwit-zobowiązanie do zapłacenia kwoty 100,00 zł., jeżeli w przeciągu 7 dni takiego dokumentu nie dostarczę. Podpisałem i z powrotem do lekarza. Teraz wszystkie niezbędne papiery do zrealizowania badania były w komplecie.
Po kilku dniach moja druga połowa pojechała ze świeżo podbitą legitymacją od pracodawcy, że pracuje i opłaca składki. Myślała, że sprawa jest załatwiona. Niestety, nie ma tak lekko. Należało dostarczyć druk (chyba się nazywa RMUA), który potwierdza, że żona jest osobą, do której w rodzinie przypisane są dzieci w NFZ. Drugi raz do sekretariatu w pracy i do rejestracji w poradni. Teraz było dobrze. Sukces!
Ja, niedouczony polski pacjent, nie wiedziałem, że moja córka była wtedy pacjentem pierwszorazowym i w takim przypadku należy osobiście się rejestrować i mieć przy sobie w razie czego wszystkie możliwe dokumenty osobowe, nawet z testamentem włącznie. W razie czego, np. zawału serca z powodu zbyt dużego stresu-czytaj wkur……nia.
Jak dalej rządzić będzie PełO i ministerstwem kierować ta z przetłuszczonymi włosami i obrzydliwie naciągniętą gębą, to pacjenci będą tylko JEDNORAZOWI, ograniczający się do wizyty przed wypisaniem aktu zgonu.
Czem sie dzieje, ze lud, co tyle ukochal ziemie swoja, który na jej oltarzu zlozyl tyle ofiar i poswiecen (...)czem sie dzieje,ze naród taki przyszedl do upadku? K. Libelt O milosci ojczyzny