Nie wiem, jak Państwu, ale mnie po profesjonalnym lądowaniu boeinga wydaje się, że opowieści o durnych, zapijaczonych polskich pilotach, zagrażających sprawności NATO (Lesser, Berlin*) można raz na zawsze opatrzyć stempelkiem: „bujda na resorach”.
Ale nie tylko: jeśli boeing wytrzymuje lądowanie na brzuchu bez żadnych strat w ludziach, to jak to było możliwe, by produkt kategorii gniotsia nie łamiotsia załatwiła podsmoleńska (śpiesznie wycięta*) brzózka? Teraz zwolennikom spiskowej teorii „pijany generał” coś powinno zaświtać.