Bez kategorii
Like

Otwórzcie okna!

03/12/2012
615 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Wydarzenie prawdziwe, świadectwo, notka z serii „Cienisty Park”.

0


 W latach sześćdziesiątych, mój serdeczny Przyjaciel, nazwijmy go Mateusz, leżał w jednym z łodzkich szpitali, gdzie prawdopodobnie posługiwały siostry Szarytki.

 Na sali, leżały trzy osoby: Mateusz, pośrodku jakiś nieznajomy meżczyzna, z drugiej strony, już nieżyjący Ksiądz Proboszcz,  jednej z Parafii mojego rodzinnego Wielunia.

 Kapłan przechodził rekonwalescencję po zabiegu, Mateusz dochodził do siebie po zakażeniu otrzewnej, przy rozlanym wyrostku.

 I ten trzeci.

 Jak szepnęła jedna z sióstr, zatwardziały komunista i ateista, nie mógł skonać.

 Jego towarzysze, modlili się za jego duszę, gdy ciało już się wypaliło.

 Od kilku dni, na przemian majaczył i odzyskiwał przytomność.

 Wreszcie, wieczorem któregoś dnia, nadeszła jego godzina.

  Gdy siostra spytała, czy chce się wyspowiadać, popatrzył przytomnie, na siostrę, księdza na sąsiednim łóżku, zakonnica zaproponowała, ze może przyjdzie Kapelan, lub zakonnik.

 Zdecydowanym tonem krzyknął: Nie! Niech tylko siostra otworzy okno, żeby te diabły wyleciały!

 Jakie diabły?

 Te, co latają wkoło mojego łóżka, siadają mi na brzuchu, łapią za szyję i duszą.

 To, może jednak poproszę księdza?

 Nieee!

 Stracił przytomność.

 Niech Ksiadz spróbuje jeszcze raz.

 Proboszcz ciężko wstał z łóżka i przysunął stołek do wezgłowia nieprzytomnego.

 Zaczął modlitwę" Zdrowaś Maryjo…".

 Ciałem tamtego wstrząsnął potężny dreszcz, przeszedł w drgawki.

 Jest już słaby, powiedział.

 Módlmy się, aby uratować jego udręczoną duszę, nawet wbrew jego woli.

 I obaj, z Mateuszem, zaczęli odmawiać Różaniec, za nieszczęśnika.

 Szarytka wyszła, po chwili wróciła z miską wody świeconej i kropidłem.

 Zdecydowanym ruchem, chlusnęła na leżącego.

 Ten gwałtownie zerwał się  do pozycji siedzącej, zaczął wyć, żeby ktoś otworzył okna, bo diabły go duszą.

 Nagle skamieniał, widząc modlących się towarzyszy.

 Skulił się na łózku , do pozycji płodowej i zaczął łkać.

 Do sali zajrzał lekarz dyżurny.

 Zbadał pacjenta,

 Źle, powiedział, powinien Pan przygotować się na najgorsze, może księdza…

 Nieee!

 Lekarz wyszedł, po około kwadransie, przez oddział przeszedł dziwny pomruk.

 Oto wszyscy, pacjenci i personel medyczny, zaczęli odmawiać Różaniec za duszę konającego.

 Ten wielokrotnie budził się i wrzeszczał: Nieee!

 Trwało to prawie całą noc.

 Wreszcie, w kolejnym paroksyzmie skurczów, nieszczęśnik skonał.

 Siostry, które stały cały czas w drzwiach, z różańcami w rękach, popatrzyły smutno.

 Księże Proboszczu, u nas to nic nadzwyczajnego, jak umiera komunista, tak sie przeważnie dzieje.

 Oni nie chcą Boga.

 Co najwyżej, żeby im otworzyc okno.

 

0

brian

Tomasz Kolodziej,zaprzysiegly kociarz, dzialacz zwiazkowy, pisowiec, zoologiczny antykomunista, co nie znaczy ze nie pogadamy

89 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758