Od kilku dobrych godzin słyszę pytania o rozpad w Platformie. Czy Gowin zostanie odwołany? A może czekają nas przyspieszone zawody? Ostachowicz by tego lepiej nie wymyślił.
Przyglądam się pokłosiu dzisiejszego głosowania w Sejmie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego media, niczym samonakręcająca się spirala zajmują się tworzeniem problemów tam gdzie ich nie ma.
Nieprzegłosowany przez koalicję rządzącą projekt to bez wątpienia porażka. To nie znaczy że nie można obrócić jej w sukces. Silny premier pokazał że jego zdrowie jest podrzędną kwestią wobec związków partnerskich. Co więcej, partia rządząca próbowała zrealizować coś, o co domagały się środowiska lewicowe. Platforma, poprzez m.in. Jarosława Gowina po raz kolejny pokazała swój konserwatywny odcień. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz.
Byłbym w stanie przyjąć wiele kontrargumentów. Ale w tej samonakręcającej się spirali brakuje jakiegoś racjonalizmu. Nikt nie oburza się, że całe PSL (poza 2 głosami wstrzymującymi się) było przeciw proponowanym rozwiązaniom. Języczkiem u wagi stał się jedynie minister sprawiedliwości.
Całe zamieszanie stanowi dobrą okazję, aby premier zyskał sympatię lewicowego elektoratu. Przy okazji można utrzymać (lub nawet powiększyć) stan posiadania konserwatywnych wyborców, niechętnych wobec PiS. Donald Tusk, niczym Ludwik XIV dąży, by żaden z członków PO nie zajął zbyt silnej pozycji. Zasada „dziel i rządź” nie po raz pierwszy przyświeca działaniom premiera.