Gospodarka Japonii jest w stagnacji od ponad 20 lat. Ale w niektórych obszarach rozwój postępuje w szybkim tempie. Gdy pracowałem w Japonii jako informatyk ponad 20 lat temu, pamiętam, że wtedy było trudno korzystać z toalety, bo wiele było komputerowo sterowanych, podgrzewanych i jak się nacisnęło zły guzik, to zamiast spuszczenia wody można było uzyskać lewatywę.
Otóż w minionych 20 latach Japończycy jeszcze udoskonalili toalety. W ryokanie w Kyoto wchodzę do toalety, a sedes wita mnie przyjaznym podniesieniem klapy. W zależności do zamiarów, albo podniesie też deskę klozetową, albo pozostawi w poziomie i błyskawicznie podgrzeje, żeby pupa była zadowolona. Fotokomórki wszystko za klienta zrobią. Niestety moja 10-letnia córka pomyliła guziki i sedes zamienił się w bidet, z piskiem uciekła i trzeba było ja przebierać w nowe spodnie. Do czego służy pozostałe 19 guzików nie mam pojęcia.
Shinkansen (Nozomi) jedzie znacznie szybciej niż najszybszy 20 lat temu Hikari. Pociąg wypełniony po brzegi, tutaj nie widać recesji. Chociaż Hania (koleżanka za studiów, wyszła za mąż za Japończyka, kolegę z pracy sprzed 20 lat) mówiła, że czuć recesję, bo jest wiele samobójstw.
W centrum Tokio jakby mniej gaijinów niż 20 lat temu, podobno boją się promieniowania po Fukushimie. My wciągamy promieniowanie pełną piersią i gębą, wsuwając najlepsze sushi i sashimi na świecie. Japonia otworzyła się na turystów z Chin, to ciekawe, bo pamiętam że 20 lat temu traktowali Chińczyków bardzo podle. Ale pieniądz niejedne drzwi i serce otworzy.