POLSKA
Like

Prokurator wojskowy Jacek Kudliński: czy chce Pani mieć proces Kafki?

21/08/2012
1173 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Od 2002 r. żyję pod kontrolą służb specjalnych; najpierw była to samowolka oficera WSI Krzysztofa Badei. Potem wciągnął w to Państwo. Maniak kontroli? Zboczeniec? Wariat? A może patologicznie wyrachowany karierowicz, szukający okazji do awansu?

0


Legionowo- miasto z garnizonowymi  tradycjami

 W grudniu 2001 roku przeprowadziłam się do Legionowa: miejscowości, w której mieszkał podpułkownik Krzysztof Badeja, szef miejscowego wydziału WSI. Niemal natychmiast zauważalne było zainteresowanie tego oficera moją osobą. Krzysztof Badeja uznał, że wolno mu kontrolować moje życie i układać je według jego zapatrywań. Nie krył tego przede mną doradzając, rzekomo jako sąsiad, co powinnam czynić.

 Decyzje, które podjęłam w moim życiu prywatnym, nie podobały się Badei.  To one właśnie wysprzęgliły szereg bezprawnych, okrutnych działań, w które Badeja wciągnął instytucje polskiego Państwa. Tak więc oficer WSI, pijak o wyraźnie psychopatycznej osobowości, zaangażował państwo do realizacji swoich całkiem prywatnych celów – a państwo grzecznie i usłużnie czyniło zaprojektowane przez Badeję zło, pod pretekstem zagrożenia, jakie miałam powodować..

Stan zdrowia tego oficera nie został do dziś rozpoznany – pomimo poważnych sygnałów, pochodzących także od wysokich oficerów NATO, a ostatnio od byłych kolegów Badei ! (o czym pismem z dn. 21.04.2011 r. poinformowałam Ministra Obrony Narodowej). Lekceważenie dysfunkcyjnych zachowań Krzysztofa Badei przyniosło nie tylko mi, ale i polskiej armii wiele szkód. Niekontrolowane fanaberie Krzysztofa Badei doprowadziły mnie do niechcianego i absurdalnego konfliktu z polskim aparatem bezpieczeństwa, w którym to konflikcie Krzysztof Badeja wyznaczył sobie rolę podżegacza, kłamcy, manipulatora i zastraszacza.

Do umyślnego pompowania sytuacji Krzysztof Badeja wykorzystywał wszystkie środki i metody pracy służb specjalnych. Posłużyły one do poniżania i szykanowania mnie, rujnowania mojego życia, a z czasem także życia mojego syna. Wszystko to działo się przy braku efektywnej kontroli ze strony polskiego państwa, choć o taką kontrolę prosiłam od 2004 r. – najpierw Szefa b. WSI generała Marka Dukaczewskiego,a potem m.in. Warszawską Prokuraturę Garnizonową w Warszawie i Ministra Obrony Narodowej. Państwo odpowiedziało machiną szykan i represji. Skutki działań Państwa były bardzo dotkliwe[1] i pozostawiły trwałe, nieodwracalne już skutki i stygmaty, każdorazowo przekazywane do osób i instytucji, które próbowałam zainteresować sprawą. 

 

Pomimo szykan, od 2004 r. zgłaszałam organom ścigania  (Komenda Policji w Legionowie, Prokuratura Rejonowa w Legionowie, Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów, Prokuratura Okręgowa dla Warszawy Pragi Północ, Prokuratura Apelacyjna w Warszawie) wszelkie przejawy łamania prawa na moją szkodę – nawet jeśli miałam przeświadczenie, że zgłoszenia nie zostaną odebrane z należytym zrozumieniem (głównie z powodu dezinformacji) i w efekcie mogą być wykorzystane przeciwko mnie.

Prosiłam organy ścigania o wykonanie czynności zmierzających do zaprzestania niszczących mnie działań. W wyniku tych zgłoszeń, w latach 2004-2015 „toczyły się” liczne postępowania karne, w których uzyskałam status pokrzywdzonej, a co za tym idzie – dostęp do akt spraw.

Początek konfliktu

W  listopadzie 2004 r. powiadomiłam przełożonych Krzysztofa Badei o podejrzeniach w stosunku do niego i innego jeszcze oficera WSI, Arkadiusza Polaka, prosząc o pomoc w zakończeniu pojawiającego się konfliktu. W rozmowach z oficerami WSI: płk. Jackiem Popławskim i majorem Andrzejem Borkowskim stanowczo nie wyrażałam zgody na deprecjonowanie mojego nazwiska, mojej osoby, rodziny, bliskich mi osób oraz mojej działalności naukowo-dydaktycznej w jakimkolwiek kontekście niezgodnym z prawdą i stanem faktycznym.

Zamiast udzielenia mi wsparcia i zakończenia konfliktu w drodze rzetelnego postępowania karnego, rozpoczęto działania operacyjno-rozpoznawcze na moją szkodę. W marcu 2005 r. powiadomiłam Wojskową Prokuraturę Garnizonową w Warszawie o naruszaniu moich praw wynikających m.in. z art. 231 k.k. i 267 k.k. przez  Krzysztofa Badeję oraz innego jeszcze oficera WSI, Arkadiusza Polaka. W latach 2005-2014 toczyły się w Wojskowej Prokuraturze Garnizonowej postępowania przygotowawcze, w których formalnie byłam osobą pokrzywdzoną, lecz w praktyce postępowania te posłużyły do złowrogiej inwigilacji mojej osoby, do  brutalnego szykanowania mnie i zaburzania życia mojemu  synowi.

Jak już dziś wiadomo,  z kilku źródeł, Krzysztof Badeja przedstawił mnie Szefom WSI w bardzo niekorzystnym świetle: jako nimfomankę, mitomankę, osobę zboczoną seksualnie, chorą psychicznie, rozbijającą małżeństwa. Szef WSI, generał Marek Dukaczewski podpisał podsunięty mu przez płk. Kazimierza Kolasę dokument, uruchamiający machinę represji w stosunku do mnie oraz licznego grona znajomych ze środowiska zawodowego i prywatnego. Rozpoczęte działania wykraczały oczywiście poza obowiązujące tę formację ustawę, gdyż nigdy nie zagrażałam bezpieczeństwu mojego Państwa, tudzież innym wartościom objętym Art. 31 Konstytucji RP. Okrutna machina złamała moją karierę zawodową, przysporzyła mi i moim bliskim wielu przykrości,  nie ominęły nas nieszczęścia

Sytuacja od początku przypominała wytaczanie armat na wróbla. Krzysztof Badeja wyraził  ją słowami (skierowanymi bezpośrednio do mnie): „plotka jest potężną bronią i za jej pomocą można zniszczyć człowieka”. Niezwłocznie poinformowałam o tym ówczesnego przełożonego Krzysztofa Badei. Lecz armaty były już w ruchu. Moje interwencje na nic się zdały.

W maju 2005 r. oficerowie WSI przybyli do Komendy Policji w Legionowie. Wizyta ta poskutkowała trwającymi do dnia dzisiejszego odmowami wszczęcia przez Prokuratora postępowań w sprawach, które zgłaszałam jako pokrzywdzona w latach 2005-2012. Chociażby nie wiem co złego mi się przydarzało, policja w ogóle  nie reagowała. Można było mnie zabić w majestacie prawa powstałego w PRL-u i nie zmienionego po 1989 r.

W czerwcu 2005 r. straciłam wszystkie miejsca pracy (wcześniej byłam adiunktem na Wydziale Ekonomii i  Zarządzania Uniwersytetu  Jagiellońskiego w Krakowie oraz w Akademii Koźmińskiego w Warszawie). Trudny do zniesienia stan bez zatrudnienia utrzymuje się do dnia dzisiejszego, co skutkuje głodem, upokorzeniem, utratą praw emerytalnych,  pozostawieniem mnie bez środków do życia ! 

Prokurator Wojskowej Prokuratury  Garnizonowej w Warszawie Jacek Kudliński nazwał tę opresję „procesem Kafki”. Dokładnie w dniu 16 czerwca 2005 r. zapowiedział mi, że jeśli nie zrezygnuję ze ścigania karnego Krzysztofa Badei, czeka mnie „proces Kafki”.


 

 

0

NN 533763214

73 publikacje
64 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758